Ileż to razy – nawet podczas tylko jednych zakupów – zastanawiasz się, który produkt wybrać? Jaki sprzęt AGD kupić? Czy kosmetyk spełni twoje oczekiwania? Czy bluzka nie straci koloru po pierwszym praniu? Dokonując wyborów czasem zdajesz się tylko na siebie, ale równie często kierujesz się opiniami osób, które już danego produktu użyły. Testerzy produktów mają realny wpływ na decyzje zakupowe, dlatego są coraz bardziej pożądani przez wielkie koncerny.
Centrum Warszawy, przed jedną ze stołecznych restauracji, ankieterka wypatruje w tłumie potencjalnie najlepszych testerek rękawic do zmywania naczyń. Dziewczyny nie mogą być przypadkowe. Poszukiwane są co najmniej dwudziestopięciolatki z zadbanymi rękoma, które choć nie migają się od domowych obowiązków, to sięgają po nowoczesne rozwiązania i często droższe produkty. Jeden z wyborów pada na 27-letnią Alinę, która od dawna mieszka sama w wielkim mieście.
- Weszłyśmy do restauracji i zajęłyśmy jeden ze stolików, na którym leżały już przygotowane do testowania rękawiczki. Moje zadanie polegało na ocenie każdego z dziesięciu produktów. Musiałam je założyć i zdjąć, a następnie ocenić tę czynność. Część rękawiczek przyklejała się do ręki, to było bardzo niekomfortowe. Do tego oceniałam kolor, wygląd, emocje związane z użyciem każdego produktu – mówi Alina. Jej ocena miała pomóc producentowi rękawiczek w dopracowaniu nowego produktu. Za udział w 30-minutowym teście otrzymała w prezencie czekoladowy upominek.
Polowanie na testerki w dużych miastach i kurortach
Zapotrzebowanie na testerki produktów nieustannie rośnie. Jeśli takie osoby poszukiwane są na ulicy, to z reguły w centrach dużych miast i w popularnych morskich lub górskich kurortach.
- Wyłowienie z tłumu idealnej testerki wymaga jednak przeszkolenia. Dlatego, gdy producent planuje wprowadzenie nowości na rynek i chce ją przetestować, zaczyna od rekrutacji ankieterów. Przy dużych kampaniach to nawet od 50 do 100 osób, które następnie są szkolone. Ankieterzy muszą wiedzieć dokładnie jakich osób szukają, poznają techniki rozmowy i przeprowadzania testów – mówi Krzysztof Ingot z Work Service, agencji pracy tymczasowej.
- Testowanie produktów jest coraz popularniejsze, bo pozwala na poznanie gustu potencjalnych klientów w stosunkowo krótkim czasie. Poza tym marka poznaje opinię na temat swojego produktu, dowiaduje się jakie emocje on wywołuje i finalnie dostaje komunikat czy będzie on pożądany przez konsumentów – mówi Krzysztof Ingot.
Testy w terenie często odbywają się latem, dlatego ankieterzy poszukiwanie są nawet w od kwietnia do czerwca. Testerka, w zamian za udział w badaniu, może liczyć zwykle na upominek.
Testerski crème de la crème
Zanim jednak produkt trafi do testowania u potencjalnych klientek, poddawany jest wstępnej ocenie w samej korporacji, która zamierza go wypuścić na rynek.
- Każda duża firma, która wprowadza nowy produkt na rynek, posiada już w firmie specjalny dział badań i rozwoju. Zatrudnieni w nim analitycy mają wyjątkowe umiejętności np. doskonale rozróżniają smaki, kolory, trendy. Przykładowo wyobraźmy sobie rekrutację do pracy, podczas której dostajemy do zjedzenia cztery łudząco podobne do siebie smakowo ciastka. Dwa z nich są takie same. Osoba, to która wychwyci tę „pułapkę”, posiada to coś – opisuje Andrzej Ludek, dyrektor generalny Instytutu Almares.
Etatowi testerzy mają jedno zadanie, dokonać oceny produktu jeszcze przed wdrożeniem do produkcji i sprzedaży. Nabory do działów są wielostopniowe i bardzo trudne. Trafia do nich testerski crème de la crème.
Profesjonalne analizy odbywają się w specjanych kabinach
Kiedy już etatowi testerzy wykonają swoją pracę na rynek trafia nowość. I tu do gry wchodzą testerki – potencjalne klientki. – Grupa testerów wybierana jest każdorazowo pod konkretny produkt. Idealny tester musi prowadzić odpowiedni styl życia, korzystać chociażby raz, dwa razy w tygodniu z takiego produktu, mieć go na swojej liście zakupowej – opisuje Andrzej Ludek.
Rekrutację do testów prowadzą zwykle działy HR w instytutach badawczych, bazę potencjalnych klientów może mieć też producent. Czasem ogłoszenia pojawiają się w sieci.
- W trakcie badań bardzo ważne jest to, aby testerzy wykonywali je w takich samych warunkach. Dlatego np. testy spożywcze prowadzimy w specjalnych kabinach. Jednego dnia tester może spróbować kilku produktów, konieczna jest też neutralizacja kubków smakowych. Pomiędzy zjedzeniem produktów tester pije zwykle wodę. Po przetestowaniu osoba spisuje spostrzeżenia w ankiecie – opowiada dyrektor generalny Instytutu Almares.
Uczestnictwo w testach jest pracą. Zwykle można liczyć na umowę zlecenie i stawkę za godziny lub dniową. Bywa, że na testowanie trzeba mieć kilka dni z rzędu.
– Zdarza się, że testując środki do czyszczenia, wynajmujemy 10 pokoi hotelowych, dzięki czemu testerzy używają ich w takich samych warunkach – opowiada Andrzej Ludek. W przypadku urządzeń RTV i AGD, kosmetyków, ale też czasem środków chemicznych testerzy dość często otrzymują produkty do domu.
- Testowanie w domowych warunkach jest pożądane, gdy zależy nam chociażby na tym, aby tester wykorzystał produkt w sposób naturalny np. jeśli osoba testuje proszek do prania, powinna to zrobić zgodnie z instrukcją producenta i sprawdzić chociażby czy opakowanie wystarcza jej na tyle prań ile deklarowanych jest na opakowaniu – wyjaśnia.
Testerów odwiedzają następnie pracownicy instytutu, w celu omówienia całego procesu używania produktów i emocji z tym związanych. Czasem tester ma zadanie na bieżąco wypełniać kwestionariusz testów.
Od wypełniania ankiet do testowania na skórze
- Zaczęłam interesować się testowaniem w 2014 roku. Zaszłam wtedy w ciążę i miałam przed sobą urlop wychowawczy – opowiada Paulina, która obecnie prowadzi już bloga Testowanie z Pa2ul (pa2ul.blogspot.com) oraz ma swój profil na Facebooku. Choć ma na blogu jedynie 212 obserwujących, dla firm stała się bardzo cenną testerką. Pod jej postami toczą się bowiem dyskusje o produktach. Ma nawet po kilkadziesiąt postów, podczas gdy są testerki z tysiącem fanów i jednym komentarzem pod wpisem. Paulina jest też aktywnym komentatorem w sieci, jest obecna także m.in. na Instagramie, Google+. Dziś regularnie testuje produkty dla dzieci, sprzęty RTV i AGD, kosmetyki. Jest też ambasadorką Rabble.pl, strony z kuponami rabatowymi i zniżkami.
- Na początku nie wierzyłam, że cokolwiek mogę zdobyć z internetu. Zaczęłam od zafree.com.pl, gdzie na początku zamawiałam próbki, które o dziwo dochodziły. Potem przeszłam na stronę testoland.pl. Wciągałam się i zaczęłam zapisałam się na strony testerskie np. wizaz.pl, bebiklub. Schemat wygląda wszędzie podobnie. Zakłada się konto, wypełnia ankiety tematyczne w zależności od stron i czeka się na produkty do testowania. Potem należy odesłać raport o wynikach testowania do firmy. To jest minimum – opisuje Paulina, testerka.
Na pełnowymiarową paczkę z produktami testerka musiała trochę poczekać. – Pamiętam, że w końcu dostałam do testowania podpaski. Potem zaczęły przychodzić regularnie kosmetyki. Obecnie działam na około 20 stronach do testowania. To sprawia, że nieustannie przychodzi do mnie nowa paczka z rzeczami – mówi Paulina. Odkąd jest testerką, miała tylko dwa gorsze miesiące, podczas których nic nie przetestowała. Potem przyszło 10 paczek na raz.
Przykładowe strony do testowania produktów
trnd.com/pl/
ambasadorkalpm.pl
testmetoo.com
talkmarketing.pl
rekomenduj.to
everydayme.pl
bastarget.pl
nivea.pl
testujemy.biedronka.pl
Doceniana testerka musi być wytrwała. - Na stronie streetcom.pl jestem od samego początku i pierwszą przesyłkę Lego Duplo dostałam prawie po dwóch latach wypełniania ankiet. Moja córka jest w siódmym niebie – mówi testerka, dodając, że nie watro rezygnować zwłaszcza, że wypełnienie ankiety zajmuje od 2 do 4 minut. To zwykle 5-6 pytań np. na temat rodzaju skóry czy ulubionych zabaw dzieci.
- Zrezygnowałam jedynie z mojej ulubionej strony trnd.com.pl, dzięki której dotychczas miałam mnóstwo testowań. Niestety zrobili tak, że teraz samemu trzeba kupić produkty, a oni zwracają koszty. Wyszukiwanie nowości i kosmetyków do testowania zajmuje jednak sporo czasu, a ja nie mieszkam w dużym mieście i nie mam odpowiedniego wyboru – tłumaczy.
