
Około dwustu górników zebrało się dziś pod domem premier Beaty Szydło. Chcieli jej wręczyć kwiaty i petycję w sprawie ratowania kopalni Makoszowy. I choć już od wczoraj było wiadomo, że przyjadą, to ani premier, ani nikt z kancelarii nie znalazł dla górników czasu.
REKLAMA
Kopalni Makoszowy grozi zamknięcie. Jak pisaliśmy wczoraj, skończyły się pieniądze i jeśli szybko nie znajdzie się inwestor, to zakład zostanie zlikwidowany. I właśnie w obronie swoich miejsc pracy przyjechali dziś pod dom Beaty Szydło górnicy. Nie chcieli rozbić rozróby, przywieźli tylko petycję i kwiaty dla premier. Była nawet orkiestra górnicza, ale zabrakło gospodarza.
O tym, że górnicy przyjadą informowały media już wczoraj. Do tego, żeby przyjąć wiązankę i dokument wystarczyłoby oddelegować pracownika Kancelarii Premiera. Nikt nie wpadł jednak na ten pomysł. Premier świętowała Barbórkę w Jaworznie, a górnicy z Makoszowy pocałowali klamkę w Przecieszynie.
Zostawili kwiaty na ulicy pod domem premier i rozjechali się domów. W tym samym czasie, gdy premier przekonywała zebranych w Jaworznie o świetnych perspektywach rozwoju dla polskiego górnictwa, pracownicy zakładu z Makoszowej zastanawiali się, co zrobić ze swoją petycją w sprawie ratowania ich kopalni.
źródło: gazeta.pl
źródło: gazeta.pl
