
- Adamek ma duże szanse. Kliczko to już dziadek, stuknęła mu czterdziestka. Nie będzie już tak szybki, tak silny - mówiło się przed walką o mistrzostwo świata. Jak pojedynek się skończył wszyscy pamiętamy. Ukrainiec był jak stal, nie do pokonania. W czasie niedawnej walki z Dereckiem Chisorą było już dużo ciężej, miał trudne momenty, potwornie się zmęczył, ale też wyszedł z niej obronną ręką. A w zasadzie pięścią. Kilka dni później pojawiły się informacje, że zamierza zakończyć karierę. Z powodu kontuzji. Minęło kilka dni i Kliczko to zdementował. Jeszcze chce walczyć, jeszcze chce wygrywać. Następne starcie ma stoczyć latem. Co z tego, że lata lecą, skoro czuje się wiecznie młody i ma sylwetkę, której pozazdrościłby niejeden dwudziestolatek. Zresztą nie tylko on. Świat sportu zna też inne przypadki długowieczności. Zarówno sport profesjonalny, jak i amatorski.
W podobnym okresie na szczyt zaczęła wchodzić Jamajka Marlene Ottey. Dla polskiego kibica to taka zawodniczka, która łączy stare, komunistyczne czasy z nowoczesnością. Medal w biegu sprinterskim zdobywała bowiem zarówno na igrzyskach w siermiężnej Moskwie w 1980 roku, jak i 20 lat później, w Sydney, tuż obok charakterystycznego budynku opery. W ostatnich latach Ottey zaczęła reprezentować Słowenię i wciąż, mimo wieku, osiąga zauważalne wyniki. W 2010 roku, mając 50 lat, płaskie 100 metrów biegała w czasie 11,67. Do minimum, jakie trzeba wyrobić, by móc wystartować na tegorocznych igrzyskach w Londynie, brakuje więc niespełna 0,4 sekundy. A wszystko to w sprincie, sporcie typowo szybkościowym, podczas gdy powszechnie mówi się, że z wiekiem traci się przede wszystkim dynamikę, a dużo wolniej wytrzymałość.
Ale długowieczność istnieje nie tylko w sporcie profesjonalnym. Weźmy październik ubiegłego roku. kiedy to z miejsca bohaterem ogólnoinformacyjnych mediów stał się Fauja Singh. Urodzony w 1911 roku, pochodzący z Indii, od kilkudziesięciu lat mieszkający w Wielkiej Brytanii. Co uczynił? Otóż ów 100-latek w kanadyjskim Toronto … ukończył maraton Czas 8 godzin i 25 minut (wyprzedził pięć osób) oznacza, że cały dystans 42 kilometrów i 125 metrów pokonywać musiał średnio szybkim marszem. Jego równolatkowie, których nie jest w sumie tak wielu, najczęściej z kłopotami w ogóle się poruszają, ledwo pokonują sto metrów, tymczasem on regularnie trenuje. Każdego dnia pokonuje około 15 kilometrów. Recepta na długowieczność maratończyka? Singh twierdzi, że jego dobra forma to efekt imbirowego curry, odpowiedniej herbaty i szczęśliwego życia. A także trzymania się z dala od negatywnych i posępnych osób. "Uśmiechajcie się i biegajcie" - powtarza.
Wiesz, ja stosuję tak zwaną przerwę zimową. Jestem ssakiem i podobnie jak misie śpią, tak i ja przestaję trenować. Ale ta zima była trochę powariowana. Dlatego w styczniu na pewien czas się obudziłem, a w lutym, gdy zaczęły się te cholerne mrozy, znów z powrotem usnąłem. I śpię w sumie do dzisiaj.
No co ty! Ja nie stosuję żadnych specjalnych metod, nie mam żadnego programu, nie robię żadnych tempówek ani ćwiczeń siłowych. Zresztą, ja nigdy nie byłem zawodowym sportowcem, nigdy nie walczyłem za wszelką cenę o czas. Choć nie ukrywam, że jak dzisiaj biegam z kolegą, to lubię się czasami pościgać.
I to, co mówi ci własny organizm. Dla mnie on jest takim komputerem, który przetwarza dane. I mówi kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć. Zresztą tak jest nie tylko z treningiem, ale i z moim życiem. Sen? Chce mi się spać to się położę. Do tego ja nie znam takich pojęć jak śniadanie, obiad albo kolacja. Jem gdy chcę. I tyle. A lodówka jest u mnie z reguły pusta, służy niemal wyłącznie do chłodzenia piwa.
Opowiem ci fajną historię. Kiedyś w pewnej książce zobaczyłem taką piramidę żywienia. Co powinno się jeść, w jakich ilościach, w jakich proporcjach. A czego się wystrzegać albo jeść tylko od wielkiego święta. Zobaczyłem i wiesz co powiedziałem? Że ta piramida byłaby fajna, gdyby ją odwrócić o 180 stopni.
Wszystko jest dla ludzi, byle spożywać z umiarem. A co do alkoholu to nalewki tak, a wódka zdecydowanie nie. Ja bazuję na winie własnej produkcji.
