
Rafał Ziemkiewicz pisze, że "pelikan" – takie "poręczne określenie" – pojawiło się niedawno na Twitterze, niejako właśnie nawiązując do lemingów. Bardzo obrazowo wytłumaczył, co ma na myśli.
Bo łykają wszystko. Oczywiście, wszystko to, co rzuca im prezes albo ośrodki przez niego autoryzowane. Tupolew rozpadł się na wysokości stu metrów? Tak jest, to udowodnione. I uderzył w ziemię kołami, a nie grzbietem, co jest ostatecznym dowodem wybuchu na pokładzie? Tak jest, to również udowodnione. Awantura w Sejmie nie była skutkiem obopólnego zacietrzewienia i, najdelikatniej mówiąc, nieudolności marszałka Kuchcińskiego, tylko zaplanowaną akcją opozycji mającą zabokować ustawę dezubekizacyjną? Tak jest – do niedzieli. Bo w poniedziałek Komendant oznajmia, że to był pucz i chodziło o zablokowanie budżetu państwa, żeby powstała podstawa prawna do rozwiązania Sejmu – więc od poniedziałku tak jest, Komendancie, to był pucz! Czytaj więcej
Faktycznie, znane określenie "jak pelikan", na TT często ostatnio funkcjonuje w różnych kontekstach, ale pod adresem wyborców PiS jest bardziej zauważalne. Widać to było już w okolicach wyborów parlamentarnych. "Łykasz wszystko, jak pelikan? Głosuj na PiS" – żartowano.
A zatem PO miało swoje lemingi, PiS ma swoje pelikany. I teraz, to również uszczypliwość internauty, przynajmniej wiemy, kto z kim walczy w wojnach plemiennych – lemingi z pelikanami. "Pixar mógłby kiedyś zrobić o tym jakiś film" – sugeruje.
Ale to nie wszystko. Internauci sugerują też indory. To bardziej zacietrzewione zwierzaki, nastroszone...Jeden z czytelników felietonu Rafała Ziemkiewicza tak ich właśnie widzi. Twierdzi, że jak rozmawia ze znajomymi, to słyszy, że podobają im się rządy PiS, ale niektóre wypowiedzi liderów mocno irytują. Tu padają nazwiska Kaczyńskiego, Macierewicza, Waszczykowskiego. Błaszczaka. Oto co pisze:
Ja te ich wypowiedzi i postawę nazywam „naindorzeniem” - nastroszą pióra, zrobią srogą minę i tych, na których są wyczuleni próbują „ogulgotać”. A tak przy okazji, na wsi mówi się, że indyki nie lubią czerwonego, więc to porównanie idealnie pasuje do PIS. :) Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie PISowskie „indory” i ich „gulgotanie” to poparcie dla PIS nie byłoby na poziomie 38 procent, a 58. Czytaj więcej
Ostatnio modne jest też określenie "symetryści". Nad nimi swego czasu pochyliła się "Polityka" dosadnie tłumacząc niemal masowe zjawisko w Polsce – że opiera się ono na myśleniu, iż PiS nie robi nic innego, niż robiła Platforma i obie partie są siebie warte. Ich czołowe hasło to: "A za Platformy to..." I, na przykład, radość z 500+.
"Jest ich wielu. Zapewne kilka milionów. Są głosicielami i wyznawcami symetrii, według której nie ma większej różnicy między PiS a innymi partiami. Jeśli już, to taka, że PiS próbuje wreszcie coś zrobić. A rzekome zagrożenie demokracji to zawracanie głowy. PiS uwielbia symetrystów. Czytaj więcej
Można się pośmiać, można wymyślać nowe pojęcia. Bez wątpienia pelikany są wszędzie, nie tylko w PiS, choć właśnie tu najbardziej rzucają się w oczy i na tym już dziś polega ich siła. – Jest część elektoratu PiS, która po prostu wierzy Jarosławowi Kaczyńskiemu, uznaje go za swojego przywódcę, który chce dobrze dla kraju i dla nich. To jest niepodważalne i oczywiste. Ale to nie jest aż tak liczna grupa, choć jest stabilna i gwarantuje stabilny poziom poparcia – mówi politolog prof. Wojciech Cwalina.
Napisz do autorki:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl