
Jest ich 25 osób. Prawie cały Departament Świadczeń Rodzinnych w Urzędzie Miejskim w Elblągu. Wszyscy bez siedmiu pracowników (dwie panie są na urlopie wychowawczym) podpisali apel w tej sprawie. Twierdzą, że przez 500+ mają więcej pracy, więcej obowiązków i więcej nadgodzin. Tak naprawdę przez ostatnie miesiące cały czas jadą na nadgodzinach. Tylko ich płace pozostają marne. Oto, inna, urzędnicza, twarz 500+. Trzeba przyznać – bez większego zrozumienia w narodzie.
To aspekt, o którym się nie mówi. Bo albo Elbląg jest tu wyjątkowy i w innych miastach urzędnicy faktycznie takiego problemu nie mają. Albo mają, tylko siedzą cicho. Na zdrowy rozum – pracy przy 500+ na pewno jest więcej. Jeśli nie przybyło wielu urzędników do pomocy, ktoś tę pracę musi jednak wykonywać. Choć Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej zapowiadało, że w związku z 500+ będzie 7 tys. nowych miejsc pracy.
Lokalne media żyły sprawą pod koniec grudnia, wtedy o zbuntowanych urzędnikach naprawdę zrobiło się głośno, choć swoje żale zaczęli wylewać już w październiku. Sławomir Śniegucki, który w październiku założył w Urzędzie Miasta związek zawodowy, spisał trzy strony argumentów. Jeden z nich jest taki, że porównując do przeciętnych pracowników urzędu (których w Elblągu jest 462), ci od świadczeń rodzinnych otrzymują niskie płace i w budżecie na 2017 rok nie znalazły się dla nich dodatkowe fundusze. A przecież od kwietnia ubiegłego roku pracują na zdwojonych obrotach.
Urzędnicy sami napisali w tej sprawie do radnych i prezydenta. Nie owijali w bawełnę. Ich słowa cytowały lokalne portale. Podobnie, jak wieści, że urzędnicy odejdą z pracy, jeśli podwyżek nie dostaną.
Doświadczenia ostatnich miesięcy jasno pokazały, że jest nas po prostu za mało. W ciągu minionych 12 miesięcy pracowaliśmy w nadgodzinach aż 7 miesięcy. Nic dziwnego, że mówi się o naszym Departamencie „kolonia karna”, „zsyłka” itp. My już więcej z siebie nie jesteśmy w stanie dać, a zadań będzie przybywać (…). Czujemy się traktowani jak pracownicy drugiej kategorii, a z pewnością na to nie zasłużyliśmy. Zasługujemy na godziwe zarobki, tym bardziej że dotacja przekazywana przez budżet państwa umożliwia podwyżki płac. Byłoby to niewątpliwie dużą motywacją do skutecznej realizacji postawionych nam zadań. Czytaj więcej
Urząd odpowiada
W czasie wzmożonego wdrażania programu 500+, tj. przez trzy miesiące: kwiecień – maj – czerwiec 2016 roku dla 27 pracowników przyznane były dodatki specjalne, na które Miasto przeznaczyło 30 327 zł. W tym samym okresie, w dniach roboczych, pracownicy Departamentu Świadczeń Rodzinnych pracowali w godzinach nadliczbowych za co otrzymali wynagrodzenie w wysokości łącznie – 20 617 zł. (...) Co ważne, do kosztów obsługi zadań Departamentu Świadczeń Rodzinnych w 2016 roku Miasto dopłaca ze środków własnych ponad 491 tys. zł. (...)Koszty obsługi to wydatki na wynagrodzenia dla pracowników Departamentu Świadczeń Rodzinnych oraz zakup usług i materiałów. Wydatki na wynagrodzenia w 2016 roku to kwota aż 1 mln 727 tys. zł, w tym ze środków własnych Miasta 204 tys. zł.
Tyle że według związku zawodowego to kropla w morzu. Bo i tak w świadczeniach rodzinnych wynagrodzenie jest niższe niż w innych departamentach. Jak mówią, najgorsze. Przy największej liczbie obowiązków. Sławomir Śniegucki wręcz mówi o dotacji w wysokości 850 tysięcy, którą urząd miał otrzymać na obsługę 500+. - Z tej kwoty pracownicy dostali tylko 30 tys. w ramach dodatków socjalnych, które były wypłacane przez 3 miesiące - mówi.
Napisz do autorki:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
