Dawni koledzy z boiska mówią, że kiedy wybiegał na murawę, trudno było oderwać go od piłki. Teraz też trudno go oderwać, tyle że od stołka prezesa PZPN.
Internauci mają ubaw. Hymn Euro 2012 "Endless Summer" okazał się strzałem w dziesiątkę i kluczem do opisu rzeczywistości piłkarskiej w Polsce. Tytuł piosenki tłumaczy się bowiem jako "Niekończące się Lato", co idealnie pasuje do zamieszania wokół prezesa PZPN.
Tak, era Grzegorza Laty w PZPN łatwo się nie skończy. Na stanowisku szefa piłkarskiego związku przetrwał niejedną burzę. Nieraz wydawało się, że to już ten moment, już żegna się z gabinetem prezesa, już usuwa się w cień. Za każdym razem pokazywał wszystkim figę i szedł dalej. On - świetny piłkarz, mierny polityk i…. trochę gorszy prezes.
Mielec
Był 1962 roku, kiedy 12-letni Grześ Lato wraz z bratem Ryszardem przyszedł na trening Stali Mielec. Tam, na łące usianej kretowiskami, po raz pierwszy został zauważony. Trener Kazimierz Drygalski wziął go do drużyny i przez następne lata szkolił na bramkostrzelnego napastnika. Pod koniec lat 60. nastoletni Lato był już członkiem juniorskiej drużyny Stali, która zdobyła trzecie miejsce na mistrzostwach Polski. Do siatki strzelał jak na zawołanie, a w nagrodę dostawał do ręki 400 zł stypendium.
Dziesięć lat po pierwszym występie na łące z kretowiskami, Lato zdobył z seniorską drużyną Stali Mielec mistrzostwo Polski. Na Podkarpaciu zapanowała euforię, a młodego napastnika, w dodatku króla strzelców. noszono na rękach. Selekcjoner drużyny narodowej Kazimierz Górski ociągał się jednak z powołaniem dla zawodnika Stali. Lato długo oglądał mecze kadry w telewizorze w swoim mieszkaniu w Mielcu, a kiedy w końcu dostał powołanie na mecz z Walią w eliminacjach do Mistrzostw Świata 1974, zasiadł na ławce rezerwowych. Nie mógł nie słyszeć, jak kibice na stadionie skandowali do selekcjonera: "Panie Górski, co pan na to, że na ławce siedzi Lato?".
Orzeł
W końcu się udało. Kazimierz Górski posłuchał wezwań kibiców i wstawił Latę do podstawowego składu. Opłaciło się: 20-latek szybko zaczął strzelać gole i zapracował na miano jednego z "orłów Górskiego". Asystował przy słynnej bramce Jana Domarskiego w meczu z Anglią na Wembley, który dał reprezentacji awans na mistrzostwa świata. Na samych mistrzostwach z siedmioma trafieniami został królem strzelców i trafił na usta wszystkich: piłkarzy, kibiców i trenerów zagranicznych klubów.
Nikt w reprezentacji nie osiągnął tyle, co Lato. Złoto i srebro olimpijskie, trzy występy na mistrzostwach świata (dwa zwieńczone brązowym medalem), 100 oficjalnych meczów w drużynie narodowej, dwa tytuły mistrza Polski i kilka tytułów króla strzelca. W biało-czerwonych barwach Lato grał 1982 roku.
Jan Tomaszewski był bramkarzem w drużynie "orłów Górskiego". – Każdemu oczy wydrapię, który powie na niego cokolwiek, jako na piłkarza. Dzięki niemu przeżyłem wspaniałe chwile. Pod Grzegorza trener Kazimierz Górski niejednokrotnie ustawiał taktykę. Doskonały w defensywie, miał niezwykły fart do bramek, potrafił zabiegać obrońców. O Grzegorzu piłkarzu mogę mówić w samych superlatywach. Wie Pan, nie bałem się puścić gola, bo wiedziałem, że Grzegorz strzeli - wspomina w rozmowie z naTemat.
