
Okazuje się jednak, że to świadczenie będzie wyliczane jedynie ze składki wpłacanej na tradycyjne konto w ZUS. Obecnie składki emerytalne wynoszą prawie 20 proc. pensji. Z tego 12,2 proc. zostaje na tradycyjnym koncie w ZUS, 5 proc. (po ubiegłorocznym cięciu składki do OFE) jest gromadzone w Zakładzie na specjalnym subkoncie, a 2,3 proc. trafia do OFE. CZYTAJ WIĘCEJ
Z wyliczeń dla „Rz" przygotowanych przez Aleksandra Łaszka, ekonomistę FOR, wynika, że przeciętnie zarabiająca dziś kobieta ma szanse na uzyskanie w wieku 62 lat 394 zł, a mężczyzna w wieku 65 lat – 477 zł. To mniej o 291 zł w przypadku kobiet i o 352 zł w przypadku mężczyzn, niż wynosiłaby połowa pełnego świadczenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Zaproponowane przez rząd i przyjęte przez Sejm rozwiązanie zgodnie krytykuje opozycja. SLD i PiS chcą zaskarżyć ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Wtórują im przedstawiciele związków zawodowych i ekonomiści. W ich ocenie, zamiast pomóc osobom w wieku przedemerytalnym, przepisy w obecnym kształcie im zaszkodzą.
To zgniły kompromis. Pracownicy nic na tym nie skorzystają. Przeciwnie, osiągając wcześniej wiek uprawniający do przejścia na emeryturę, będą wypychani z rynku pracy - mówi Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ „Solidarność." Jego zdaniem, kiedy pracownicy osiągną wiek emerytalny, pracodawca będzie proponował im rozwiązanie umowy o pracę, przejście na częściową emeryturę i ponowne zatrudnienie na podstawie umowy o dzieło. - W ten sposób nie będą płacić składek i ich kapitał emerytalny się nie powiększy. Przeciwnie, pobierając świadczenie, uszczuplają swoje emerytalne oszczędności - dodaje Lewandowski. CZYTAJ WIĘCEJ
Według ekonomistów przez to, że ludzie będą pobierać część świadczeń przed osiągnięciem wieku 67 lat, ich pełna emerytura będzie niska. Na tyle, że budżet będzie musiał do niej dokładać, co z kolei całkowicie zniweczy spodziewane skutki przeforsowanej z takim trudem zmiany. Eksperci ostrzegają, że dodatkowych pieniędzy rząd może szukać w systemie rent i zasiłków, których obecne zmiany nie dotknęły.