Zrobiłam sondę wśród kilkudziesięciu osób i zadałam wszystkim jedno pytanie: „Jakie drobne zachowania u ludzi sprawiają, że skacze ci ciśnienie i bierzesz człowieka za (za przeproszeniem) chama?”. Reakcje? Najczęstsza:„Przecież to temat rzeka!” W sumie zebrałam 55 takich „drobnych” zachowań. Najgorsze jest to, że kilka z tych rzeczy zdarza mi się robić bezwiednie samej. Wam nie? To przeczytajcie.
Zacznę od zbesztania siebie, żeby dodać wam odwagi w autokrytyce. Nagminnie zdarza mi się rozmawiać przez telefon w środkach komunikacji miejskiej. Wprawdzie staram się mówić cicho i raczej skrótowo, ale rozmawiam.
Czasem „wiszę” na komunikatorach, przez co mam zwolnioną reakcję np. w kolejce w sklepie. O takiej babie jak ja – gdybym stała obok – pomyślałabym „no nie może jak człowiek zrobić zakupów, a potem napisać sms”.
Zdarzyło mi się pomalować przy biurku w pracy paznokcie lakierem (na usprawiedliwienie dodam, że była 6 rano i na dyżurze siedział tylko jeden kolega, który wyraził zgodę na mój manicure) i zjadłam mężowi ostatnie poświąteczne, karmelowe ciastko, które wcześniej specjalnie mu kupiłam, myśląc (niestety błędnie), że nie będzie jadł.
Wyjeść komuś ostanie ciastko? Pisać sms-y w kolejce? Głośne rozmowy? Potworność. Jeszcze gorsze jest to, że lista zachowań, które sprawiają, że w oczach innych wychodzimy na prostaków jest bardzo długa.
Wpadki i wtopy w bliskich relacjach
Podobno miłość jest ślepa, ale nawet ona nie toleruje pewnych zachowań. – Przeszkadza mi, gdy ktoś – nawet bliski – próbuje zjeść mi coś z mojego talerza. Nie cierpię, gdy wylizuje sztućce i palce – mówi 33-letni Piotr, rysownik. Niestety nawyk brzydkiego jedzenia, to chyba jakaś pochodna szkolnego zwyczaju pod hasłem „daj gryza”.
- Wkurza mnie, gdy mój partner bez pytania wchodzi do łazienki, gdy w niej jestem. Nie ważne, że słucham muzyki i robię pedicure. Długo uczyłam chłopaka, że mnie to drażni – zwierza się Kamila, która od kilku miesięcy mieszka z chłopakiem. Kiedy dziewczyna kończy rozmawiać przez telefon jej partner podpytuje automatycznie: „Kto dzwonił?”. – Zero prywatności. Czuję się, jakbym znowu mieszkała z rodzicami – mówi.
Zawłaszczanie przestrzeni najbliższych to częste przewinienie i objawia się właśnie w tzw. drobnostkach takich jak użycie nie swojego ręcznika po kąpieli, zjedzenie wszystkiego z lodówki, branie przedmiotów z miejsca X i odkładanie ich w miejsce Y. Jeśli do tego dodać używanie nie swoich kosmetyków, gdy nasze się skończą i zaglądanie – nawet przez ramię – do telefonu, to oznacza, że savoir vivre jest nam bardzo daleki.
- Przy bliskich bardzo często się zatracamy, bo wiemy, że te osoby najszybciej nam wybaczą. W domu zdejmujemy maski, które zakładamy na zewnątrz – tłumaczy Piotr Kłyk, ekspert savoir vivre w Szkole Dobrych Manier.
Domowe przewinienia
1. Podjadanie nie ze swojego talerza,
2. Wylizywanie sztućców,
3. Oblizywanie przy stole palców,
4. Wchodzenie do łazienki bez pytania,
5. Pytanie partnera po każdej rozmowie: kto dzwonił?
6. Używanie nie swojego ręcznika po kąpieli,
7. Wyjedzenie zapasów z lodówki i nie zrobienie zakupów,
8. Branie przedmiotów z miejsca X i odkładanie ich w miejsce Y,
9. Używanie nie swoich kosmetyków,
10. Zaglądanie do telefonu przez ramię.
Burak na zakupach
I choć na zewnątrz staramy się pokazać, to i tak bardzo łatwo wejść komuś na odcisk. – Raz – nie cierpię, gdy w kolejce do kasy w sklepie osoba za mną prawie się na mnie kładzie. Dwa – gdy szturcha mnie wózkiem, trzy – gdy przesuwa moje rzeczy, żeby już wyładować swoje, tak jakby to miało coś przyspieszyć. Za granicą ludzie bardziej szanują przestrzeń innych, u nas wchodzenie na drugą osobę jest na porządku dziennym – denerwuje się Ewa z Warszawy. Potem ów delikwent wpatruje się jeszcze z ciekawością, gdy osoba przed nim wbija pin do karty, a na końcu oblizuje palec, aby potrzeć folię i łatwiej otworzyć jednorazową reklamówkę.
