Niezły piłkarz, słaby dyrektor sportowy, świetny komentator. Kto to taki? Mirosław Trzeciak. Z tym ostatnim wielu się nie zgodzi. Szczególnie nieprzychylny jest mu serwis Weszlo.com, co parę dni ostro atakujący go za przeróżne wypowiedzi. Ostatni tekst zakończyli apelem „skończ pier….ć”. Zwykle zgadzam się z tym, co pojawia się na Weszlo. Tym razem nie.
Trzeciak to łatwy cel. Jako autor największej transferowej pomyłki w dziejach polskiego piłkarstwa nie będzie miał jeszcze długo spokoju. Jego słowa „Lewandowski? Dzięki, mamy Arruabarrenę” zapiszą się w historii polskiej piłki równie mocno jak „Panie Epstein, muzyka gitarowa się kończy” – wypowiedziane do menadżera Beatlesów w ’62 roku, w historii brytyjskiej muzyki. Wystarczy że coś powie, a już czeka replika - „on odrzucił Lewandowskiego! G… się zna!”.
Ale kto nie popełnia błędów? Alex Ferguson odrzucił kiedyś lekką ręką Diego Forlana. I co, zna się na piłce? Piłkarze Manchesteru też mogliby powiedzieć "stary się nie zna, przecież odrzucił Forlana”. W La Masi nie poznali się na Albie, teraz chcą płacić za niego ciężkie pieniądze. Trenerzy Barcelony również się nie znają?
Trzeciak ma wady. Nadużywa słów „niesamowity”, „wspaniały”, „to niepojęte, jak on to zrobił!”. To znaczy – dla niektórych to wady. Dla mnie to ogromny plus, że zachwyca się meczem, nawet jeśli nie stoi na najwyższym poziomie. Czasem potrafi tym zarazić. Jest wyrazisty, jak żaden inny ekspert TVP na tych mistrzostwach.
Po kilku meczach, których nie oglądałem ze stuprocentową uwagą zadawałem pytanie: Kto był tutaj ekspertem, Gilewicz, czy Juskowiak? Pytałem, bo oni dwaj są również bezbarwni i nudni.
Juskowiak nie przeżywa spotkania, które komentuje. W jego głosie jest tyle emocji, co w maszynie do losowania Lotto. Trzeciak zachwyca się niuansami, których ja często nie dostrzegam. W każdym meczu znajdzie okazje by powiedzieć coś ciekawego. Wiedzieliście np. że w meczu Hiszpania – Szwajcaria na Mundialu w RPA bramkarz Szwajcarów przebiegł 7 kilometrów?
Niektórzy zarzucają mu, że się nie zna, że krytykując Buffona, albo Di Natale, deprecjonuje klasę zawodników lepszych od siebie. Bądźmy poważni – jeśli polski ekspert miałby być lepszym zawodnikiem od tych biegających po boisku, to każde spotkanie musiałby komentować Zbigniew Boniek, względnie Włodzimierz Lubański. Tyle że ten drugi straszliwie przynudza.
Pomyślałem jednak, że jeśli chodzi o zarzuty merytoryczne, to „Franek” najlepiej obroni się sam. Gdy rozmawiałem z nim przed meczem z Czechami, poruszyłem kwestię zarzutów Weszło.
– To moje zdanie, nie wszyscy muszą się z tym zgadzać. Ale z całym szacunkiem, myślę, że widziałem więcej meczów niż osoby z portali internetowych. Buffon? Tak powiedziałem, że to już nie ten refleks co kiedyś i to podtrzymuje. Pamiętajmy, że to zawodnik po wielu ciężkich kontuzjach i to naturalnie wpływa na refleks. Oczywiście, nadrabia to doświadczeniem, kapitalnie się ustawia i dlatego puszcza tak mało goli.
Pytam o Di Natale – podczas transmisji Trzeciak powiedział, że to zawodnik ani szybki, ani świetny technicznie… a po paru minutach Di Natale strzelił piękną bramkę.
– Nie chciałem powiedzieć, że Di Natale jest wolny, ani surowy technicznie. Ale też na szybkości to on nie bazuje – ktoś powie, że jest szybszy od Balotelliego i Casanno? To inny typ zawodnika, niezwykle inteligentny, świetnie się ustawiający, grający na pograniczu spalonego. Tak właśnie strzelił bramkę Hiszpanom.
Czy te komentarze go obchodzą?
– Są w Polsce serwisy, które dla klikalności skrytykują nawet widelec. Weszło.com do nich należy.