Minister Joanna Mucha przyznała dziś, że oczekuje dymisji Grzegorza Laty ze stanowiska szefa PZPN. Tego samego po klęsce naszej reprezentacji domagają się też tłumy kibiców. Politycy od prawa do lewa nie mają jednak wątpliwości, że nawet jeśli Lato odejdzie, w Polskim Związku Piłki Nożnej nic się nie zmieni. – Nawet, jeśli prezesem zostanie ktoś młody, związek będzie miał tylko lepszy PR. Nie działanie – mówią. Naprawdę nie ma szans na zmianę?
Grzegorz Lato jeszcze rok temu zapowiadał w wywiadzie, że jeśli polska reprezentacja nie wyjdzie z grupy, to on poda się do dymisji. I choć prezes się z niej wycofał, dzisiaj spełnienia tej obietnicy domagała się minister Joanna Mucha. Nie jest jedyna, bo jego głowy chcą kibice i komentatorzy sportowi. Zmian jednak na razie nic nie zapowiada.
Nie do ruszenia
Zdaniem polityków, PZPN będzie po Euro nie do ruszenia, ze względu na świetny PR. Tak uważa Andrzej Biernat (PO) – Warunki stworzone dla reprezentacji były takie, że mecz z Czechami można było wygrać. Związek zapewnił świetnych pomocników trenera - fizjologów, sztab szkoleniowy. W zespole panowała świetna atmosfera, wewnątrz nie było żadnych konfliktów. Na boisku nasza drużyna wreszcie grała w piłkę. Nie wytrzymywała do końca, ale jakiś pomysł był – ocenia wiceprzewodniczący Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki.
Jego zdaniem Grzegorz Lato zachowa się honorowo i poda się do dymisji, ale deklaracja niewiele zmieni, bo i tak na jesieni prezesowi kończy się kadencja i zostaną rozpisane nowe wybory.
- Nie wierzę jednak, że ktokolwiek stanąłby na czele organizacji, będzie potrafił zmienić Związek. Prezesem może zostać ktoś młody, ale i tak zmieni tylko PR. Strukturalnie, mentalnie PZPN będzie wciąż ten sam, bo te same pozostaną struktury - mówi Biernat.
Taki sam, czyli jaki? – Fatalna organizacja wewnątrz PZPN, przewałki, afery - to jest obraz polskiej piłki nożnej. Dodatkowo cały czas ciąży na nim cień wielkiej korupcji, która toczyła się od zarania – wyjaśnia poseł.
Elżbieta Jakubiak, minister sportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, powodów, dla których PZPN pozostanie bez zmian, upatruje gdzie indziej. – Stowarzyszenie zawsze zależało od UEFA i FIFA. Teraz, kiedy Euro 2012 okazało się sukcesem UEFA będzie miała bardzo dobrą opinię o PZPN i nie pozwoli na znaczące zmiany w stowarzyszeniu – przekonuje.
Opinię potwierdza także Biernat. – Oni sami nazywają siebie "rodziną UEFA", a nazwa ta rodzi wiadome wszystkim skojarzenia. Nie dziwmy się więc, że oni się pilnują, trzymają razem – mówi.
Zdaniem Jakubiak szanse na zmiany były w czasie poprzedniej kadencji rządu, kiedy ministrem sportu był Adam Giersz. – Wtedy należało dokonać zasadniczej reformy systemu. To znaczy: jeśli UEFA nie zgadzała się na zmianę władz, trzeba było powołać nowy związek, który przejąłby prowadzenie rozgrywek i współpracę z UEFA. Był na to czas, gdy zmieniano ustawę o sporcie – przekonuje.
Według Elżbiety Jakubiak, dziś już nie ma szansy na taką operację. – Wtedy zmiany w PZPN popierało 300 tys. osób tylko na Facebooku i innych portalach. Teraz nikt nie wierzy w zmiany. Nawet ja – mówi.
Choć o zmiany w PZPN zaapelowała minister Joanna Mucha, rząd i Sejm mają w sprawie związane ręce. Działanie zapewnia mu już Konstytucja, w której zagwarantowana jest wolność do zakładania stowarzyszeń. Także ustawy niższego rzędu chronią samorządność organizacji pozarządowych. Stowarzyszenie może założyć grupa 15 osób. Od czasu rejestracji decyzje o jego losach mogą podejmować tylko członkowie.
PZPN ma swój zarejestrowany statut, ma też legalnie wybrane władze. Co prawda politycy przypominają, że wielu członków ma też korupcyjne zarzuty, ale zająć nimi może się prokuratura i sąd. Nawet jeśli kilka osób z zarządu zostanie skazanych, i tak nie można wpływać na sytuację związku.
Czy PZPN już zawsze zostanie więc państwem w państwie? Jakubiak pozostawia cień nadziei. – Może się zdarzyć tak, że wraz ze zmianą pokoleń stanie się tak, że przyjdzie nowa grupa działaczy, która będzie chciała zmienić sytuację. Nie wolno tracić nadziei.