Odporność psychiczną kojarzymy z dystansowaniem się od ludzi i własnych emocji. Hardym spojrzeniem w oczy i zaciskaniem pięści. Postaciami nieustraszonych policjantów i psychopatycznych morderców. Tymczasem według psychologów prawdziwa siła psychiki przejawia się w podejściu do siebie i pozornie mało istotnych nawykach.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Zdaniem badającego odporność psychiczną mediatora i antropologa z Columbia University, doktora Aldo Civico, o skuteczności w osiąganiu wyznaczonych celów decyduje w ostatecznym rozrachunku nie tyle wrodzony talent czy inteligencja, ile odporność psychiczna. Zbiór cech kryjących się pod tym nie do końca jasnym pojęciem łączy ludzi sukcesu niezależnie od obranej przez nich dziedziny.
Nagroda? Nie dziś!
W eksperymencie stanfordzkim (ale nie tym najsławniejszym, więziennym) kilkuletnie dzieci były zostawiane same w pokoju na kwadrans. Badacz mówił im, że mogą zjeść leżącą przed nimi piankę marshmallow, ale jeśli poczekają na jego powrót, dostaną w nagrodę drugą. Nie trudno się domyślić, że niektóre z dzieci zjadały piankę od razu po jego wyjściu, a inne powstrzymywały się do jego powrotu. Na właściwe wyniki badań trzeba było jednak poczekać kilkanaście lat.
Okazało się, że dzieci, które potrafiły poczekać ze zjedzeniem słodyczy jako dorosłe osoby nie tylko miały niższy indeks masy ciała, ale też osiągnęły znacznie wyższe wyniki ma egzaminach kończących szkołę średnią i odniosły większe sukcesy zawodowe, niż łakomi rówieśnicy.
Umiejętność odwlekania krótkotrwałej przyjemności w imię późniejszej, większej nagrody jest kluczowa na wielu etapach życia. Zaczyna się już w szkole, kiedy musimy zadecydować czy w pierwszej kolejności będziemy się uczyć czy bawić, swój ciąg dalszy ma na studiach, a potem w życiu zawodowym.
Emocje pod kontrolą
– Wyważenie poziomu emocji jest niezwykle istotne w codziennym funkcjonowaniu. Nie skaczę z radości po sukcesie, ale też staram się nie popadać w przygnębienie czy złość po porażce. Co nie znaczy oczywiście, że nie potrafię szczerze cieszyć się i smucić. Kiedyś nie miałem tej umiejętność. Musiałem ją w sobie wypracować i zajęło mi to kilka ładnych lat. Tego rodzaju zrównoważenie pozwala przede wszystkim zarządzać siłami i energią psychiczną, i to nie tylko w sytuacjach ekstremalnych, ale właściwie każdego dnia – mówi w rozmowie z Bliss medalista, Mateusz Kusznierewicz.
Kontrolowanie emocji nie ma nic wspólnego z chłodem czy przybieraniem masek. To umiejętność, którą każdy z nas nabywa w jakimś stopniu w procesie socjalizacji, ucząc się, że łzy i tupanie nogą nie są najlepszym sposobem na komunikację z otoczeniem. Silne psychicznie osoby rozwijają ją najczęściej na ponadpodstawowym poziomie, mając świadomość, że emocje na wodzy nie tylko pomagają w stresujących sytuacjach, ale też pozwalają radzić sobie choćby z chamstwem.
Diabeł w szczegółach
Widzisz całościowo, a nie szczegółowo? Wspaniałe podejście. Na przykład do oceny innych i ich działań. Jednak w pracy nie zwracanie uwagi na szczegóły najczęściej prędzej czy później przyniesie efekty. Dalekie od wymarzonych.
Przykładanie wagi do szczegółów, niezależnie od tego czy będą to perfekcyjnie wyprasowane, śnieżnobiałe mankiety czy starannie napisana prezentacja sprawia, że w oczach innych wydajemy się osobami profesjonalnymi i odpowiedzialnymi. I to nawet, jeśli szczegół z pozoru jest nieistotny. Zwracanie uwagi na drobnostki, to też znakomity trening dla koncentracji i nawyk, który przydaje się w chwilach stresu czy dekoncentracji.
– To oczywiście znakomity nawyk, ale powinien zaczynać się od umiejętności rozróżnienia, które szczegóły są najistotniejsze i dlaczego. Kiedy jedziemy samochodem musimy jednocześnie patrzeć na drogę, ale nie możemy ignorować kontrolek i innych kierowców. Podobnie jest w życiu zawodowym. Powinniśmy doskonalić umiejętność płynnego przechodzenia z wizji ogólnej do szczegółowej, nie popadając w małostkowość, ani przesadne wizjonerstwo – komentuje psychoterapeuta Mieczysław Jaskulski.
Jak mieć pewność?
Wszyscy znamy osoby manifestujące na każdym kroku swoją pewność siebie. Jednak prawdziwa pewność siebie wiąże się przede wszystkim ze świadomością swoich mocnych stron i ograniczeń, która pomaga odnaleźć się w każdej sytuacji.
– Zawsze starałem się budować pewności siebie na zdarzeniach z mojego życia. Realistycznie oceniam swoje słabe i mocne strony. Samo zdefiniowanie braków jest początkiem pracy nad sobą i nie powinno zmniejszać pewności siebie, ale dawać siłę, ponieważ często oszczędza zawodów czy zaskoczeń. Nie należy deprecjonować nawet małych sukcesów, ponieważ stanowią one cegiełki w budowaniu pewności siebie. Kiedy córka mówi mi, że jestem najlepszym Tatą na świecie, nic nie jest w stanie tego dnia mnie zatrzymać ani załamać. Budowanie pewności siebie to niekończąca się praca i inwestycja na lata – komentuje Mateusz Kusznierewicz.
Eye of a tiger
Pewien dziennikarz zapytał Muhammada Aliego u szczytu kariery ile przysiadów robi podczas codziennego treningu. Pięściarz odpowiedział, że nie wie, zaczyna liczyć je, kiedy czuje ból, bo dopiero wtedy zaczyna być dla niego ważne, ile jeszcze zdoła ich zrobić.
Ludźmi rządzą przyzwyczajenia. Jeśli odpuszczamy w momencie, w którym zaczyna być nam ciężko, jest więcej niż prawdopodobne, że kiedy następnym razem na naszej drodze napotkamy przeszkodę, również ją ominiemy. W końcu zrobiliśmy tak ostatnio i nic strasznego się nie stało. Starając się stawić czoła przeciwnościom budujemy obraz siebie, jako osoby, która walczy, a jeśli nasze starania przyniosą rezultat, następnym razem będzie nam o wiele łatwiej podjąć wyzwanie.
Magia wdzięczności
„Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą, każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu” – pisał barokowy poeta brytyjski John Donne. Podobnie w drodze na nasze prywatne ośmiotysięczniki zazwyczaj nie jesteśmy sami. Nawet jeśli ostatnią prostą pokonaliśmy bez eskorty, ktoś nam tę wędrówkę umożliwił. Zatrudniający nas dwa lata wcześniej szef, czy wspierająca druga połówka. Mamy tendencję do zachłystywania się własnymi sukcesami, podobnie jak dystansowania się od swoich porażek. Tyle, że większość sukcesów ma wielu ojców. Ta prosta prawda pomaga w budowaniu pewności siebie bez popadania w samouwielbienie, a w środowisku zawodowym bywa, że po prostu się opłaca.
Drugą stronę medalu stanowi umiejętność brania odpowiedzialności za własne niepowodzenia i nie szukania winy w otoczeniu. To akurat zabieg tyle prosty, co dość bolesny. Zamiast zastanawiać się, które z zewnętrznych czynników zaczęły szwankować, wystarczy poszperać w pamięci. Nawet jeśli okoliczności rzeczywiście nie były sprzyjające, taki rachunek sumienia przydaje się na drodze do samodoskonalenia.
Nieżelazna dyscyplina
Straszna dyscyplina, czyli „łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić” kojarzy się nam w pierwszej kolejności z nieprzyjemnym przymusem. W istocie za dyscypliną kryje się nic innego jak wypracowanie sobie odpowiednich nawyków. Baletnice także poza sceną poruszają się z niezwykłą gracją, a były wojskowy perfekcyjnie pastuje buty i składa swoje rzeczy w kostkę. Nie robią tego ze względu na dyscyplinę, ale ze względu na wieloletnie nawyki.
Oczywiście nie od razu Rzym zbudowano, osoba kładąca się spać o 4 nie zacznie być z dnia na dzień rannym ptaszkiem, ale może stopniowo wprowadzać dyscyplinę zmieniając przyzwyczajenia. Nienawidzimy tyranii, nawet jeśli sami ją sobie narzucamy, dlatego przy zmianie przyzwyczajeń łatwiej ze sobą pertraktować, niż od razu wprowadzać restrykcyjne ograniczenia.
– Przed przełamaniem swojego oporu zawsze najlepiej zrozumieć skąd się bierze, zracjonalizować własny lęk, zamiast „łamać charakter”. Inaczej możemy fatalnie czuć się z narzuconą dyscypliną i nie będzie chodziło jedynie o trudności. Myślę, że przełamywanie własnych złych przyzwyczajeń można porównać z otwieraniem zacinającej się szafki. Możemy się z nią szarpać i stosować siłę, ale wtedy zachodzi prawdopodobieństwo, że wyrwiemy ją z zawiasów. Lepiej znaleźć mniej inwazyjną metodę – kwituje psychoterapeuta, Mieczysław Jaskulski.
Szkoda energii
W przeprowadzonym niedawno w College of William and Mary badaniu psychologowie przeprowadzili złożone wywiady z ponad 800 przedsiębiorcami. Usiłowali wyodrębnić zależności zauważyli, że ci, którzy odnosili największe sukcesy zawodowe mieli dwie cechy wspólne: zupełnie nie przejmowali się opinią innych na swój temat i mieli problemy z wyobrażeniem sobie niepowodzeń. Nie marnowali energii na stresowanie się możliwością porażki i nie przerażała ich jej ewentualność, ponieważ uznawali ją za naturalny element drogi do osiągnięcia wyznaczonych długofalowych celów.
Takie podejście sprawdza się w każdej dziedzinie życia. Kiedy odchudzamy się (i jeden batonik przekreśla nasze plany), ale też kiedy usiłujemy nauczyć się jeździć na nartach po 60. czy przekwalifikować się zawodowo.
Informacja zwrotna
Kiedy Mateusz Kusznierewicz wrócił z Igrzysk Olimpijskich w Sydney bez medalu, na który liczył po wygranej w Atlancie cztery lata, wcześniej początkowo był wściekły z powodu niepowodzenia. Jednak zamiast zatracać się we własnych negatywnych emocjach i roztrząsaniu porażki, postanowił wyciągnąć z niej lekcję.
– Kupiłem zeszyt, w którym bardzo skrupulatnie rozpisałem powody, dla których nie stanąłem na podium. Te notatki pozwoliły mi spojrzeć na sytuację z boku, ułatwiły przeanalizowanie sytuacji na chłodno. Wyciągnąłem wnioski i postanowiłem pracować dalej. Do dziś w podobnych sytuacjach zamiast dać się ponieść emocjom sięgam po zeszyt – opowiada medalista. Cztery lata po Sydney Mateusz po raz kolejny stanął na podium olimpijskim.