To jak zniesienie podatku od nieruchomości dla bezdomnych czy zaproponowanie wysmażonego kotleta komuś kto utracił zęby i nie może go pogryźć. Na podwyższeniu kwoty wolnej od podatku (tylko dla ubogich) 90 procent podatników nic nie zyska.
Jak wygląda sukces spełnionej obietnicy rządu widziany oczami podatnika? Zarabiasz pensję minimalną, nic nie zyskasz. Zarabiasz średnio, nic nie zyskasz. Zarabiasz dużo, stracisz 556 złotych rocznie. Zarabiasz grosze? Płacąc małe podatki i tak nie skorzystasz z pełni odliczeń.
Teraz przynajmniej wiadomo, dlaczego wicepremier Mateusz Morawiecki mówił, że forsowane w parlamencie jego autorskie rozwiązanie "będzie neutralne dla budżetu". Rząd daje tak, by w efekcie nie dać nic.
Dla najbiedniejszych, czyli kogo?
Rzekomo najwięcej pieniędzy zostanie w portfelach najmniej zarabiających podatników, takich którzy mają roczny dochód na poziomie maksymalnej kwoty wolnej, czyli 6,6 tys. zł. Ilu ich jest? Ministerstwo Finansów twierdzi dość ogólnikowo, że rozwiązanie przyniesie ulgę 3 milionom podatników. Wziął ich chyba z sufitu, ponieważ jak zapewnił mnie jeden z szefów Urzędu Skarbowego w Warszawie, nie ma tak dokładnych statystyk w systemie TAX. Oto jak nagina statystyki i zaprzecza własnym, wcześniej publikowanym danym.
Roczne zeznanie PIT składa niemal 24,5 mln podatników. Z tego 23,8 mln osób to ci z małymi i średnimi dochodami, czyli 97 proc. podatników w Polsce. Tutaj do akcji wkracza Główny Urząd Statystyczny, który po analizie wynagrodzeń twierdzi, że w 2015 roku pensje minimalną (1850 zł) otrzymywało około 435 tys. pracowników.
Wynika z tego ubodzy, którym rząd chciał ulżyć to bardzo nieliczna grupa podatników: zarabiający okazjonalnie studenci, praktykanci w korporacjach i sezonowi zbieracze truskawek czy niewykwalifikowani robotnicy na budowie. Przy dochodzie rzędu 6600 zł rocznie ich podatki to około 12-13 złotych miesięcznie. Za ulgę Morawieckiego kupią więc, chleb, masło i trzy duże wody mineralne, albo od razu 6 piw w promocji.
Tak naprawdę i tak nie wykorzystają w pełni oferowanej ulgi, co trafnie ilustruje ten komentarz:
Przeciętny dochód podatnika w Polsce wynosi 28 189 zł , a zapłacony podatek 2400 zł. Tej grupie podatników rząd nie zaoferował wyższej kwoty wolnej od podatku. Odliczą tak jak w poprzednich latach - zaledwie 556 zł. Z statystyk MF wynika, że właśnie średniacy najwięcej pompują do budżetu – dokładnie 43 mld złotych PITu. Do tej pory ciułali odliczenia z ulg na dzieci, internet, oddaną krew.
Za to podstępną pułapkę Morawiecki zastawił na bogatych, czyli 710 tys. osób z dochodem powyżej 85,5 tys. rocznie. Dla nich kwota wolna ulegnie stopniowemu zmniejszeniu, zaś podatnicy zarabiający więcej niż 127 tys. zł nie będą mieli kwoty wolnej. Ta grupa osób wpłacała do budżetu 13 mld złotych podatku PIT, a dzięki obowiązującym odliczeniom obniżała sobie podatek o 393 mln złotych. Teraz zostanie to ograniczone. Mało tego, bogaci, którzy pobierali dodatek 500+ na dzieci, teraz z drugiej kieszeni oddadzą jego część w postaci wyższych podatków. I kolejny problem załatwiony.
Przypomnijmy, że jeden z doradców podatkowych zachęcał do takiej sądowej walki z fiskusem.Można zapytać po co w ogóle senatorowie jak spięty ostrogami koń wyścigowy pracowali nad ustawą, która wnosi tak niewiele, tak wiele komplikując. Uregulowanie w ten sposób kwoty wolnej od podatku może być uznane jest sprzeczne z konstytucją. Zaledwie rok temu mówiła o tym sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku Maria Gintowt-Jankowicz. Orzekała w składzie Trybunału, gdy zdecydował on o niekonstytucyjności obecnie obowiązującej kwoty wolnej. – Uzależnienie wysokości kwoty wolnej od podatku od dochodów i podniesienie jej tylko uboższym mogłoby naruszać konstytucyjną zasadę równości – stwierdziła.
Co się zmieniło przez ostatnie tygodnie, że jednak rządzący się spięli i przygotowali projekt w sprawie kwoty wolnej? Po prostu na podsumowanie roku rządów spadło na nich tyle słów krytyki, że zmobilizowało to wicepremiera Mateusza Morawieckiego do działania.
Wszyscy podatnicy są równi wobec prawa. Tą ustawą komplikujecie cały system. 4,5 mln podatników najuboższych w ogóle nie płaci podatku dochodowego. Prawdziwy powód wprowadzenia tej ustawy to strach, że Polacy by poszli do sądu, aby domagać się swoich pieniędzy zgodnie z decyzją Trybunału. Z tą ustawą tego zrobić nie będą mogli