To właśnie kardynałowi Nyczowi część polskich mediów przypisuje doprowadzenie do spotkania pomiędzy opozycją (bez PO) a PiS. Ks. Kazimierz Sowa, choć jest sceptyczny w kwestii udziału metropolity warszawskiego w ostatnim akcencie wojny polsko-polskiej, przyznaje w rozmowie z naTemat, że "kardynał w przeciwieństwie do części biskupów nie jest jednoznacznie zakwalifikowany politycznie". Dlatego odbiera telefon często, a dzwonią politycy od prawa do lewa. Jego wpływ na polską rzeczywistość jest większy, niż może się wydawać.
– Kardynał jest znany z tego, że umie się dogadać z ludźmi różnych opcji. Z mojej wiedzy wynika jednak, że nie prowadził żadnych pertraktacji – przekonuje ks. Sowa. Jednocześnie dodaje, że w kwestii toczącego się na kryzysu parlamentarnego to politycy mogli występować do niego z prośbą o pomoc, co tym bardziej świadczy o jego pozycji. – To były raczej, jeśli już, po prostu telefony od polityków, to oni się z nim kontaktowali, ale to nie miało na celu rozwiązywania konfliktu politycznego w sensie formalnym, bo to chyba nie jest możliwe – kontynuuje duchowny.
– Znam kardynała trochę i wiem, że z jednej strony potrafi rozmawiać z rożnymi osobami i potrafi przedstawić czy podpowiedzieć pewne działania, ale w tym konkretnym przypadku raczej nie widziałbym sytuacji, w której kardynał jest jakimś mediatorem, bo w imieniu kogo miałby mediować. Nie sądzę, żeby PiS był instytucją, która ma do kardynała jakieś szczególne zaufanie – kontynuuje ks. Sowa.
Platforma dalej protestuje, ale niektórzy czekali na reakcję kardynała
Niezależnie od roli, którą faktycznie kardynał Nycz odegrał w doprowadzeniu do spotkania opozycji i rządu, na jego pomoc czekali nawet politycy Platformy, która odgórnie zbojkotowała spotkanie.
– Była taka opinia, że część członków klubu oczekiwała na zaangażowanie się kardynała. Oczywiście chodziło o zaangażowanie z naszym udziałem. Dlaczego do tego nie doszło, nie jestem w stanie powiedzieć. Dla mnie to było dosyć dziwne i nie byłem z tego powodu zachwycony – mówi nam anonimowo jeden z polityków tej partii.
Politycy PO czekali na "interwencję", bo kardynał ma dużo do powiedzenia w środowisku i jeszcze więcej znajomości. I nie zbiera haków, tylko służy pomocą.
Kardynał do zadań specjalnych
Dla Nycza łagodzenie sporów politycznych to nie pierwszyzna. "Niedziela" dokładnie 10 lat temu, kiedy został metropolitą warszawskim, pisała o nim, że "porównywany jest często do Karola Wojtyły". Podkreślano jego góralskie korzenie, nieprzeciętne zdolności oraz – co niezwykle istotne – doskonały kontakt z ludźmi.
Przed świętami, kiedy rozgorzał w Sejmie spór polityczny, a było już po spotkaniu opłatkowym parlamentarzystów, kardynał Nycz nie czekał i zadeklarował, że chce pojechać na Wiejską jeszcze raz, aby pogodzić zwaśnione strony. – Jestem gotów pójść drugi raz do parlamentu na Opłatek, by święta były spokojne, by wszyscy potrafili myśleć w kategoriach dobra wspólnego – mówił wtedy.
To, że umie dogadać się z politykami, w środowisku wiadomo jednak od lat. Znane są jego – metropolity warszawskiego – dobre relacje z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz, skądinąd gorliwą katoliczką. Tej znajomości nie zniszczyła nawet sprawa prof. Bogdana Chazana. Kiedy prezydent odwołała go ze stanowiska dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny, posypały się na nią gromy ze strony duchowieństwa i katolickich publicystów. Zimną krew zachował wtedy właśnie kardynał Nycz, który jej nie potępił.
W Krakowie liczyli się z jego zdaniem wszyscy
Kardynał ma talent do ludzi od wielu lat. W czasach, kiedy był biskupem pomocniczym w Krakowie, chętnie spotykali się z nim ówcześni politycy – choćby z AWS czy Unii Wolności.
Duchowny wspomina m.in. Józefa Lassotę, który był prezydentem Krakowa w latach 1992-1998, i Jerzego Millera, wicewojewodę małopolskiego w latach dziewięćdziesiątych. – Wiem, że to byli ludzie, którzy traktowali go jako swojego przyjaciela i autorytet. Również świętej pamięci Stefan Jurczak (były opozycjonista w PRL i senator – red.) czy Bogdan Klich. Wystarczy popytać, jak to było w Krakowie – kontynuuje ksiądz Sowa.
Rzeczywiście, kardynała Nycza z biskupich lat bardzo dobrze wspomina właśnie Lassota. – Spotykaliśmy się od czasu do czasu. Nie chodziło to, żeby kierować się tym, co chciała kuria, ale biskup Nycz miał dobry ogląd sytuacji. Również polityczny. Był człowiekiem rozsądnym, więc rozmawialiśmy o różnych sprawach i ja chętnie korzystałem z jego podpowiedzi. Biskup Nycz był głosem rozsądku. On nie prezentował ani stanowiska Kościoła, ani różnych partii, ale po prostu był osobą, która znała sprawy publiczne, interesowała się nimi i chciała, żeby szły w dobrym kierunku – wspomina w rozmowie z naTemat Lassota.
– Był taki okres konfliktu w mieście, rozpadu koalicji, ja wtedy odbywałem z nim (z Nyczem – red.) rozmowy, jak on widzi sytuację z punktu widzenia Krakowa. Na pewno nie było to tak, żeby coś się przełomowego działo po tych dyskusjach. Ale rozmowy z mądrym człowiekiem zawsze warto prowadzić – dodaje były prezydent Krakowa.
Być może to właśnie dzięki temu delikatnemu stylowi życia kardynał Nycz tak zjednuje sobie ludzi. – Nigdy nie wpływał na rozwiązania personalne, ale wiem, że spotykał się i rozmawiał. To pokazywało, że jest człowiekiem, który dla różnych środowisk politycznych był swoistym łącznikiem – podsumowuje ks. Sowa.
Wielu polityków zna kardynała, po prostu. Tacy, którzy są na scenie dość długo, mieli różne przecięcia w swoim życiorysie, na przykład przez Kraków czy komisję rząd-episkopat, w której jest kardynał Nycz. Prywatnie się zna choćby z Ryszardem Petru. Czasem ktoś wykręca numer i próbuje o czymś pogadać.
Ks. Kazimierz Sowa
Wiem, że lubili pogadać, bo znali jego autorytet osoby spoza (kręgu politycznego – red.), ale jednocześnie dobrze zorientowanej. Ale nigdy nie było sytuacji, w której kardynał, a właściwie wtedy jeszcze biskup, sugerował jakieś rozwiązania personalne czy polityczne dla miasta.