
W nerwach mówimy różne rzeczy i właśnie nerwami pani Barbara Imos, żona Dariusza "Tigera" Michalczewskiego próbuje wyjaśnić, dlaczego wezwała policję. Dziś tego żałuje, choć jeszcze w trakcie przeszukania domu twierdziła podobno, że mąż znęca się nad nią od 2009 roku.
REKLAMA
Dariusz Michalczewski został zatrzymany pod zarzutem pobicia żony i posiadania narkotyków – taka informacja zelektryzowała wczoraj wszystkich fanów sportu. Nie tylko w Polsce, ale i za Odrą, gdzie Michalczewski również jest legendą. Dziś żona pięściarza i jego adwokat przekują, że nic takiego nie miało miejsca, a przyjazd policji spowodowany był zwykłą małżeńską sprzeczką.
Barbara Imos żałuje dziś tego, że dzwoniła na policję z prośbą o pomoc. Jak przekonywała dziennikarzy "Faktu" już dwie godziny po zatrzymaniu męża, w jej małżeństwie "wszystko jest w porządku". O tym, że żona wspiera swojego męża informuje także prawnik Dariusza Michalczewskiego, Jacek Rochowicz. Jak powiedział dziennikarzom trójmiejskiej "Gazety Wyborczej", Barbara Imos stoi za mężem murem i nie było mowy o żadnej przemocy.
To o tyle ciekawe, że w trakcie zatrzymania i przeszukania mieszkania Michalczewskich pani Barbara miała skarżyć się funkcjonariuszom, że mąż znęca się nad nią fizycznie lub psychicznie już od 2009 roku. Czyli niemal od początku ich małżeństwa. Dziś przekonuje, że wczoraj miała miejsce normalna, nic nie znacząca kłótnia małżeńska i nie zamierza wnosić żadnej skargi na swojego męża.
A co ze znalezioną w mieszkaniu torebką w której znaleziono śladowe ilości kokainy? Adwokat przekonuje, że mógł ją zostawić jeden z kibiców i fanów sportowca, jacy często podobno są gośćmi w domu Michalczewskich.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