Polityka
Chciałby się pan kiedyś zająć polityką? - takie pytanie w połowie lat 90. zadali Lacie dziennikarze podkarpackiego dziennika "Super Nowości". – Absolutnie nie. Nie mógłbym przez kilkanaście godzin siedzieć w ławie sejmowej i słuchać czyjegoś sprawozdania. Nie leży to w moim charakterze – odpowiedział. Szybko zmienił zdanie.
W 2001 roku, kiedy dostał się do Senatu z list SLD, w jego charakterze leżało już siedzenie w ławie sejmowej i słuchanie czyjegoś sprawozdania. Jakim był politykiem? Mówi Longin Pastusiak, ówczesny Marszałek Senatu i klubowy kolega Laty: – Bardzo zdyscyplinowany, uczestniczył regularnie w posiedzeniach, nie wyróżniał się negatywnie, ale też nie grzeszył aktywnością. W kuluarach był koleżeński, lubiany przez senatorów wszystkich partii.
Pastusiak dodaje jednak, że Lato na tle innych senatorów "wypadał blado". Parlamentarzysta z Podkarpacia nie dał się jednak zbić z politycznego tropu i po zakończeniu kadencji ubiegał się o reelekcję. Dla wyborców też widocznie 'wypadał blado", bo nie udało się wrócić do senackich ław. Potem jeszcze bezskutecznie startował do Parlamentu Europejskiego i Sejmiku Podkarpackiego. Czasy sławy dopiero nadchodziły...
Dyzma
Jeden z działaczy PZPN pytany o karierę Grzegorza Laty w piłkarskim związku mówi krótko: "To taki piłkarski Dyzma". Bo kiedy w 2004 roku zajął miejsce w zarządzie PZPN, wielu kolegów traktowało go z przymrużeniem oka. - On dostał od Boga dar biegania i grania w piłkę, nie dostał daru intelektualnego. Nie krył się z tymi swoimi cechami intelektualnymi: miał swoje żarty, słynny śmiech i uścisk dłoni - mówi Jan Tomaszewski, który kilka lat temu był szefem Komisji Etyki PZPN.
Ten człowiek "bez daru intelektualnego" w 2008 roku został jednak prezesem PZPN. Zdaniem Tomaszewskiego, stanowisko zawdzięcza podkarpackiemu działaczowi Kazimierzowi Greniowi, który jeździł po związkowych okręgach i zbierał poparcie dla Laty. – To Greń jest ojcem sukcesu – dodaje. Ojciec sukcesu odwrócił się od Laty i dziś jest jego najbardziej zagorzałym krytykiem.
Tymczasem Lato trwa na stołku prezesa piłkarskiej centrali, mimo zarzutów, jakie każdego dnia kierowane są pod jego adresem. Stan szkolenia polskich piłkarzy i sportowej infrastruktury to tylko kropla w morzu pretensji. Częściej wskazuje się to, że to on jest twórcą fatalnego wizerunku PZPN. Nie potrafi się wysławiać, słabo przemawia, otacza się gronem starszych działaczy w typie Zdzisława Kręciny. I co z tego? - odpowiada szykując się na kolejną bitwę o przetrwanie w PZPN. Jeśli odejdzie, kibice się ucieszą. Jeśli nie, pozostanie im przez siedzibą PZPN z przykrością zanucić "Endless Summer".
Każdemu oczy wydrapię, który powie na niego cokolwiek, jako na piłkarza. Dzięki niemu przeżyłem wspaniałe chwile. Pod Grzegorza trener Kazimierz Górski niejednokrotnie ustawiał taktykę. Doskonały w defensywie, miał niezwykły fart do bramek, potrafił zabiegać obrońców.
Longin Pastusiak
polityk SLD
Bardzo zdyscyplinowany, uczestniczył regularnie w posiedzeniach, nie wyróżniał się negatywnie, ale też nie grzeszył aktywnością. W kuluarach był koleżeński, lubiany przez senatorów wszystkich partii.