Dla Anikó i Marlona nauka języków jest prawdziwą pasją.
Dla Anikó i Marlona nauka języków jest prawdziwą pasją. Fot. "Więcej niż słówka" / YouTube

On Brazylijczyk, ona Węgierka, łącznie mówią w 14 językach. Spośród wszystkich krajów na świecie do życia wybrali Polskę, spośród wszystkich miast – Gliwice. O codziennych sprawach najchętniej mówią po polsku, o tajemnicach – wyłącznie po węgiersku. Anikó i Marlon to małżeństwo poliglotów, które nawet bardziej niż mnogością języków obcych, czaruje pozytywną energią i oszałamiającą wręcz życzliwością.

REKLAMA
Pochwalcie się – jakich języków już zdążyliście się nauczyć?
Anikó: Komunikatywnie mówię już po angielsku, polsku, hiszpańsku, w brazylijskiej odmianie portugalskiego i po francusku. Ostatnio szlifuję indonezyjski, bo szukam języków dalekich od kultury europejskiej.
Marlon: Ja posługuję się polskim, portugalskim, angielskim, hiszpańskim, niemieckim, francuskim, Esperanto, japońskim, koreańskim, arabskim z Egiptu, serbskim, węgierskim i tureckim. Oprócz tych, które wymieniłem, przeznaczam jeszcze czas na naukę innych.
Posługiwanie się tyloma językami nie wprowadza zamętu w głowie? Zdarza się wam mieszać zwroty z różnych języków?
Marlon: Nie mogę zaprzeczyć, że tak bywa. Do dzisiaj czasami mylimy węgierski z polskim, lub portugalski z hiszpańskim, kiedy rozmawiamy z żoną w domu. Chociaż moim zdaniem tak samo, jak można robić kilka rzeczy jednoczesne, można też władać różnymi językami. W szkole uczymy się w ciągu jednego tygodnia kilkunastu przedmiotów naraz i jakoś sobie z tym radzimy, prawda?
Anikó: Przed kilkoma laty mieszały mi się portugalski i hiszpański, i to wkurzyło mnie na tyle, że postanowiłam odłożyć jeden na później i skupić się na drugim. Gdy już doszłam do momentu, kiedy biegle mówiłam po hiszpańsku i czułam, że utrwaliłam sporo rzeczy, wzięłam się do poważnej roboty i po prostu przetłumaczyłam zbiór kilkuset hiszpańskich zdań na portugalski.
W jakim języku myślicie, śnicie?
Anikó: Myślimy w języku, w którym w danej chwili mówimy. Rozmawiając z kimś po polsku, nie formułuję już zdania po węgiersku w mojej głowie, bo to zajęłoby za dużo czasu. Aby umieć myśleć w danym języku, trzeba utrwalać sobie, jak najwięcej wyrażeń i struktur gramatycznych.
A jeśli chodzi o sny, to bardziej skomplikowany temat. Pamiętam, że na początku mojej przygody z polszczyzną zdarzyło mi się śnić właśnie po polsku. W owym śnie wypowiedziałam proste zdania, ale rano byłam wniebowzięta na samą myśl, że język polski wkradł się do mojej podświadomości.
Marlon: Ja myślę, że tak dużo mówię na co dzień, że najczęściej mam "nieme" sny. Oczywiście od czasu do czasu śnię coś w jakimś języku obcym, np. po polsku lub po japońsku. Już mi się zdarzyło, że śniło mi się nawet w języku, którego jeszcze nie znam, ale którego planuję kiedyś się uczyć.
logo
Nauka języków zachęca do częstych podróży. Fot. Anikó Couto-Szalay
Jak mówi się u was w domu?
Marlon: Język, którego używamy zależy od tematu, lub aktualnej potrzeby. Czasami chcemy raptem przekazać informacje dotyczące zmian w planie dnia i wybieramy polski. Dla samej zabawy posługujemy się angielskim i dla przypomnienia początku naszej znajomości wymieniamy parę słów po hiszpańsku. Kiedy jednak na przykład chcemy o czymś tajemniczym rozmawiać w miejscu publicznym, wolimy "przeskoczyć" na węgierski...
A jak wam poszło z polskim? Moim zdaniem radzicie sobie znakomicie. Ile czasu zajęła wam nauka naszego języka?
Anikó: Uczę się polskiego od ponad 7 lat, nieustannie go szlifuję. Nieraz nawet sięgam po słownik poprawnej polszczyzny lub po zwykły zeszyt ćwiczeń gramatycznych, aby odświeżyć zasady odmiany liczebników… Moim zdaniem nauka czegokolwiek, a więc też obcego języka, jest niekończącym się procesem. Język jest żywym, dynamicznie zmieniającym się "bytem", który codziennie może nas zaskoczyć nowymi użyciami pewnych wyrażeń.