Sklepowe top dziesięć najgorszych klientów uzupełniają: osoby awanturujące się o miejsce w kolejce, zwłaszcza gdy jest jedna do kilku okienek; osoby rozmawiające przez telefon przy kasie, ale też piszące sms-y (tu biję się w pierś); ci, którzy stają w kolejce dla kobiet w ciąży, z małymi dziećmi lub osób starszych i mają pretensję, gdy taka osoba się pojawi na horyzoncie; oraz klienci niemówiący nic, ani dzień dobry, ani dziękuję, ani do widzenia.
Zakupowe grzechy
1. Pokładanie się na osobą przed nami w kolejce do kasy,
2. Szturchanie wózkiem innych,
3. Przesuwanie nie swoich zakupów na taśmie w sklepie,
4. Wpatrywanie się na osobę kupującą przed nami, gdy ta wbija pin,
5. Oblizywanie palców, aby potrzeć folię i łatwiej otworzyć jednorazową reklamówkę,
6. Awanturowanie się o miejsce w kolejce,
7. Rozmawianie przez telefon przy kasie,
8. Pisanie sms-ów w trakcie zakupów,
9. Blokowanie kolejki w kasach dla kobiet w ciąży, z małymi dziećmi lub osób starszych,
10. Niemówienie kasjerom dzień dobry, dziękuję, do widzenia.
Czy na pewno jesteś mile widzianym gościem?
Łatwo też polec w gościach, bo choć może się wydawać, że odwiedzając kogoś w domu, dostajemy pewien kredyt zaufania i zaczynamy się czuć swobodnie, to właśnie ten luz może być zgubny. – Mam znajomą, która zawsze czyści ubrania z miliona pyłków znajdujących się na jej ubraniach i rzuca je na dywan. Gotuję się, ale dzielnie to znoszę – mówi Agata z Warszawy.
Trudnych gości miewa też Karolina z Lublina: - Zdarzyło mi się i to nie raz, że znajomi pytają czy mogą obejrzeć mieszkanie i robią to dość szczegółowo, nawet zaglądając do szaf. Odrębną kwestią jest zaglądanie do lodówki, sięganie po albumy ze zdjęciami i dotykanie różnych pamiątek przywiezionych z wakacji – i to wszystko bez pytania – mówi.
Dramat? A co powiecie na gości, którzy bez pytania odpalają elektrycznego papierosa albo upijają się tak, że trzeba wynosić do taksówki, narażając się na złośliwe komentarze sąsiadów.
- Wkurzają mnie też ludzie, którzy na upartego pchają się w brudnych, obłoconych butach do domu. Chcą pozostać w butach, niech wezmą ze sobą czyste na zmianę, nie mam nic przeciwko – mówi Marcin, który ma w domu parkiet i dywany. – Ostatnio drażni mnie też fakt, że coraz więcej osób, odbiera będąc w gościach, telefony i człowiek siedzi, i czeka, aż znajomy zakończy czasem dość długą pogawędkę – mówi. Zdarza się, że spotkanie odbywa się przy włączonym Facebooku.
Czy te pretensje są uzasadnione? – W kwestii butów uważa się, że gospodarz nie powinien prosić gościa o ich zdjęcie. Niemniej należy zachować zdrowy rozsądek. Jeśli osoba, którą odwiedzamy ma piękne parkiety, nie zakładajmy szpilek, gdy na dworze jest plucha, weźmy buty na zmianę – mówi Piotr Kłyk, specjalista savoir vivre. – Jeśli chodzi o wszechobecny internet i telefon to z Facebooka zdecydowanie należy się wylogować, a rozmowę można odebrać. Jeśli to pilna sprawa np. zawodowa należy przeprosić gości, wyjść z pokoju, aby nie przeszkadzać innym. A jeśli rozmowa może poczekać, powiedzieć, że oddzwonimy – mówi Piotr Kłyk.