Od grudnia 2015 roku, Paulina zaczęła brać udział także w konkursach, wtedy też założyła bloga. – Prowadzę go dopiero rok. Założyłam go chcąc dzielić się produktami, które dostawałam do testów. W efekcie w wakacje nawiązałam pierwszą współpracę bezpośrednio z firmą - odezwała się do mnie firma Eveline Cosmetics. Zachęcona sukcesem sama zaczęłam szukać firm i produktów, które mnie interesują. Udało się, czekam na trzy przesyłki. Odezwał się do mnie nawet chiński sklep z ubraniami i dodatkami do domu Rosewholesale.com. Także czekam na paczkę – mówi testerka.
Zdarza się, że współpraca trwa dłużej, ale zwykle są to jednak jednorazowe testy produktów danej firmy. Dlatego warto działać na różnych stronach, odzywać się do producentów, być widocznym w sieci. Czasem decyduje odrobina szczęścia. - Rok temu w Dzień Kobiet Amica rozdawała 5 tys. blenderów. Trzeba było ułożyć slogan i wypełnić ankietę. Pamiętam, że byłam 5035 na liście. Na nic już nie liczyłam, a tu nagle dostałam sms, że idzie do mnie podarunek. Niedawno wygrałam w konkursie bon do Empiku na 200 zł – cieszy się testerka.
Strony z testami dla mam
mustela.pl
babyono.com
babyboom.pl
canpolbabies.com
nestle.pl
hipp.pl
- Testowanie to moje hobby. Robię coś, co lubię, wprawdzie nie zarabiam, ale też sporo oszczędzam, zwłaszcza na kosmetykach. Mam ich tyle, że po testowaniu zwykle dzielę się z bliskimi. Mam nadzieję, że gdy wrócę do etatowej pracy, wciąż będę aktywną testerką – mówi Paulina.
Droga do zbudowania marki firmy i własnej
Aneta nie przepada, gdy określa się ją mianem testerki. - Jestem blogerką i z tego względu czasem dostaje propozycje współpracy od firm – mówi. Niemniej przyznaje, że także ona, zanim założyła bloga beautybloganeta.blogspot.com zarejestrowała się na kilku przeróżnych stronach, dzięki którym można testować produkty.
- Po kliku testowaniach pomyślałam, że założę specjalistycznego bloga. Uwielbiam kosmetyki i miałam nadzieję, że może moja opinia będzie pomocna dla kobiet w dokonywaniu wyborów. Zaczęłam więc umieszczać na blogu recenzje produktów, które udaje mi się testować ze stron, na których wypełnia się ankiety – mówi.
Z czasem podobnie jak Paulina sama wyszła z propozycją współpracy do firm. Jedne odmawiały, inne wysyłały produkty kosmetyczne.
Blogerka dopiero zajmuje się testowaniem kosmetyków od około roku, dlatego poświęca tworzeniu bloga nawet 4 godziny dziennie. Sprawdzenie kosmetyku, zrobienie zdjęcia, napisanie recenzji to wszystko wymaga czasu. – Chcę zbudować swoją markę jedynie wokół kosmetyków, dlatego często nie czekam i sama je kupuję – mówi.
Plany na przyszłość? – Chciałabym, aby pisanie bloga mogło być moim sposobem na życie. Niemniej działam od kilku miesięcy, więc na efekty muszę jeszcze poczekać – mówi blogerka.
Firmy wiedzą, że dobra testerka jest autorytetem
- Choć nie ma twardych danych, jak wpis testerki, blogerki, aktywnej użytkowniczki społeczności związanej z konkretnym typem produktów przekładają się na budowanie marki, to firmy mają nosa i wiedzą, że dzielenie się swoimi produktami z internautami – testerkami jest warte miliony – mówi Zbigniew Lazar, specjalista ds. budowania wizerunku.
– Metoda, którą dziś wykorzystują firmy znana jest już od lat 70-80, kiedy to prezesi firm dostawali na tydzień od producentów samochodów kluczyki do auta, a prezenterki telewizyjne prezentowały się w wypożyczonych od znanego domu mody. Teraz jednak metoda ta jest jeszcze bardziej skuteczna, bo produkt trafia do zwykłej dziewczyny, która ma wokół siebie aktywną sieć użytkowniczek. Dziewczyny rozmawiają o produkcie, wymieniają się uwagami, są autentyczne bo mówią „produkt jest świetny, ale osoby, które mają wrażliwą skórę powinny używać maseczki bez składnika X”. Wpisy mają moc, bo nie przypominają przesłodzonych laurek, którymi przesiąknięte były artykuły sponsorowane – mówi Zbigniew Lazar. Taki system polecania ma same zalety, konsumentkom daje wiedzę, firmom buduje markę, a testerkom daje możliwość przetestowania produktów, a najlepszym z najlepszych – docenianych w blogosferze - realny zarobek.