Na przykład takie słowo "gderliwy". Niedawno natknęłam się na nie w jakimś kwestionariuszu. Słyszałam wcześniej słowo "gderać", ale nie wiedziałam, że z tego tworzy się całą rodzinę słów: "gderała", "gderliwy"…
Marlon: Ja, polskiego zacząłem się uczyć jeszcze na studiach, bo umierałem z ciekawości o czym dwie Polki, moje koleżanki z roku, szepczą między sobą. Więc kupiłem podręcznik, a żeby mieć kontakt z "żywym" językiem, wyszukiwałem na portalach społecznościowych osoby o polskich imionach: Agnieszki, Asie, Kasie, Tomków, i po prostu do nich pisałem: "Cześć, jestem Marlon z Brazylii. Uczę się polskiego i chciałbym go z tobą poćwiczyć". A po dwóch latach przyjechałem tutaj i zdałem państwowy egzamin z polskiego jako języka obcego na poziomie B2.
Polski ma opinię najtrudniejszego języka na świecie – zgadzacie się z tym?
Marlon: Jeśli chodzi o poziom trudności polszczyzny, ośmielam się kategorycznie twierdzić, że wasz język nie należy do grona najbardziej skomplikowanych na Ziemi. Mogę dokładnie wyjaśnić, dlaczego uważam język polski za całkowicie "oswajalną bestię”. Popatrz na rzeczowniki – macie ich trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki. A w Afryce są języki, jak suahili, które różnicują wszystkie przedmioty, miejsca, osoby, zwierzęta, uczucia, pojęcia i tak dalej w kilka kategorii, które działają jak rodzaje gramatyczne. Każda kategoria ma swój zestaw przedrostków – tak, prefiksów, a nie końcówek! – i trzeba je dodawać do każdego wyrazu każdej klasy gramatycznej, towarzyszącej danemu słowu… A takich rodzajów jest w suahili dwanaście!
Albo weźmy liczbę rzeczownika. W polskim mamy pojedynczą i mnogą. A na przykład w arabskim, liczbę mnogą tworzy się za pomocą infiksów. Ponieważ arabski jest językiem, którego słowotwórstwo opiera się na trzyliterowych rdzeniach spółgłoskowych, przekształca się więc samogłoski, aby stworzyć liczbę mnogą. Jakby tego było mało, jest dziewięć modeli zmiany samogłosek, a niektóre słowa podpadają pod więcej niż jeden z nich...
Mnie przekonałeś. Dlaczego postanowiliście zamieszkać akurat w Polsce?
Anikó: Mnie przyciągnęła polszczyzna, zatrzymali ludzie, a małżeństwo z Marlonem przekonało, że Polska to kraj naszej przyszłości. Niezależnie od siebie, postanowiliśmy przyjechać tutaj, nasza miłość rozkwitła w Gliwicach, więc nie widzimy żadnej potrzeby opuszczenia tego kraju.
Poznaliście się dzięki pasji do języków?
Marlon: Pojechałem do Serbii kilka razy przez Węgry i zakochałem się… w kolejnym języku obcym. Węgierskiego zacząłem uczyć się więc jeszcze zanim poznałem Anikó.
Anikó: Marlon potrzebował porady od native'a. A ja zapragnęłam poznać hiszpański i ten oto Brazylijczyk zaoferował mi pomocną dłoń.
Dla Polaka synonimem trudnego, niezrozumiałego języka jest właśnie węgierski. To samo Węgrzy myślą o polskim?
Anikó: Węgrzy też są zdania, że nasz własny język należy do najtrudniejszych na świecie! To język wyizolowany w Europie Środkowej, podczas gdy nasi sąsiedzi bez trudu się ze sobą dogadują. I dlatego jesteśmy niemal zobowiązani do nauki co najmniej jednego obcego języka.
Ale my o waszym języku myślimy w inny sposób: polski jest tym wśród języków słowiańskich, co francuski wśród romańskich. Innymi słowy, dla uszu Węgra polski jest najbardziej melodyjnym i romantycznym językiem słowiańskim. Gdy po raz pierwszy go usłyszałam, pomyślałam: nie wiem, jaki to jest język, ale brzmi jak coś pomiędzy rosyjskim a francuskim. Miałam wtedy 16 lat. Trzy lata później, zapukałam do drzwi sekretariatu wydziału polonistyki słynnej uczelni ELTE w Budapeszcie i od tego momentu polski i ja jesteśmy nieodłącznymi przyjaciółmi.