Zachowania źle widziane w gościach
1. Zaglądanie do szaf,
2. Otwieranie lodówki bez pytania,
3. Sięganie po prywatne albumy innych ludzi ze zdjęciami,
4. Dotykanie różnych pamiątek przywiezionych z wakacji,
5. Palenie elektrycznego papierosa w mieszkaniu,
6. Upijanie się do nieprzytomności,
7. Wchodzenie do domu w brudnych butach,
8. Korzystanie z Facebooka podczas rozmów ze znajomymi,
9. Prowadzenie rozmów telefonicznych w gościach,
10. Czyszczenie ubrań z pyłków i zrzucanie ich na dywan.
Upiorny sąsiad
O dziesiątkę paskudnych zachowań u sąsiadów okazuje się być jeszcze łatwiej, bo my mieszkańcy doskonale wiemy, co nas drażni. – Jestem zły, kiedy sąsiad puszcza drzwi, choć widzi kątem oka, że już nadchodzę. Nie może przytrzymać? Tak bardzo się spieszy? – wścieka się 30-letni Piotr. – Ten sam sąsiad już dzień później nie spieszy się aż tak, żeby stać na środku z innym mieszkańcem i blokować środek chodnika. Ponownie jednak jest zabiegany, gdy trzeba by było sprzątnąć odchody po psie – mówi Piotrek.
Kiedy to opowiada przed oczami mam co najmniej trzech takich sąsiadów. A tych, którzy nie sprzątają po psach znacznie więcej. Pewnej zimy wypowiedziałam im nawet wojnę i pofarbowałam psie kupy sprayem na czerwono. Tak na marginesie, podziałało.
Nie zawsze udaje się jednak wywalczyć coś w sąsiedztwie. - Jeden sąsiad notorycznie wietrzy klatkę schodową (a dokładnie same schody), zupełnie bez potrzeby. Po prostu schodzi na dół i otwiera okno - mróz nie mróz - otwiera. Inni sąsiedzi wchodząc na górę je zamykają. I tak w kółko – mówi Kinga, mieszkanka podwarszawskiej miejscowości. U Agnieszki jest jeszcze ciekawiej, bo jeden z sąsiadów otwiera okna i zakręca grzejniki.
Na czarną sąsiedzką listę trafiają też ci, którzy w sobotę rano otwierają szeroko balkon i włączają ulubioną (i miłą tylko dla ich uszu) muzykę; także ci, którzy regularnie trzepią innym pod oknami dywany o dziwnych (bardzo wczesnych) porach; ale też sąsiedzi mający skłonność do palenia, picia i hałasowania pod innymi oknami.
To wkurza sąsiadów
1. Zatrzaskiwanie drzwi przed nosem,
2. Blokowanie środka chodnika na patio,
3. Pozostawianie psich odchodów,
4. Wietrzenie klatki niezależnie od potrzeb,
5. Zakręcanie grzejników na klatce,
6. Włączanie głośniej muzyki,
7. Trzepanie dywanów o świcie,
8. Palenie pod oknami,
9. Picie na terenie osiedla,
10. Hałasowanie o każdej porze dnia i nocy.
W mieście jak w dżungli
Ten brak wychowania przenosi się z domu, na osiedla, aż w końcu w całej okazałości widać go w mieście. - Nienawidzę jak ludzie plują na ulicach. Ileż to razy cudem odskoczyłam z linii strzału! Zbiera mi się na wymioty na samą myśl – punktuje Ania. – Czasem widzę, jak facet pozostawia dziewczynę lub kumpla i skręca gdzieś w bok, za potrzebą. To jest dramat i o tym powinno się mówić. Jak można w XXI wieku chodzić sikać w krzaki?! Albo co gorsza pod murek?! – wkurza się Ania.
Opowiada też anegdotę z randki znajomej. – Wybrała się na trzecią randkę z kolegą z korporacji, elegancki, szarmancki mężczyzna nagle w trakcie spaceru poszedł w krzaki. Kiedy wrócił wyjął z zaparkowanego niedaleko auta mydło w płynie i poprosił znajomą, aby polała mu ręce wodą z butelki. Powiedział, że wie, że są faceci, którzy nie myją rąk po sikaniu, ale on nie lubi braku higieny. Znajoma wróciła w szoku po tym spotkaniu, kolejnych randek nie było – opowiada Ania. W mieście drażnią ją jeszcze ludzie palący na przystankach.
