
Izraelska pianistka Yaara Tal i jej partner, Niemiec Andreas Groethuysen zaangażowali się w obronę polskiej demokracji. Zgromadzoną publiczność w Filharmonii Narodowej zaskoczyli apelem o szacunek wobec niezależnego sądownictwa i mediów. Zebrali brawa.
REKLAMA
Przed bisowaniem, ni z tego ni z owego, pochodzący z Monachium pianista odezwał się do publiczności. Jego wypowiedź, którą zaczął od podziękowań, przytacza "Gazeta Wyborcza". Dowiadujemy się, że muzycy mieli mieszane uczucia przed wizytą w Warszawie. – Chciałbym wyjaśnić dlaczego. Przybywszy z kraju, który ponad 75 lat temu zgotował taką katastrofę prawie wszystkim krajom Europy, a w szczególności w waszym kraju, jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, że wizja zjednoczonej, solidarnej i demokratycznej Europy jest zagrożona – oświadczył.
Groethuysen stwierdził dalej: "Z tego, jak rozumiemy historię, wynika, że nie ma lepszej drogi dla społeczeństw niż takie organizowanie państwa, które bazuje na czytelnym i jednoznacznym podziale władz, absolutnej niezależności mediów oraz sądownictwa. Jednak w ciągu ostatnich lat obserwujemy w niektórych krajach Europy nową politykę ucisku, braku liberalizmu, nacjonalizmy, o której myśleliśmy już, że została całkowicie odrzucona po tych okropnych totalitarnych eksperymentach XX wieku".
Dla wszystkich zrozumiałe było, że wybitny artysta ma na myśli "dobrą zmianę". Europa i świat od ponad roku przygląda się wyczynom wprowadzających ją włodarzy. Widzi, co Prawo i Sprawiedliwość robi z Trybunałem Konstytucyjnym i mediami publicznymi. Groethuysen i Tal wyrazili temu sprzeciw, mimo że w apelu nie padły słowa "PiS" czy "Polska". Muzyk nie mógł też przeboleć traktowania Unii Europejskiej w kategorii wyłącznie ekonomicznej wspólnoty. – Czy nie powinniśmy traktować UE (...) jak naszego wspólnego domu i gwarancji naszej przyszłości w niespokojnym, zglobalizowanym świecie? – zapytał pianista.
źródło: wyborcza.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
