Z czym kojarzy wam się grudzień? Dla każdego szanującego się wielbiciela kina odpowiedź może być tylko jedna - z wyścigiem po Oscary. Za nami Gotham Awards i nagrody przyznane przez krytyków z Los Angeles, Atlanty i Nowego Jorku. A przed nami wisienka na torcie, sobotnia gala rozdania Europejskich Nagród Filmowych. To dobry moment, żeby przyjrzeć się zawodnikom w tym dorocznym wyścigu i zdecydować się na pierwsze Oscrowe typy.
Gdyby "Moonlight” Barry’ego Jenkinsa zdobył w tym roku statuetkę dla najlepszego filmu, to nie tylko byłoby potwierdzenie tego, że hashtag #Oscarssowhite traci na aktualności, ale na dodatek, że kino niezależne w USA rośnie w siłę. Ilość nagród, którymi już został obsypany film - między innymi nagrodą Gotham dla najlepszego filmu fabularnego i BIFA dla filmu zagranicznego - jest naprawdę imponująca. I pozwala sądzić, że ten kameralny dramat w trzech aktach, nieszablonowo przedstawiający temat homoseksualizmu, z powodzeniem może konkurować z Hollywoodzkimi superprodukcjami.
Kandydatka na najlepszą aktorkę pierwszoplanową: Emma Stone w „La La Land”
A może musical? Pod względem wizualnym film Chazelle'a to istne dzieło sztuki, porywające wyrazistymi kolorami, pięknymi kostiumami, dopracowanymi kadrami i piosenkami, które są w stanie niemal przenosić góry - jak ta z początkowej sceny na zatłoczonej autostradzie. Na dodatek "La la Land” to romans z krwi i kości, a ten w wykonaniu znających siebie przecież doskonale z poprzednich projektów Emmy Stone i Ryana Goslinga wypada wybornie.
Emma Stone została już nagrodzona za swoją rolę w filmie Chazelle'a podczas MFF w Wenecji i przy odrobinie szczęścia 28-latka powtórzy ten sukces podczas tegorocznej Oscarowej gali. Zagrozić jej może tylko Isabelle Huppert, która ma tę przewagę, że grała w aż dwóch typowanych do Oscarów filmach - "Elle" i "Co przynosi przyszłość".
Kandydat na najlepszego reżysera: Clint Eastwood - "Sully”
Nowy, wyjątkowo udany film Clinta Eastwooda może oznaczać statuetkę za najlepszą reżyserię albo ewentualnie za najlepszą pierwszoplanową rolę męską dla Toma Hanksa. Hanks, poza tym, że ma upodobanie do maluchów i choćby dlatego mu kibicujemy, po świetnej roli w "Kapitanie Phillipsie” znów wciela się w zdecydowanego ocalić swoją załogę kapitana - tylko tym razem zamiast okrętem przyjdzie mu dowodzić samolotem.
Film Eastwooda zaskakuje pod wieloma względami. Reżyser zręcznie pokazuje, jak konstruowane są legendy prawdziwych amerykańskich bohaterów - i jak niewiele one mają wspólnego z rzeczywistością. Reżyserowi udaje się w sposób świeży i naprawdę wnikliwi ukazać tę znaną przecież historię.
Kandydat na najlepsze zdjęcia: "Zwierzęta nocy"
Jeśli nie za reżyserię, to "Zwierzęta nocy” zasługują na statuetkę za swoje oszałamiające zdjęcia. Jak dotąd film zdobył Nagrodę Specjalną Jury podczas festiwalu w Wenecji i na tym z pewnością się nie skończy. Nominowany już raz do Oscara za swojego debiutanckiego "Samotnego mężczyznę” Tom Ford w tym roku znowu może zaskoczyć.
Fordowi, flirtującemu z kinem akcji i niejednokrotnie zanurzającemu się w gatunek pełnokrwistego dramatu psychologicznego w stylu Almodóvara, udaje się sprawić, że do ostatniej minuty "Zwierząt nocy” siedzimy jak na szpilkach. Jakby tego było mało, jego opowieść o zbrodni, karze i zemście to prawdziwa uczta dla oka, którą podziwiamy dzięki doprowadzonemu do perfekcji zmysłowi estetycznemu reżysera oraz niewątpliwemu talentowi autora zdjęć, Seamusa Mcgarveya (który, nota bene, ma już na swoim koncie już dwie nominacje do Oscara za zdjęcia do "Anny Kareniny” i "Pokuty”).
Kandydat na najlepszego aktora pierwszoplanowego: Casey Affleck w "Manchester by the Sea”
Kolejna kameralna opowieść, która ma szansę podbić Hollywood. Historia przedstawiona w filmie wydaje się być niepozorna. Ojciec nastolatka ginie, chłopakiem więc musi zająć się jego wujek. Zamiast łzawego melodramatu dostajemy jednak pełnowartościowe studium psychologiczne postaci w zmieniającej się razem z nimi scenerii amerykańskiego Manchesteru. I doskonale uchwycone emocje, których bohaterowie nie potrafią wyrazić słowami. A to wszystko podsycone jakimś przewrotnym humorem, który nadaje filmowi niepowtarzalny urok.
Grający główną rolę Casey Affleck był już raz nominowany do Oscara za swoją drugoplanową rolę w filmie „Zabójstwo Jesse’go Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Znamy go też z "Interstellar”. Jednak bez wątpienia to w "Manchester by the Sea” zagrał swoją rolę życia.