Jest 6 stycznia, Święto Trzech Króli. Opustoszałe ulice świętującej Warszawy, temperatura po południu bliska jest minus 15 stopni Celcjusza. W nocy będzie jeszcze zimniej. Przed zgromadzonymi pod Sejmem ludźmi jedne z najcięższych momentów trwającego od tygodni protestu. – Nie jest tak źle. W nocy było tu 40 osób! – zapewnia Kajetan Wróblewski z ruchu Obywatele RP.
O tym, że może nie jest źle, ale lekko również nie, przekonaliśmy się na własne oczy. Przed namiotami manifestacji spotykamy grupkę z pomorskiego KOD. Dopiero co przyjechali, by zasilić szeregi manifestujących. Wszyscy są szczelnie otuleni, śnieg skwierczy pod stopami. Pytam, czy zimno przeszkadza im w proteście.
— Oczywiście, że przeszkadza nam mróz. Ale przyjechaliśmy i zostaniemy aż do 11 stycznia — tłumaczą. — Zmieniamy się, nie wszyscy mogą być tutaj cały dzień. Przychodzimy chociaż na kilka godzin — dodaje jedna z działaczek.
Kiedy robi się naprawdę zimno, czyli po kilku minutach stania na mrozie, można ogrzać się w namiocie. — Mamy trzy nagrzewnice, które są przywiezione przez dobrych ludzi, gdy usłyszeli o tym, że strażacy pogasili nam koksowniki na żądanie policji, które było z kolei spełnieniem żądania marszałka Kuchcińskiego — tłumaczy jeden z organizatorów protestu Kajetan Wróblewski.
— Ludzie zareagowali momentalnie. Jakiś pan z Pruszkowa przywiózł nam własny sprzęt i na dodatek go serwisuje. Problemem jest tylko nieustanne dowożenie paliwa, bo to spory koszt. Ogrzewanie przez 12 godzin to wydatek rzędu 300 zł. Nie mówiąc o wynajęciu przyczepy i tak dalej — tłumaczy.
Pytam o finansowanie całej akcji. — Wszystko jest finansowane ze zbiórki, którą prowadzimy na miejscu. Na szczęście nie wystawiamy faktur na własne firmy… — uśmiecha się Wróblewski. — Całe szczęście ogrzewanie i utrzymanie się tutaj jest do udźwignięcia z tego, co wpada do naszej skarbonki.
Mrozy protestujących nie przegonią. — My mamy jakiś konkretny deadline. To jest 11 stycznia. Co będzie dalej? Zobaczymy — mówi przedstawiciel Obywateli RP. Jak na razie ludzi warunki nie zrażają. Zdarza się, że przychodzą w środku nocy, sami zgłaszają się na dyżury. — Dziś o godz. 3 w nocy w naszym namiocie było 40 osób! Przychodzą, dyskutują, poznają się. Może to jedyny plus rządów Kaczyńskiego, że są nawiązywane kontakty z ludźmi z wielu różnych środowisk.
Protest wspierają mieszkańcy Warszawy. — Co chwila przychodzi ktoś z bigosem, z zupą. Jakaś pani zostawiła nam telefon i numer mieszkania, gdybyśmy czegoś potrzebowali. Ludzie są naprawdę mili i wspierający. Można powiedzieć, że to pikieta obywatelska w pełnym tego słowa znaczeniu — słyszymy.
Raz, dwa razy dziennie zagląda do protestujących któryś z posłów opozycji. Żeby porozmawiać, podziękować za wsparcie. — Ci, którzy tu przychodzą, nie popierają konkretnych partii politycznych, ale są solidarni w stosunku do posłów opozycji w ogóle. Nie zwracają na barwy partyjne — podkreśla Wróblewski.