Co było dla was najtrudniejsze? Odmiana przez przypadki? Wyjątki?
Marlon: Mnie trudności zawsze sprawiała – i dalej sprawia – wymowa. Dlatego wciąż mam akcent. Odmiana nie była aż tak trudna, ale wymagała wielu ćwiczeń.
Anikó: Węgierski ma kilkukrotnie więcej przypadków, więc ja też nie męczyłam się z nią zbytnio. Myślę, że największe były bariery komunikacyjne, kiedy trzeba było powiedzieć coś publicznie po polsku.
Skoro jesteśmy już przy trudnościach… Sama uczę się chińskiego – jesteście zdania, że modnych teraz języków azjatyckich mieszkaniec Zachodu może nauczyć się tak samo szybko, jak wszystkich innych?
Marlon: Jeśli chodzi o mówienie, to zdołamy opanować języki azjatyckie bardzo szybko. Ze względu na ich uproszczoną gramatykę, mniej czasu nam zajmuje ich nauka. Często nie różnicują czasów gramatycznych, prawie w ogóle nie odmieniają się, nie posiadają ani rodzaju ani podziału na liczbę pojedynczą i mnogą, to ułatwia sprawę.
Zaczynam podejrzewać, że nie jestem uzdolniona językowo…
Anikó: Jeśli chodzi o języki obce, nie można mówić o talencie - każdy ma równe szanse. To, co potocznie nazywamy talentem, jest tak naprawdę ciekawością i chęcią odkrycia nowego świata. Trzeba tylko uświadomić sobie, że każdy ma swój sposób uczenia się języka. Jedni wolą rozmawiać z native’ami, drudzy chcą czytać, jeszcze inni preferują robienie ćwiczeń gramatycznych.
Marlon: Trzeba dobrze poznać swój styl nauki. To uczeń powinien decydować, jak to robić.
To nie do pomyślenia w polskiej szkole. U nas dzieci przez lata uczą się gramatyki angielskiego czy niemieckiego, a kiedy wreszcie wyjeżdżają za granicę, nagle są jak oniemiałe.
Marlon: Myślę, że problem nie polega na tym, że w szkole stosują taką a nie inną metodę nauki, ale na tym, że oczekuje się, że wszyscy uczniowie potrafią nauczyć się tego samego materiału w identyczny sposób.
No więc – jak się uczyć?
Anikó: Na początku, najlepiej sobie odpuścić wszystko, czego na daną chwilę nie potrzebujemy, na przykład słowa, które nie mają nic wspólnego z naszym życiem. Ja na przykład, nie umiem jeździć na nartach, więc na pewno przeskakuję ten wyraz w rozdziale "Sporty / Czas wolny" w swoim podręczniku. Specjalnie poszukam natomiast wyrażeń, których prawdopodobnie użyję w rozmowie, jak na przykład "beczka na wino” lub "zbiór winogron”, żeby umieć rozmawiać o mojej rodzinie i jej ulubionej czynności – produkcji wina.
Marlon: Pisaliśmy o tym w książkach "Sekrety poliglotów”, "Więcej niż Słówka” i prowadzimy na ten temat szkolenia. Można skupiać się całkowicie na uczeniu się zdań w pewnym kontekście, o czym wspomina też nasz kolega Konrad Jerzak vel Dobosz w książce "Sekrety poliglotów”. Podsuwam też pomysł, aby jak najprędzej zacząć nagrywać siebie podczas nauki. Warto to robić na dwa sposoby – mechanicznie, trzymając przed sobą zeszyt z napisanymi przez nas własnoręcznie zdaniami. Czytamy je, starając się mówić jak najbardziej naturalnie.
Drugi sposób, to mówienie spontaniczne, na dowolny temat. Można na przykład wyobrazić sobie, że z kimś rozmawiamy. Takie nagrania mogą trwać od kilku sekund do 3 minut. Nie mogą być za długie, bo po nagraniu musimy je przesłuchać, aby przeanalizować swój sposób mówienia i ocenić samego siebie.
Warto też prowadzić tak zwane "rozmowy ograniczone" z jakimś nauczycielem lub nativem. Określamy na początku rozmowy temat, aby ograniczyć zasób słów używanych w trakcie konwersacji. Druga osoba bardziej nas słucha niż rzeczywiście rozmawia. Coś komentuje, ale musi się trzymać tematu i powstrzymywać się, abyśmy naprawdę czerpali korzyść z takiej rozmowy. Do rozmowy ograniczonej powinniśmy przygotować się wcześniej, najlepiej po wykonaniu kilku nagrań. Więcej wskazówek możesz znaleźć na naszej stronie internetowej.

Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl