
Polscy piłkarze, choć występem na Euro nie zachwycili, zaskarbili sobie sympatię kibiców. Dlatego nikomu nie przyszło do głowy, żeby głośno kwestionować premie, które mają otrzymać za rozegrany turniej. A te będą niemałe. Za ostatnie miejsce w grupie zarobili więcej niż Czesi za pierwsze. Zbigniew Boniek postanowił się wyłamać i mówi wprost, że te premie to nieporozumienie i nie powinno się ich wypłacać za tak słaby wynik.
Boniek wyjaśnia, że w sporcie płaci się za wynik, nie za samą obecność na turnieju. Gdyby polska ekipa wygrała, wypłata premii byłaby zupełnie oczywista. Teraz nie jest. Byłego selekcjonera reprezentacji dziwi, że ktokolwiek ze strony piłkarzy w ogóle negocjuje z prezesem PZPN wysokość premii za dwa remisy i porażkę.
Za każde zwycięstwo w fazie grupowej reprezentacja Polski otrzyma do podziału 500 tysięcy euro, a za remis 250 tysięcy euro. Za ćwierćfinał miał być milion euro. Mówię o pieniądzach tylko dla piłkarzy, czyli bez uwzględniania sztabu kadry z selekcjonerem na czele. A więc za te dwa grupowe remisy - w przeliczeniu na złotówki - wychodzi po 100 tysięcy na głowę. Premie będą dzielone między 23 zawodników. CZYTAJ WIĘCEJ
A jak Wy sądzicie? Nikt nie kwestionuje tego, że piłkarze się nie starali. Ale czy czy mimo ogromnej sympatii, którą ich darzymy, wypłacanie tak dużych premii za dwa remisy i porażkę nie jest przesadą? A może wręcz odwrotnie - dali z siebie wszystko, więc dodatkowa nagroda należy się im bez żadnego "ale"?
