Kiedy Stephen King polecił na Twitterze "Autopsję Jane Doe", temat podchwyciły media. Ale pisarz rekomenduje dobre filmy zawsze, gdy taki obejrzy. Jeżeli chcesz przygotować seans zgodny z gustem mistrza horroru, przypominamy, co King miał do powiedzenia na temat innych produkcji z ostatnich lat.
Stephen King uwielbia polecać, wszystko co mu się spodoba. Często więcej dobrego ma do powiedzenia o cudzych dziełach, niż o ekranizacjach własnych książek. Jego konta na Twitterze i na Facebooku to kopalnia propozycji na udany seans. Zazwyczaj, bo czasami gust mistrza zaskakuje. Poza tym, w bibliografii Kinga znajdziemy książkę "Dance Macabre", która jest ogromnym kompendium wiedzy o horrorze.
Autopsja Jane Doe
Z jakichś przyczyn dwa zdania na temat filmu André Øvredala spodobały się internautom na tyle, by tweet dotarł do tysięcy użytkowników, a nawet zainteresowała się nim prasa. Jak już napisałem, nie była to pierwsza tego typu polecanka, ale okazała się najgłośniejsza. King porównał "Autopsję Jane Doe" do "Obcego" oraz filmów Cronenberga i ostrzegł, by nie oglądać tego dzieła samotnie. Øvredal był wniebowzięty. Odpisał, że sam wychował się na prozie Kinga, a wpis mistrza był niemal nieziemskim przeżyciem.
Ukryty wymiar
"W zasadzie to lovecraftiańska opowieść grozy w kosmosie, z elementami 'The Quatermass Experiment' i zrobiona przez Brytyjczyków. Fabuła jest chaotyczna, ale wizualnie film olśniewa oraz oferuje autentyczne poczucie strachu, zbyt wielkie, by je zrozumieć poza tytułowym horyzontem zdarzeń" – tak film Paula Andersona King opisał w swojej książce. Trudno mieć coś do dodania.
Oszukać przeznaczenie
To nie pomyłka. Stephen King trzyma się z daleka od tych zadzierających nosa krytyków, którzy pochylają się tylko nad klasyką, a współczesne kino popularne wyrzucają do kosza. Okazuje się, że twórca "Lśnienia" z radością ogląda młodzieżowe slashery.
"Kocham te filmy. To jak oglądać te stare kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze w krwawej wersji dla dorosłych. Tylko pierwszy jest naprawdę straszny, z ponurym przesłaniem, że nie możesz pokonać Żniwiarza. Kiedy przychodzi twój czas, nie ma wyjścia" - to kolejny wymowny cytat z "Danse Macabre".
Autostopowicz (remake z 2007 r.)
O ile "Final Destination" stało się już w pewien sposób klasyką i ciężko dziwić się opinii Kinga, to ten film może spowodować opad szczęki. Remake "Autostopowicza" nie podobał się nikomu, kto miał jako takie pojęcie o kinie, a fani horroru film po prostu wyklęli. Okazuje się jednak, że w środowisku jest co najmniej jeden jawny fan, a jest nim właśnie Stephen King.
"Czy potrzebujemy tego filmu? Nie. Ale to świetnie, że go mamy. Posiada życiowe wątki znane z wielu wielkich filmów grozy - straszne rzeczy mogą przydażyć się dobrym ludziom w każdej chwili, a tutaj to przesłanie jest jasne jak nigdy" – nie pozostawił wątpliwości pisarz.
Piekielna głębia
Prawdziwi koneserzy filmów o zabójczych zwierzętach nie wymieniają w pierwszej kolejności "Szczęk" Spielberga. Również Stephen King należy do tego niepokornego kulturowo grona. "Piekielną głębię" możecie kojarzyć jako [uwaga na spoiler!] "ten film, w którym rekin pożera Samuela L. Jacksona". To raczej niższa półka kinematografii, ale komu to przeszkadza?
"To film o genetycznie modyfikowanych rekinach, o którym mógłbyś powiedzieć, że nie oferuje zbyt wiele... dopóki w najmniej oczekiwanym momencie jedna z bestii nie pojawia się znienacka i nie przegryza Samuela L. Jacksona w pół. TAAK! Krzyknąłem głośno i cenię każdy horror, który sprawia, że to robię" - deklaruje King.
Crimson Peak. Wzgórze krwi
Jeżeli facet, który osobiście odpowiada za większość naszych koszmarów mówi, że jakiś film jest "ku...wsko straszny", to coś jest na rzeczy. Takim obrazem ma być według Kinga "Crimson Peak". Spora część widzów po wyjściu z kina miała odmienne zdanie, ale po przeczytaniu tych tweetów może warto dać obrazowi Del Toro drugą szansę?
"Crimson Peak zelektryzowało mnie w ten sam sposób, co Martwe Zło Sama Raimiego, za pierwszym razem, kiedy je oglądałem dawno temu" - przekonuje pisarz.
Stranger Things
O tym, dlaczego ja lubię "Stranger Things", możecie przeczytać w tym artykule. W tym kontekście przypadek jest o tyle interesujący, że serial Netflixa nie powstałby, gdyby twórcy nie zaczytywali się książkami Stephena Kinga. W takim układzie bardzo łatwo zrazić do siebie ulubionego pisarza, ale Kingowi na szczęście spodobało się i wystawił serialowi piątkę z plusem.
Zombie express
Polskich fanów horroru zaskoczyło to, że "Zombie express" znalazł dystrybutora w naszym kraju, a obecnie towarzyszy mu całkiem przyzwoita kampania reklamowa. Azjatycka produkcja nieźle radzi sobie także w Stanach, a Stephen King dołączył do orędowników filmu. "Jasna cholera. To jakby John Woo spotkał apokalipsę zombie. To sprawia, że 'Walking Dead' wygląda kameralnie" - ocenił.
Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
Kolejny film, który przestraszył mistrza grozy, to 'Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii'. Poza tym, ma to być obraz prowokujący do myślenia i oprzytomniający.
Mgła
Stephen King jako licencjodawca jest nieprawdopodobnie wybredny. Czasami na ekranizujących go filmowców obraża się racjonalnie (jak w przypadku "Kosiarza umysłów"), kiedy indziej nie do końca. Do tej pory mało kto rozumie, dlaczego AŻ tak bardzo nie znosi "Lśnienia" Kubricka. Najmniej nerwów zjadła mu ekranizacja "Mgły". Przyznał nawet, że zakończenie filmu Darabonta podoba mu się bardziej niż oryginalne.
"Końcówka wyrwie wam serce... ale tak samo uczyni życie, na sam koniec. Wizja piekła Franka Darabonta jest całkowicie bezkompromisowa. Jeżeli oczekujesz słodkiego, hollywoodzkiego establishmentu, znajdziesz go w najbliższym multipleksie. Jeżeli chcesz przeżyć coś prawdziwego, obejrzyj 'Mgłę'. Darabont mógł zrealizować film z większym budżetem, jeśli dodałby więcej optymizmu i szczęśliwe zakończenie, ale odmówił. Jego odwagę i uczciwość widać w każdej scenie" – czytamy w "Danse Macabre".