Bez żadnych znajomości ani układów w 1,5 roku stworzył najdroższy w Polsce rynek wynajmu luksusowych apartamentów. W najbardziej luksusowym wieżowcu Warszawy, Cosmopolitan – obsługuje 80 proc. wynajmu sprzedanych tam apartamentów. Teraz zabiera się za sprzedaż 287 apartamentów dostępnych w wysokościowcu Złota 44. A to, co najbardziej wkurza "zawodowych" pośredników, to fakt, że ten młodziak pracuje w branży od niespełna 2 lat.
– Jak ja to robię? Złotą 44 i Cosmopolitan znam jak własną kieszeń. Kiedy inni agenci nieruchomości śpią, odpoczywają w weekend, ja jestem gotowy do pracy. Oddzwaniam w 3 minuty. Na przykład w sobotę o godz. 22 napisała do mnie klientka zainteresowana apartamentem za 1,5 mln zł. Jeszcze tego samego dnia o 23 podziwialiśmy widok z okna, w niedzielę przygotowywałem transakcję, a w poniedziałek podpisaliśmy akt notarialny – opowiada Michał Lech. Lat 30, schludna marynarka, wypucowane buty, skórzana teczka. Samochodu brak. Mieszka na Marszałkowskiej, a to rzut kamieniem od miejsca pracy , czyli Złotej 44 i Cosmopolitan. Zarobki? Czasem nic, ale jak sfinalizował kilka transakcji w miesiącu, to wpadło mu 70 tys. zł.
W rozmowie z naTemat opowiada o pracy marzeń, która spadła na niego jak grom z jasnego nieba. – Pokazuję luksusowe apartamenty, mam fascynujących i niezwykle przyjaznych klientów z przeróżnych branż. Negocjuję zakup najdroższych mieszkań w Polsce, a nawet mogłem skoczyć do basenu w Złotej 44 jeszcze zanim go zaprezentowali – opowiada. Wyciąga z teczki biografię Jana Kulczyka: – Chciałbym być jak Kulczyk. Człowiek niezbędny do przeprowadzenia największych transakcji w Polsce. Tyle że moją specjalnością są luksusowe nieruchomości – dodaje.
Dlaczego jest niby taki niezbędny? Zna prawdziwe, a nie ofertowe, ceny deweloperów. A tym, którzy kupują apartamenty na wynajem, potrafi znaleźć najemców za najwyższe stawki. Rekord to 187 zł za wynajem metra kwadratowego apartamentu z najlepszym widokiem na Warszawę.
Cudowne dziecko nieruchomości
Michał Lech przyznaje, że idąc do jednej z największych w Polsce agencji pośrednictwa nieruchomości nie miał co wpisać do CV. Składał ubrania w sklepie Cropp, był "rzecznikiem prasowym" początkującego blogera, nie ukończył studiów. Wypchnęli go tam znajomi. Stwierdzili, że ma gadane i talent do nieruchomości. Kto, jeśli nie geniusz marketingu, szukając współlokatora do mieszkania, wynająłby 5-metrowy pokój za 1500 złotych miesięcznie. Lech zrobił to publikując ogłoszenie z barwnym opisem widoku za oknem wynajmowanego mieszkania przy Marszałkowskiej. „Poczuj jak żyje i mieszka elita Warszawy z najlepszym widokiem w Europie środkowowschodniej”. Reporterzy stacji radiowej czytali je na antenie i pękali ze śmiechu. Co za tupet!
W agencji nieruchomości trafił do najgorszej roboty. Telefoniczne pozyskiwanie ofert od właścicieli chcących sprzedać lub wynająć mieszkanie. Przekonaj takiego, że za skorzystanie z usług agencji nieruchomości ma zapłacić prowizję. – Dużo mi dało profesjonalne szkolenie sprzedażowe, ale ta praca była straszna. Zrezygnowałem z niej – wspomina. I nagle trafiło się ślepej kurze ziarno. Na Gumtree ogłoszenie zamieścił ktoś, kto szukał klienta do wynajmu nowo zakupionego apartamentu w Cosmopolitan. Gumtree i milioner pasują do siebie jak pięść do oka, ale to Lech złapał pierwszy kontakt z autorem oferty i już nie popuścił.
Okazało się, że w "Cosmo" małe apartamenty wynajmowane były za 5-7 tys. miesięcznie. – To mało. Ja znalazłem klienta gotowego zapłacić 10 tys. za odpowiedni widok z okna. Znalazłem mu właściwy apartament - opowiada. Jak wiadomo, pośrednicy żyją z prowizji. Lech został poproszony o wystawienie faktury. Skąd, jak? Przecież był bezrobotny z 20 tysiącami długu na karcie kredytowej. Poszedł na drugą stronę ulicy, zamówił kawę w Starbucksie, odpalił WiFi i zarejestrował działalność. Za kilka dni wrócił z fakturą. Pierwszy deal.
