Jak jeden przycisk może zmienić zwykłego Peugeot'a w prawdziwego dzikusa. Test Peugeota 308 GTi
Michał Mańkowski
01 grudnia 2016, 11:35·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 grudnia 2016, 11:35
Znane powiedzenie mówi „mały, ale wariat”. W przypadku Peugeota 308 GTi można je nieco sparafrazować i napisać „średni, ale wariat”. Za kierownicą tego kompaktowego auta czekają na nas wrażenia, których raczej nie spodziewamy się po Peugeot’cie.
Reklama.
Powiedzieć o nim „niewyróżniający się” byłoby lekkim przekłamaniem. Bo choć to samochód, który wygląda stosunkowo niepozornie (jak zwykły Peugeot 308), ma w sobie serię mniejszych i większych modyfikacji, zdradzających jego charakter. Pomijam już świecący z daleka, błyszczący niebieski lakier, tak bardzo kojarzony z hot hatchami. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, wyglądał trochę jak elegancki cukierek.
Na szczęście nie ma tutaj żadnych kosmicznych spoilerów, które są bardziej groteskowe niż robiące wrażenie. Niemniej, na drugi i każdy następny rzut oka widać, że ten Francuz może się wściec, ale prawdą jest, że i tak i nie wygląda na osiągi, które jest w stanie zagwarantować.
Generalnie jest wyraźnie szerzej. To dynamiczna sylwetka z poszerzonymi progami i nadkolami, obniżone o nieco ponad 1 centymetr zawieszenie i słusznej wielkości zderzak z nie mniej słusznym (poszerzonym) wlotem powietrza i intrygującą czerwoną listwą. Z tyłu z kolei podwójny wydech z chromowanymi końcówkami. Trochę jak lont małej petardy, gotowej do odpalenia. Albo wyścigówki w stylu Hot Wheels – kojarzycie te reklamy z dzieciństwa? I trochę tak się czułem, mknąc autostradą w stronę Wrocławia.
Efektownym dodatkiem są 19-calowe aluminiowe felgi, za którymi kryją się czerwone zaciski od tarcz hamulcowych, oraz wyczynowe opony. W paru miejscach nadwozia można zobaczyć też wyjaśniający to wszystko krótki napis GTi. Wygląd? Zdecydowanie na plus. Elegancki i stosunkowo dyskretny, jak na to, co prezentuje na drodze.
A w środku? No w środku trochę dziwnie. Bo siadam i… nie widzę. Nie drogi, ale zegarów. Kierownica ma tak nietypowy (jajowaty) kształt i tak dziwne położenie, że jedyne sensowne umieszczenie to jej maksymalne opuszczenie. W innym przypadku jej góra dosłownie w połowie zasłania zegary. O dziwo, ten nietypowy układ nie był tak niewygodny, jak mógł się na początku wydawać. Przejechałem tak dobre 1000 kilometrów. Niemniej, mam nadzieję, że żaden szalony projektant nie wpadnie w przyszłości na chęć powtórzenia tej opcji.
Podobnie jak w kwestii obsługi kokpitu. Jest fajny, bo bardzo czysty. Ograniczony do minimum, kilka przycisków i tyle. Niestety trochę za bardzo, ponieważ kontrolowanie wszystkiego (nawiewu, multimediów, samochodu itd.) zostało przeniesienie do niezbyt dużego ekranu. Pozornie proste czynności jak np. zmiana temperatury i trybu nawiewu, tutaj stają się nie lada wyczynem. Raz, że to odrywa kierowcę od prowadzenia. Dwa, że samo w sobie działa z lekkim opóźnieniem. Nie lubię tego.
Niżej było już fajniej. Doceniłem drążek zmiany biegów, bardzo zgrabnie leżący w dłoni. Optymalna wysokość i materiał, z którego był zrobiony. Choć niektóre decyzje projektantów są dyskusyjne, jakość wnętrza jest już lepsza. Zaskoczeniem był nawet system masowania. Niestety z trochę nieintuicyjną obsługą. Coś tam mnie gniotło, ale nie wiem, na jakich zasadach działał który przycisk (a były trzy z boku fotela).
Jajowata kierownica o dziwnym położeniu ma też plus. Kierowca siedzi blisko niej, a precyzja prowadzenia jest bardzo wysoka. Auto błyskawicznie i precyzyjnie reaguje na to, co chcemy zrobić.
Na początku można czuć pewne rozczarowanie. Hej, pod maską taki zestaw, samochód niby sportowy, a trzeba nadstawiać ucho, by coś usłyszeć. Jedzie się dynamicznie i sprawnie, ale gdzieś tam kiełkuje myśl, że mogłoby być lepiej. I wtedy znajdujesz przycisk, który aktywuje tryb sportowy. BAM! Dwa światy. Zegary zmieniają się na wściekłe czerwone, a samochód jest wyjątkowo elastyczny i rycząc rwie do przodu, molestując wysokie obroty.
Patrząc na wskazówkę obrotomierza na najwyższym biegu miałem wrażenie, że temu maluchowi brak kolejnego skoku w górę. Jakby chciał, ale już nie miał gdzie. Co jakiś czas dla oddechu warto wyłączyć tryb sportowy i wyciszyć się przez parę kilometrów. Nietuzinkowym rozwiązaniem był także odwróocny zegar obrotomierza, który rósł w drugą stronę.
Równe 6 sekund do setki może nie brzmi imponująco, ale przy takim stosunku mocy (1,6l 272KM) do masy (zaledwie 1205kg) w środku czuć TO dużo bardziej. Przy krętych drogach można się fajnie pobawić, bo precyzyjny układ kierowniczy i czułe hamulce dają kierowcy spore możliwości.
Kilkaset kilometrów na autostradzie pokonałem jednak w deszczu i tam przy wyższych prędkościach nie miałem już takiego poczucia pewności. 1000km, z czego większość w trasie, wygenerowało spalanie na poziomie 9-10l.
Peugeot 308 GTi to kompaktowa wyścigówka na cywilnych drogach. Ładna i elegancka, dobrze zakamuflowana nie tylko wizualnie, ale i pod względem jazdy. Dopiero tryb sportowy ujawnia jej drugie dno. Dyskusyjne jest natomiast samo wnętrze i dotykowe sterowanie. Ani to wygodne, ani praktyczne. W cenie od 133 tys. zł dostajemy auto, które pasuje do hmm... trochę narwanego faceta przed 30-tką.