Od kilku lat komputery na całym świecie infekowało bardzo skomplikowane oprogramowanie szpiegujące. System mógł aktywować kamery i mikrofony, nagrywać dźwięki, robić zrzuty ekranu, śledzić pracę klawiatury czy aktywność w sieci. Program za pomocą Bluetootha mógł połączyć się z leżącą blisko komórką, również z niej zbierając informacje. W razie zagrożenia, likwidował wszelkie informacje o sobie. Dzisiaj okazuje się, że za jego stworzeniem stały rządy Izraela oraz Stanów Zjednoczonych, do czego kraje niedawno się przyznały.
Od dawna wszyscy mają świadomość, że najgroźniejszą wojną współcześnie nie jest ewentualność uruchomienia zasobów jądrowych, ale cybernetycznych. W tym przypadku do czynienia mamy jednak z wysoce zaawansowanym programem, tworzonym zapewne od lat, którego struktura jest tak skomplikowana, że jego dokładna analiza zajęłaby co najmniej dziesięć lat. A możliwości tego niezauważalnego i nie zostawiającego po sobie śladów programu każą się dwa razy zastanowić nad naszą transparentnością w internecie.
W świecie, w którym do internetu przenosimy coraz większą część naszego życia, coraz więcej spraw urzędniczych czy bankowych załatwiamy w sieci, a z ludźmi kontaktujemy się przede wszystkim za pomocą elektronicznych urządzeń, taki program w ciągu kilku dni jest w stanie prześwietlić nasze życie na wylot. W grę wchodzą tutaj wszystkie poufne dane, takie jak chociażby hasła do kont bankowych.
Wymierzony we wrogie reżimy
W tym przypadku władze obu krajów tłumaczą, że program stworzony został wyłącznie na potrzeby walki z reżimami pracującymi nad bronią jądrową. Wirus zbierał informacje o działaniach wojskowych oraz pracy badaczy w ośrodkach naukowych. W działania zamieszane były NSA, CIA oraz wojsko izraelskie.
Flame to wirus, który został wykryty dopiero na początku tego roku. Spotykany głównie na Bliskim Wschodzie, program jest jednym z najbardziej zaawansowanych tego typu. Jeden z cenionych ośrodków badawczych zajmujących się tym zagadnieniem, Budapest University of Technology and Economics, niedawno stwierdził: wirus jest najbardziej wyrafinowanym złośliwym oprogramowaniem na jaki kiedykolwiek natrafiliśmy; prawdopodobnie jest to najbardziej skomplikowany wirus jaki kiedykolwiek powstał".
System głębokiej inwigilacji
Flame rozchodzi się po komputerach z systemem Windows poprzez lokalne sieci LAN lub za pomocą połączenia dwóch urządzeń przez gniazdo USB. Program nagrywać może dźwięk, robić zrzuty ekranu, zapisywać aktywność klawiatury oraz ruch w sieci. Poza tym wirus może nagrywać rozmowy prowadzone za pomocą Skype oraz włączać w zainfekowanych komputerach Bluetooth i pobierać dane ze znajdujących się obok kompatybilnych urządzeń, na przykład telefonów komórkowych.
Aby uzmysłowić sobie, jak bardzo zaawansowane jest to oprogramowanie, wystarczy przywołać opinię laboratoriów Kaspersky, które oceniło, że aby przeanalizować je dokładnie, potrzeba około dziesięciu lat. Ośrodek dodaje też, że program działał na szeroką skalę już w 2010 roku, a niektóre jego komponenty były obserwowane nawet w 2007 roku.
Nowe pole bitwy
Firma Symantec, zajmująca się oprogramowaniem antywirusowym w sieci, doniosła, że kiedy wirus został wykryty, w komputerach przez niego zainfekowanych pojawił się komunikat "samobójczy", nakazujący programowi likwidację i zatarcie po sobie wszystkich śladów.
Jak przyznaje wysoko postawiony oficer wywiadu, jest to tylko jeden z elementów cyberwojny - To przygotowywanie pola bitwy na nowy typ ukrytych działań - powiedział anonimowo w rozmowie z Washington Post - Informatyczna inwigilacja Iranu jest posunięta dużo dalej niż stworzenie wirusa Flame - dodaje enigmatycznie.