W mniemaniu przeciętnego Kowalskiego polscy piłkarze są leniwi, słabo wyszkoleni technicznie i mają kłopoty z kondycją. Dziwnym trafem zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku Polaków grających w zachodnich klubach. Właśnie dlatego większość fanów chciałaby, aby następcą Smudy został szkoleniowiec z zagranicy. Trener z jakiego kraju byłby najlepszy dla naszych zawodników?
– Przez zamknięty dach było bardzo duszno, nie dało się oddychać. W drugiej połowie zabrakło nam sił – powiedział Jakub Błaszczykowski po remisie z Grecją w meczu otwarcia Euro 2012. Dużo wcześniej w przerwie meczu polskiej Ekstraklasy usłyszeliśmy: Jest niedziela, godzina siedemnasta, pogoda też nie sprzyja do gry w piłkę – tak kiepską grę swojej drużyny usprawiedliwiał Piotr Ćwielong, bądź co bądź gracz Śląska Wrocław, aktualnego mistrza Polski.
Lista absurdalnych wypowiedzi piłkarzy, mających wytłumaczyć ich nieudolność jest tak długa, jak spis polskiego zadłużenia w zagranicznych bankach. Nasi zawodnicy zapominają jednak o infantylnych wymówkach, gdy wyjeżdżają grać do zagranicznego klubu.
– W Polsce jest większy luz. Luz, blues. Nie tyle w zakresie treningu, bo u nas też się ciężko trenuje. Prawda, że we Włoszech dużo ciężej, ale myślę o jedzeniu. Polscy piłkarze odżywiają się tak, jak chcą. W Legii był jeden, który obiady jadał w fast foodach – zdradził w rozmowie z portalem Weszlo.com Błażej Augustyn, po transferze do Catanii. Chyba nikt trafniej nie opisał „profesjonalizmu“ polskich piłkarzy.
Twarda ręka szkoleniowca
Legia Warszawa dwa ostatnie tytuły mistrzowskie zdobyła pod wodzą trenerów, którzy preferowali ciężkie treningi i bardzo oficjalne relacje z piłkarzami. Pierwszy z nich – Dariusz Wdowczyk – jest absolwentem angielskiej szkoły. Dragomir Okuka to przedstawiciel bałkańskiej szkoły.
Fani Wisły do dziś dobrze wspominają Dana Petrescu, chociaż Rumun w Krakowie pracował zaledwie pół roku. Został zwolniony, ponieważ popadł w konflikt z zawodnikami, którym nie podobały się bardzo ciężkie treningi.
Niektórzy kibice uważają jednak, że polskiej kadrze przydałby się trener-zamordysta. Takie podejście do piłkarzy gwarantują trenerzy z Bałkanów, krajów byłego bloku wschodniego oraz Niemcy wyszkoleni w NRD. Po części tę ideologię podzielają też szkoleniowcy z Wysp Brytyjskich, ale wielce wątpliwe, aby ktoś z tego kierunku był zainteresowany prowadzeniem polskiej reprezentacji.
Nie wygramy umiejętnościami, to trzeba sprytem
Jedno z wyjaśnień kompromitującego występu Polaków na Euro brzmi: mamy dobrych piłkarzy, ale sztab szkoleniowy dobrał złą strategię gry. Taktyka ponad wszystko to idea, która przyświeca trenerom z Włoch, Niemiec i Holandii. Ta ostatnia szkoła, za sprawą Johana Cruyffa, odcisnęła swoje piętno w FC Barcelonie, sprawiając, że kataloński klub jest dziś uznawany za najlepszą drużynę w historii futbolu.
W Polsce opcja holenderska nie wchodzi w grę. Nie tylko z uwagi na zakończoną w nie najlepszej atmosferze przygodę z reprezentacją Leo Beenhakkera, ale także kiepską promocję, jaką zrobili Theo Boss i Robert Maaskant. Pierwszy nie zagrzał długo miejsca na ławce Polonii Warszawa, drugi co prawda zdobył mistrzostwo kraju z Wisłą, ale w powszechnej opinii był to rezultat słabości naszej ligi, a nie zasługa najbardziej zapalonego kolarza wśród szkoleniowców.
Zatrudnienie selekcjonera z Włoch albo Niemiec jest z kolei tak samo nieprawdopodobne, jak angaż dobrego trenera z Anglii. Co prawda Irlandii, od której nasza kadra nie odstaje poziomem, udało się skusić Giovanniego Trapattoniego, ale „Trap“ jest wyjątkiem potwierdzającym regułę – Włosi nie lubią pracować poza ojczyzną.
Piłka to zabawa, więc cieszmy się grą
Najatrakcyjniejszy futbol na świecie gra obecnie reprezentacja Hiszpanii. Mistrzowie Europy z 2008 roku i świata z 2010 tylko raz w swojej historii powierzyli kadrę w ręce obcokrajowca. W latach 1969-80 La Roję prowadził Węgier Ladislao Kubala. Później za reprezentację zawsze odpowiadał Hiszpan.
Iberyjska strategia oparta jest grze zespołowej, mającej przynosić radość wszystkim zainteresowanym – od zawodników po kibiców. Podobne założenie stawiają sobie za cel szkoleniowcy latynoamerykańscy. Przed mundialem w RPA chęć prowadzenia polskiej kadry wyrazili m. in. Hiszpan Javier Clemente i Meksykanin Javier Aguirre.
Standardy Primera Division do Ekstraklasy przed kilka lat temu próbował wprowadzić duet Mirosław Trzeciak – Jan Urban. Początek był piorunujący – Legia pod ich wodzą wygrała siedem pierwszych spotkań sezonu 2007/08, lecz ostatecznie przez trzy lata nie była w stanie zdobyć upragnionego przez kibiców mistrzostwa kraju.
Nie wiadomo zatem, czy założenia hiszpańskiej piłki nie są zbyt trudne dla polskich piłkarzy. Potwierdzeniem wszystkich wątpliwości, jakie są z tym związane, jest porażka 0:6, jakiej reprezentacja Polski doznała w rywalizacji z kadrą Vicente del Bosque.
Kto za sterem kadry?
Dzisiaj o godzinie 13 odbyła się konferencja prezesa PZPN Grzegorza Lato. Na spotkaniu z dziennikarzami obecny był też Stefan Majewski, obecnie trener młodzieżowej reprezentacji Polski. Podejrzewano, że zostanie on tymczasowym następcą Smudy, do czasu wyboru nowego szkoleniowca naszej kadry.
Prezes Lato stwierdził jednak, że związek ogłosi nazwisko nowego trenera najwcześniej po zakończeniu Euro. Wykluczone jest zatem powoływanie tymczasowego selekcjonera. Nowy szkoleniowiec ma poprowadzić zespół w kolejnym spotkaniu kadry.
Otwarta zostaje kwestia, czy będzie nim Polak, czy obcokrajowiec. Jeśli miałby to być trener z zagranicy, szkoleniowca z jakiego kraju najchętniej ujrzelibyście za sterem polskiej kadry?