– Zawsze dotrzymuję słowa i tak samo będzie w tym przypadku. Tak, wypłacę te pieniądze – powiedział Grzegorz Lato na wczorajszej konferencji, odpowiadając na pytanie o premie polskich piłkarzy za występ na mistrzostwach Europy. Okazuje się zatem, że polscy piłkarze zrobili interes życia. Za kompromitację na Euro 2012 zarobili więcej, niż Czesi za sukces, którego w Pradze, po wysokiej porażce z Rosją, absolutnie nikt się nie spodziewał.
Każda federacja za sukces na Euro płaciła inne pieniądze. Najszczodrzej swoich graczy potraktował rosyjski związek, który za dobry wynik na mistrzostwach przewidział przekazanie piłkarzom... wszystkiego, co zarobi na turnieju. Mniej hojni byli Francuzi, którzy zdecydowali się płacić swoim zawodnikom dopiero od ćwierćfinału. Za awans do najlepszej ósemki turnieju każdy członek kadry Laurenta Blanca (bez względu, czy zagrał chociaż minutę w meczu grupowym) otrzymał właśnie 100 tysięcy euro. Jeśli chce zarobić więcej, musi starać się, aby Trójkolorowi pokonali kolejnych rywali.
Jeszcze inną drogą poszli Duńczycy, którzy w 1998 roku zawarli porozumienie z piłkarzami, na mocy którego otrzymują oni część zysku uzyskanego przez federację. To samo rozwiązanie przy okazji polsko-ukraińskiego turnieju przyjął czeski związek, który zawodnikom przekaże 30% wpływów z udziału w imprezie.
Nic dziwnego, że także PZPN uznał, że polskich piłkarzy najlepiej zmotywują konkretne pieniądze. No i ustalono premie, zapominając jednak o tym, że powinny być one wypłacone za określony sukces, a nie ot tak. W rezultacie zawodnicy otrzymali pieniądze za dwa remisy i porażkę, dwa strzelone gole i trzy stracone bramki, i co najważniejsze - za zajęcie ostatniego miejsca w najłatwiejszej grupie na mistrzostwach!
Czescy zawodnicy zajęli pierwsze miejsca w naszej grupie. Zakwalifikowali się do ćwierćfinału Euro 2012, wygrywając dwa spotkania – z Grecją i Polską, za które UEFA wypłaci czeskiej federacji po milion euro. Kolejne dwa miliony euro dorzuci za awans do fazy pucharowej turnieju. Łącznie zatem na konto czeskiej federacji wpłyną cztery miliony euro, z czego 1,2 miliona euro zostanie podzielone wśród piłkarzy.
Za każdy punkt, wywalczony przez podopiecznych Michala Bilka, czeski związek zapłaci więc zawodnikom 200 tysięcy euro premii. To mniej, niż do podziału otrzymają Polacy, którzy przecież odpadli z turnieju! Zawodnicy Franciszka Smudy otrzymają 250 tysięcy euro za każdy zdobyty punkt.
Oczywiście Czesi mogą jeszcze otrzymać większe pieniądze, niż przypadły Polakom. Jednak, aby zarobić więcej od naszych, piłkarze Michala Bilka musieliby awansować do półfinału mistrzostw Europy! Ich walkę o tę kasę nasi gracze obejrzą w telewizji.