Minister finansów był dziś gościem Bogdana Rymanowskiego w TVN24. Jacek Rostowski mówił, miedzy innymi, o reformie emerytalnej, wyjściu Grecji ze strefy euro i protestach "Solidarności" pod Sejmem. "To było znieważenie państwa polskiego i wszystkich Polaków, którzy głosowali w ostatnich wyborach" - twierdzi szef resortu finansów.
Najgorętszym tematem rozmów w tym tygodniu, przynajmniej na arenie międzynarodowej, niewątpliwie jest Grecja. Po raz kolejny w tym zrujnowanym gospodarczo kraju nie udało się utworzyć rządu i Greków czekają powtórne wybory - w czerwcu. Już teraz mówi się o tym, że Grecja musi wyjść ze strefy euro, bo inaczej czeka nas katastrofa. To znaczy - większa katastrofa, bo opuszczenie eurozony przez ten kraj i tak wstrząśnie europejską gospodarką.
Według ministra finansów, najważniejsze - jeśli faktyczne dojdzie do zmiany waluty w Grecji - jest przeprowadzenie tego procesu pod kontrolą. Również z punktu widzenia naszego kraju. - Efekty nie będą takie groźne dla Polski, jeśli ten proces będzie kontrolowany. Główne skutki dla naszego kraju mogłyby wynikać z obaw, że tej kontroli nie będzie - wyjaśniał Rostowski. Najważniejszym skutkiem wyjścia Grecji ze strefy euro może być dla nas deprecjacja (zaniżenie kursu w stosunku do realnej wartości) złotego. Przy czym Rostowski podkreśla, że nawet jeśli nasza zostanie na chwilę osłabiona, to złotówka zaraz się umocni - "kiedy tylko rynki zrozumieją, że proces grecki jest kontrolowany".
Bogdan Rymanowski, kiedy okazało się, że sprawa grecka nie ma aż takiego wpływu na Polskę, jak mogło się wydawać, zmienił front. Dziennikarz próbował się dowiedzieć co odpowiedziałby Rostowski, gdyby ktoś na ulicy spytał go - jak żyć?
- Zapytajcie o to Greków, Francuzów, Hiszpanów, Włochów, którzy może są bogatsi od nas, ale ich sytuacja się znacznie pogorszyła, a nasza nie - odparował minister. Rymanowski nie dał za wygraną. "Mamy się cieszyć z tego, że innym jest gorzej?" - dopytywał prowadzący. - Cieszmy się, że w czasach największego kryzysu od II WŚ Polska poradziła sobie najlepiej. Mamy największy wzrost PKB w Europie. Powinniśmy się cieszyć, że w tak trudnych czasach poradziliśmy sobie tak dobrze - ripostował Rostowski.
Szef resortu przypomniał też, że Polska jest na 4. miejscu listy krajów z najniższym wzrostem zadłużenia w Europie, co należy uznać za sukces.
W rozmowie dziennikarz TVN-u nie pominął też jednego z najgorętszych tematów polskiego podwórka - reformy emerytalnej, która wydłużyła czas pracy. Minister finansów twardo oświadczył, że "nie ma możliwości wycofania się z reformy emerytalnej, która została przegłosowana przez 2/3 Sejmu". - Mam nadzieję, że Polacy po kilku miesiącach docenią to, co robimy - przyznał Rostowski i zaznaczył, że "ta reforma wzmocni Polskę". - Dzisiaj 75 proc. 60-letnich kobiet dożywa wieku 80 kilku lat, ale ludzie nie myślą, przechodząc na emeryturę, o tym w jakim będą stanie fizycznym i jaka będzie ich sytuacja - tłumaczył Rostowski. Jego zdaniem, reforma emerytalna przyczyni się do poprawy warunków życia starszych ludzi, bo "dłuższy okres pracy oznacza większe emerytury".
Oczywiście, mówiąc o reformie emerytalnej nie można było pominąć kwestii piątkowego protestu "Solidarności", podczas którego związkowcy zamknęli posłów w Sejmie. Na stwierdzenie Bogdana Rymanowskiego, że "70 proc. ludzi w Polsce nie chce tej reformy", minister finansów odpowiedział, że protestowało raptem 1500 związkowców. - Dopuścili się znieważenia nie tylko najważniejszej instytucji demokratycznego państwa polskiego, ale także zniewagą dla wszystkich Polaków, którzy głosowali w ostatnich wyborach, którzy wyrazili swoje prawo do wolnego głosu - zarzucał związkowcom minister. Jacek Rostowski stwierdził również, że próby tłumaczenia protestujących, którzy atakowali posłów, "są kuriozalne". - Fakt, że ci spod Sejmu mieli wsparcie moralne ze strony PiS pokazuje, że ta akcja była mocno antydemokratyczna. Przypominało to rokosze I RP. Kiedy szlachcie nie podobały się reformy, to tak się zachowywała - ocenił Rostowski.