Chwyt pitbulla
Pierwszy klient przekazał wizytówkę Lecha innemu, a kolejny zadowolony następnemu inwestorowi. Jako częsty gość, rozpoczął stałą współpracę z inwestorami wieżowca Cosmopolitan. Mieszkania za ponad 20 tys. zł za metr kwadratowy nie sprzedają jak ciepłe bułeczki. Tu, aby znaleźć klienta, trzeba pochodzić za nim miesiąc, czasem trzy. I tak zaczął się Warsaw Dream 29 latka. Po kilku miesiącach odebrał telefon z szaloną propozycją.: – Panie Michale, znajdzie mi pan coś takiego, żeby rocznie było z wynajmu 6-7 procent. Płacę gotówką, bo zwalniam kapitał z giełdy – oświadczył klient. Transakcję przeprowadzono w trzy dni.
– Znamy tego chłopaka – potwierdzają bez entuzjazmu przedstawiciele Cosmopolitan. Okazuje się trzeba było poskramiać zapał sprzedawcy. Klienci Lecha mają już około 10 procent głosów we wspólnocie wieżowca. Podobno za dużo opowiadał o stopach zwrotu, a za mało o "substancji miejskiej placu Grzybowskiego".
Czym wygrywa? Klient, dzwoniąc do agencji, zazwyczaj podaje numer oferty internetowej. U Lecha nie musi, ten zna wszystkie luksusowe oferty w stolicy na pamięć. Każdemu oferuje to, czego nie ma w sieciowych firmach. Pełna dyspozycyjność, 24 godziny na dobę, indywidualne podejście. Cytat z zasłyszanej rozmowy: "Proponuję prezentację o godzinie 18, zobaczy pan, jak wygląda iluminacja jacuzzi w Złotej 44 na tle panoramy miasta".
Ci zamożni ludzie mają jeszcze satysfakcję, że pomagają chłopakowi, który wyjątkowo się stara. Pośrednik rozbraja ich szczerością: "zbieram doświadczenie i kapitał, bo marzę o rozpoczęciu działalności w Nowym Jorku. Chcę być jak Fredric Eklund". To nowojorski agent nieruchomości, który sprzedał apartamenty Cameron Diaz czy Danielowi Craigowi, odtwórcy roli Jamesa Bonda. W całej karierze przez ręce Eklunda przeszły nieruchomości warte 5 miliardów dolarów.
Marmurowa wanna z widokiem
Na warszawskim rynku jest miejsce na "ćwierć Eklunda", bo luksusowe wieżowce z apartamentami są tylko dwa. "Cosmo" jest już w znacznej części skomercjalizowane. W Złotej 44 ruszyła sprzedaż 287 apartamentów. Ziemia obiecana.
"Dzień dobry panie Michale. Co słychać? – wita go przedstawiciel inwestora w Złotej 44.
– Pamiętacie o obietnicy? Jak sprzedam dla was 20 mln, to będę mógł pierwszy wskoczyć do basenu na 8. piętrze – rzuca Lech. Na co inwestor odpowiada pobłażliwym uśmiechem.
Chłopak też się uśmiecha i dodaje ściszonym głosem. – Zrobię to. Od listopada mam w negocjacjach 7 lokali. Zamożni klienci wycofują pieniądze z banków czy giełdy, a szukają bezpiecznej inwestycji – tłumaczy.
Aby wejść z klientem, trzeba zarejestrować go w systemie sprzedaży. Jeśli po prezentacji kupi jedno z mieszkań, prowizja idzie do tego, który go przyprowadził. Stawka to tajemnica. Nie trudno się domyśleć, że wokół biznesu krąży sporo rekinów głodnych prowizji. Jednak jakoś tak się stało, że Lech jest wyjątkowo aktywny.
W Złotej 44 czuje się jak u siebie w domu. Wpada na 50. piętro, zrzuca kurtkę do szafy i proponuje kawę. Macha zdziwionemu prezesowi. Prowadzi do apartamentu o powierzchni 160 metrów. – A tutaj, jak się wejdzie do wanny, to wystarczy otworzyć te drzwi i wciąż mamy widok na Warszawę – rządzi się wskakując do marmurowej wanny.
Zazdrość agentów
Michał Lech podsumowuje, że w Cosmopolitan i Złotej 44 sprzedał apartamenty o wartości około 30 mln zł. Jeszcze przechwala się na stronie internetowej, czy na Instagramie, publikując zdjęcie z urodzinowej imprezy w jednym z apartamentów. Wkurzył tym mnóstwo osób z branży. Na przykład agenci jednej ze znanych firm, udając klientów, umawiają się z nim na spotkania, a potem nie przychodzą. To podkopuje zaufanie, bo Lech wychodzi na amatora, który zawraca głowę pracownikom dewelopera. Jeszcze inni próbują przejąć klientów, tropią kontakty, sondują ceny i próbują sprzedawać taniej.
– To gorsza strona tej branży. W Polsce sukces równa się błąd, hejt i myślenie, że na pewno coś jest nie tak. Miewam przez to gorsze dni, ale staram się tym nie przejmować – dodaje na koniec.