"Przy porannej prasówce dowiedziałam się o życiu prywatnym Petelickiego dużo więcej niż bym chciała" - napisała na Twitterze blogerka Kataryna. Odniosła się tym samym do publikacji brukowców, które w swoich artykułach na temat śmierci generała Sławomira Petelickiego skupiają się głównie na jego życiu osobistym.
W "Fakcie" i "Super Expressie" czytamy o kłopotach rodzinnych byłego dowódcy GROM, jego problemach z alkoholem, podejrzeniu choroby Alzheimera czy złej kondycji psychicznej generała. - "I to jest dziennikarski dylemat. Co z tym robić. Jak głęboko sięgać." - odpowiedział na opinię kataryny reporter Michał Majewski.
- To, że taka publikacja nic nie wnosi do tematu nie jest naruszeniem zasad etyki - mówi naTemat Ryszard Bańkowicz, przewodniczący Rady Etyki Mediów. Ocenia, że nawet jeśli takie publikacje mogą być dla rodziny trudne, nie oznacza, że nie powinny się pojawiać. - Z punktu widzenia bliskich wszystkie materiały na temat najbliższej osoby, która nie żyje, są bolesne. Jednak jeśli nie epatuje się okrucieństwem, nie są one naganne z punktu widzenia etyki - informuje szef REM.
Bańkowicz dodaje, że publikacje zawierające treści podobne do tych z dzisiejszych tabloidów publikowane są też w "tak zwanych dziennikach opinii". - Te publikacje nie wykraczają poza sposób relacjonowania takich trudnych do wyjaśnienia samobójstw - uważa Bańkowicz. - Poza tym proszę sobie wyobrazić dziennikarza, który ma opisać sprawę takiego samobójstwa - mówi przewodniczący REM.
Jednak czy w takim wypadku nie wystarczyłoby tylko poinformować, że przyczyną samobójstwa mogły być problemy osobiste. - Wystarczyłoby, ale wtedy przychodzi redaktor i mówi: "tylko tyle? Dopisz coś jeszcze". I ten dziennikarz pisze to, co każdy inny by napisał, zdobywa takie informacje, jakie może - ocenia Ryszard Bańkowicz.
Filozof i etyk prof. Tadeusz Bartoś ocenia, że walka o czytelnika czy widza jest zadaniem każdego medium. - Charakterystyką każdych mediów komercyjnych jest walka o klienta. Jedna robią to na taki sposób, drugie na inny, nie zawsze etyczny - ocenia.
I dodaje: "Oburzenie na brukowce jest nieco jałowe i spóźnione o kilka lat. Nie urodziliśmy się wczoraj i wiemy, że one od zawsze działają w taki sposób. Wiemy, że nierzadko przekraczają zasady uszanowania prywatności innych. Żyją przecież głównie z podawania informacji z życia prywatnego różnych osób publicznych".
Bartoś jest zdania, że ludzie działający w polityce muszą być gotowi na takie publikacje. - Czytam teraz na stronie internetowej "Gazety Wyborczej", że generał Petelicki miał Alzheimera. Powinno się takie rzeczy publikować czy nie? W mojej ocenie osoby publiczne muszą być przygotowane na to, że niektóre elementy ich życia zostaną upublicznione. Tak jak posłowie muszą upubliczniać informacje o swoich dochodach - porównuje.
- W przypadku takich publikacji ważne jest to, w jaki sposób podano takie informacje. Czy pisano z szacunkiem, życzliwością, czy w sposób poniżający, dokuczliwy, obrażający - podsumowuje prof. Bartoś.