Z kolei Marcina wkurzają pasażerowie komunikacji miejskiej. – Nie dalej jak dziś jechałem autobusem, pełno ludzi, a młoda dziewczyna, trzyma torbę na siedzeniu. Musiałem dać jej do zrozumienia, żeby zdjęła. A powinna to zrobić sama z siebie. Przy takim tłoku rano to oczywiste, że ktoś chce usiąść – mówi Marcin, dodając że nie cierpi, gdy ktoś trąca go też plecakiem.
Wkurzają też pasażerowie, którzy blokują drzwi (bo zaraz wychodzą), stoją na środku ruchomych schodów (choć nie jest tajemnicą, że należy stanąć po prawej stronie, aby po lewej było przejście dla osób, które się spieszą), dopalają papierosa tuż przed wejściem do tramwaju (wchodząc do środka jeszcze w chmurze dymu), słuchają głośno muzyki (tak, że nawet słuchawki nie pomagają) i maszerują po ścieżkach rowerowych (wciąż dziwiąc się, że rowerzyści doczekali się własnych pasów ruchu).
Książkę można by napisać też o historiach związanych z parkowaniem w mieście. - Pozwolę sobie na jedną anegdotę dotyczącą wyraźnie oznakowanych prywatnych miejsc parkingowych dla mieszkańców mojego osiedla, które sąsiaduje ze sklepem. Nie ma dnia, żeby ktoś nie zaparkował na tym prywatnym miejscu, a później nie tłumaczył się głupio: „Ja tylko na chwilę”. Pytam ja ich wtedy: Czy gdybym ja panu wjechała na podwórko, tylko na chwilę, bo u sąsiada na podwórku już nie ma miejsca, to byłby pan zadowolony? Wtedy zapada cisza – mówi Kinga.
Koszmar w mieście
1. Plucie na ulicy,
2. Sikanie w krzakach lub pod murkiem,
3. Zajmowanie torbą miejsca w środkach komunikacji miejskiej,
4. Trącanie plecakiem innych,
5. Blokowanie drzwi do autobusu, tramwaju lub metra,
6. Stanie po lewej stronie schodów ruchomych i utrudnianie przejścia,
7. Dopalanie papierosa tuż przed wejściem np. do tramwaju,
8. Słuchanie głośno muzyki,
9. Spacerowanie po ścieżkach rowerowych,
10. Parkowanie samochodem na miejscach przeznaczonych dla mieszkańców.
Polak turysta jedzie na wczasy
Dość łatwo zrobić z siebie buraka za granicą i to nie tylko z powodu nadmiernego leżakowania na słońcu. Sama zaliczyłam jedną z największych wtop w życiu na wakacjach w Turcji, gdy po kilku dniach picia zimnej wody w upał, mocno się przeziębiłam. Kiedy wyszłam ze znajomymi do kawiarni, w potrzebie sięgnęłam po chusteczkę i wydmuchałam nos. Znajomy z Turcji poderwał się i odszedł do baru pod jakimś pretekstem. Wtedy dowiedziałam się, że w Turcji publiczne wydmuchanie nosa, jest tak samo źle widziane jak w Polsce dłubanie w nim.
Z kolei Włosi wyczuleni są na to, gdy ktoś tuż po wspólnej biesiadzie przy stole, podrywa się do zmywania. Odczytywane jest to jako komunikat: nie smakowało, źle się bawię, pozmywajmy i chodźmy do domu. Chcąc wkurzyć Szweda lub Holendra wystarczy stosować się do polskich zasad i dreptać po ścieżkach rowerowych, a nie chcąc przyjaźnić się z Brytyjczykami proponuję blokować ich pas szybkiego ruchu na schodach w metrze. Bardzo źle widziani – we Włoszech, na Macie czy w Grecji - są także turyści, którzy w plażowych strojach chcą wejść do restauracji. Z brakiem elegancji tubylcy walczą na wszelkie sposoby od tabliczek informacyjnych po wyproszenie z knajpy.
Zdaniem eksperta większości wpadek da się uniknąć. - Kluczem do odpowiedniego zachowania jest jedno słowo, empatia. Zanim cokolwiek zrobimy, powinniśmy zapytać siebie: jakbym się czuł, gdyby druga osoba zachowała się tak wobec mnie jak dziś ja? – wyjaśnia Piotr Kłyk, ekspert savoir vivre w Szkole Dobrych Manier. Jedna odpowiedź, a tak wiele zmienia.
Źle widziane za granicą:
1. Oczyszczanie nosa w towarzystwie (Turcja),
2. Chodzenie po ścieżkach rowerowych (Szwecja, Holandia),