
To właśnie kardynałowi Nyczowi część polskich mediów przypisuje doprowadzenie do spotkania pomiędzy opozycją (bez PO) a PiS. Ks. Kazimierz Sowa, choć jest sceptyczny w kwestii udziału metropolity warszawskiego w ostatnim akcencie wojny polsko-polskiej, przyznaje w rozmowie z naTemat, że "kardynał w przeciwieństwie do części biskupów nie jest jednoznacznie zakwalifikowany politycznie". Dlatego odbiera telefon często, a dzwonią politycy od prawa do lewa. Jego wpływ na polską rzeczywistość jest większy, niż może się wydawać.
Niezależnie od roli, którą faktycznie kardynał Nycz odegrał w doprowadzeniu do spotkania opozycji i rządu, na jego pomoc czekali nawet politycy Platformy, która odgórnie zbojkotowała spotkanie.
Wielu polityków zna kardynała, po prostu. Tacy, którzy są na scenie dość długo, mieli różne przecięcia w swoim życiorysie, na przykład przez Kraków czy komisję rząd-episkopat, w której jest kardynał Nycz. Prywatnie się zna choćby z Ryszardem Petru. Czasem ktoś wykręca numer i próbuje o czymś pogadać.
Dla Nycza łagodzenie sporów politycznych to nie pierwszyzna. "Niedziela" dokładnie 10 lat temu, kiedy został metropolitą warszawskim, pisała o nim, że "porównywany jest często do Karola Wojtyły". Podkreślano jego góralskie korzenie, nieprzeciętne zdolności oraz – co niezwykle istotne – doskonały kontakt z ludźmi.
Kardynał ma talent do ludzi od wielu lat. W czasach, kiedy był biskupem pomocniczym w Krakowie, chętnie spotykali się z nim ówcześni politycy – choćby z AWS czy Unii Wolności.
Wiem, że lubili pogadać, bo znali jego autorytet osoby spoza (kręgu politycznego – red.), ale jednocześnie dobrze zorientowanej. Ale nigdy nie było sytuacji, w której kardynał, a właściwie wtedy jeszcze biskup, sugerował jakieś rozwiązania personalne czy polityczne dla miasta.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
