Zmarła w wieku 88 lat i Kraków nie może w to uwierzyć. Ona tu była niemal od zawsze. Siedziała w swojej niszy w Sukiennicach, barwna, kolorowa, przy tekturowym stoliku, i przepowiadała przyszłość. Stała się legendą niczym kwiaciarki na krakowskim Rynku. Tysiące ludzi do niej podchodziło. "Wraz z nią umiera część Krakowa" – piszą teraz w internecie.
Dzidzianna Solska nie była zwykłą wróżką, bo jej śmierć nie poruszyłaby tak wielu ludzi. To symbol Krakowa. Postać kultowa. Przed laty legendarna modelka ASP. Nie sposób było jej nie zauważyć, czy przejść obojętnie. Ona od lat wpisana już była w pejzaż tego miasta. "Rynek Główny to ja mam wykupiony do śmierci" – powiedziała kiedyś w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej”.
Bywała ostra w słowach, czasem może mało przyjemna, ale ludzie i tak ją kochali. Była urocza, to mówili wszyscy. Przy Sukiennicach siedziała od lat 80.
Dzidzianna Solska zmarła w niedzielę, pogrzeb odbył się w środę. A Internet cały czas żyje tym, że jej już nie ma. Napisały o tym wszystkie krakowskie media. Facebook, Twitter, wszędzie jest żal i smutek. "Bez niej Kraków nie będzie taki sam" – piszą teraz ludzie w dziesiątkach komentarzy.
Żal wyraziło nawet Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Krakowie. Pisząc, że pani Dzidzianna od 10 lat korzystała z usługi "autobus na telefon". I w tym czasie zamówiła w sumie 2415 kursów. Codziennie, na godzinę 12.
"Ja też byłam u niej, też mi wróżyła"
Po jej śmierci mnóstwo osób przypomina sobie jej wróżby. Które podobno bardzo często się sprawdzały. "Wróżyła prawdę.....przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Pamiętam do dziś jak ciarki mnie przechodziły, jak powiedziała mi wszystko o moim życiu osobistym i wywróżyła mi prawie całe moje życie do dnia dzisiejszego, a minęło od 2008-2009 roku tyle lat" – to jeden z komentarzy na stronie "Gazety Krakowskiej".
– Ja też byłam u niej, jak studiowałam w Krakowie – zareagowała natychmiast nasza redakcyjna koleżanka. – Pani Dzidzianna powróżyła mi z ręki – to był jeden z jej sposobów. Powiedziała, że się zakocham i będę bardzo szczęśliwa, więc to, co zwykle mówią wróżki. W każdym razie sprawdziło się, od 5 lat jestem w szczęśliwym związku.
"Przewidziałam wielką tragedię, kiedy byłam w Stanach, ostrzegłam ludzi, by wyjechali z Nowego Jorku, zanim zawaliły się wieże, i do tej pory mi dziękują... " – przypomina jej słowa krakowska "Wyborcza" Ludzie pytali ja o sprawy prywatne, ale też o politykę. Nie zawsze się sprawdziło, ale w sumie nie to było ważne.
"Ja chcę wróżyć oficjalnie"
Lubiła mówić o swojej przeszłości, choć – jak mawiali mieszkańcy Krakowa – nie zawsze było wiadomo, co jest prawdą, a co nie. Opowiadała, na przykład, że jej babka była Rumunką i wróżyła. I mama też. – Ja powiedziałam z góry, że ja nie będę się uczyła wróżyć tak, jak oni. Bo oni to metodą chałupniczą. Ja chcę to robić oficjalnie i chcę być wśród publiczności – powiedziała w jednym z wywiadów.
Przygotowywała się do tego latami. – Od początku wiedziałam, że będę wróżką, bo zawód modelki, aktorki cyrkówki, które uprawiałam, są krótkotrwałe. Nie chciałam zresztą całe życie być amantką – mówiła.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl