To już dziś. 20 czerwca jest ostatnim dniem, w którym pracujemy na państwo. Wszystko, co do tej pory zarobił statystyczny Polak, poszło na funkcjonowanie państwa. Od jutra zaczniemy zarabiać sami na siebie - informuje Centrum im. Adama Smitha.
W tym roku na rzecz rządu pracowaliśmy 172 dni, w zeszłym roku miało być to 175 dni, ale okazało się, że ministrowie zwiększyli wydatki budżetowe i na siebie zaczęliśmy zarabiać dopiero 7 lipca. Gdyby całą naszą pensję przekazywać państwu, od jutra moglibyśmy nie płacić podatków i brać wszytko do własnej kieszeni
Dzień Wolności Podatkowej od 1997 roku przypada zwykle na okolice 20 czerwca. Zdaniem ekspertów Centrum obniżenie składki rentowej i wprowadzenie dwóch stawek podatku dochodowego nie przyniosło efektu - nadal około pół roku pracujemy na rzecz państwa. Według Andrzeja Sadowskiego, wiceprezydenta CAS, system podatkowy w Polsce nie działa jak należy. - Dziś nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten system zmienić - mówił podczas konferencji. Z kolei Robert Gwiazdowski dodał, że przez to zły system podatkowy polscy przedsiębiorcy traktują państwo jako wroga, bo za pomocą podatków może zniszczyć przedsiębiorców. Problemem nie jest tylko wysokość podatków, ale też interpretacje przepisów podatkowych.
Podatki w dół, łatwiejsze przepisy
Zdaniem ekspertów Centrum im. Adama Smitha od początku transformacji system podatkowy w Polsce był pospiesznie zmieniany i w końcu… przestał być systemem, stał się niespójnym zbiorem skomplikowanych i zależnych od interpretacji przepisów. Podatki, które powinny być proste, przejrzyste i jednakowe dla wszystkich stały się przeszkodą w życiu gospodarczym, ale i społecznym.
CAS od ponad 10 lat lobbuje na rzecz nowego systemu. Ich zdaniem nie ma szans na naprawienie obecnych przepisów, trzeba podatki zaprojektować od nowa. „Nasza propozycja obejmuje nie tylko podatki, ale całość dochodów państwa, w tym zwłaszcza opodatkowanie pracy w postaci m.in. składki na ZUS” - czytamy w informacji.
Według Krzysztofa Dzierżawskiego z CAS powinno się przede wszystkim o połowę zmniejszyć obciążenia związane z pracą - prawie połowa naszej pensji brutto idzie bowiem na różnego rodzaju daniny publiczne: podatek dochodowy, ZUS itp. Dzierżawski pisze w swoim komentarzu, że podatki oprócz złych i mniej złych powinno się wyróżniać inne kategorie. „Horrendalnie wysokie podatki i składki obciążające pracę to daniny okrutne, ponieważ odbierają ludziom pracę i skazują ich na upokarzający status klienta opieki społecznej. Podatek głupi to ten, który każe właścicielom samochodów osobowych montować w autach żelazne kraty – tak, jakby mieli w nich na co dzień przewozić dzikie zwierzęta, chociaż, dalibóg!, nigdy nie przewiozą choćby kota. Głupi podatek to podatek od dochodów firm, czyniący cnotę z poniesionych kosztów; podatek, który sprawia, że upragnionym wynikiem bilansu firmy jest strata.”
Prawie jedna trzecia wpływów budżetowych pochodzi właśnie z opodatkowania pracy. Gdyby pójść za pomysłami ekspertów Smitha i obniżyć je o połowę, trzeba by zapełnić lukę, która powstanie. „Mógłby to być np. podatek od obrotów firm wysokości 1 – 2 punktów procentowych, czy podatek od wartości ich majątku, również jedno- czy dwuprocentowy” przekonuje Dzierżawski.
- Absolutnie jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu - mówi naTemat Roman Rypień, przedsiębiorca z Warszawy. - Wiadomo, że obciążenia pracy są wysokie, ale podatek obrotowy opłacałby się jedynie wielkim firmom, które faktycznie te koszty pracy mają ogromne. Na tym rozwiązaniu straciłyby, moim zdaniem, małe, na przykład rodzinne firmy, które zatrudniają 3-4 osoby. Płacą minimalny ZUS, mają niskie marże, ale wysokie obroty - dodaje.
Warto myśleć o zmianie systemu podatkowego i uproszczeniu przepisów, za tym muszą też iść cięcia budżetowe. Im łatwiej będzie prowadzić biznes, tym lepiej dla wszystkich. Dla budżetu też.