Wawel już się przyzwyczaił do tych wizyt. Jak jest 18-ty, to wiadomo, że Prezes będzie. To stało się pewną tradycją, choć baczni obserwatorzy widzą, że w ostatnim czasie mocno się ona zmieniła. Kiedyś Jarosław Kaczyński przyjeżdżał na grób brata sam – jednym, najwyżej dwoma samochodami z ochroną. Dziś jego eskorta liczy kilkanaście aut. Do tego policja, barierki, Brama Herbowa, rozmach... Wielu pyta: Jak? Dlaczego? Kto za to płaci? Czy to wizyta prywatna, czy państwowa? – Upolitycznili nam Wawel. I zaczyna nam to ciążyć coraz bardziej – mówi nam jeden z mieszkańców.
Jarosław Kaczyński jest tu co miesiąc. I nikt, to trzeba mocno podkreślić, w Krakowie tego nie podważa. Ma prawo odwiedzać grób brata. – Choć nie zgadzam się z nim ideologicznie, nigdy bym mu tego nie odmówił i nigdy nie blokowałbym mu drogi. Ale z tych wizyt robi się ostatnio polityczny spektakl. I myślę, że część mieszkańców Krakowa przestaje myśleć, że chodzi o oddawanie czci bratu. Raczej, ze zaczyna się oddawanie czci politycznej – mówi nam jeden z krakowskich polityków.
By uniknąć sensacji
Co miesiąc, od sześciu lat, scenariusz jest podobny. Samochód wjeżdża na górę, zatrzymuje się przed schodami Katedry i czeka na Prezesa tyle, ile trzeba. Podobno, jak mówią pracownicy, na ogół są to krótkie wizyty. Złożenie kwiatów, krótka modlitwa lub krótka msza. – Jak jest 18-ty, to wiadomo, że Prezes będzie – mówią.
Zawsze po zamknięciu Wzgórza Wawelskiego (choć podobno zdarzało się, że latem wcześniej, bo wtedy Wawel zamykany jest o godzinie 21.), to taka niepisana umowa, by zapewnić mu prywatność i uniknąć sensacji. Zawsze po wcześniejszym zgłoszeniu przez proboszcza Katedry, który najlepiej ze wszystkich wie, o której mniej więcej godzinie można się Jarosława Kaczyńskiego spodziewać. To ważne. Tak zwany wymóg formalny.
Kilka samochodów, przez Bramę Herbową
– Na Wawelu mieszka kilkadziesiąt osób i każda z nich ma prawo zaprosić gości po zamknięciu Wzgórza. Tylko wcześniej trzeba to zgłosić do biura przepustek. Od 6 lat, miesiąc w miesiąc, wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu zgłasza ksiądz proboszcz Katedry – słyszę wytłumaczenie. W zgłoszeniu trzeba też określić godzinę przyjazdu, liczbę osób towarzyszących, a także liczbę samochodów. – Bez zgłoszenia i informacji, że ktoś z mieszkańców oczekuje gości nikt na Wzgórze Wawelskie nie jest wpuszczony – słyszę.
Choć w przypadku Jarosława Kaczyńskiego naprawdę trudno sobie taką sytuację wyobrazić. Bo, w odbiorze wielu, on ma tu specjalne prawo wjazdu. W dodatku przez Bramę Herbową a nie, jak zwykle, od strony ul. Bernardyńskiej. I nie tylko on. Podczas ostatniej, burzliwej miesięcznicy 18 stycznia, na Wawel najpierw wjechały trzy samochody, a potem – jak relacjonowano – jeszcze kilka limuzyn.
Królewski majestat
Ani prywatności, ani protestów, a przy okazji sensacji, nie udało się uniknąć. Już drugi raz, podobnie przecież było w grudniu. Wjazd Prezesa przez Bramę Herbową budzi w Krakowie szczególne emocje. "Dowiódł swojego królewskiego majestatu" – kpią internauci.
– Kiedyś przyjeżdżał jednym samochodem, czasem dwoma, z ochroną. Teraz można się było doliczyć kilkunastu – mówi jeden z dziennikarzy. To też burzy ludzi. Czy w ogóle na Wawel można wjeżdżać samochodem? Oficjalnie i za zgodą, można.
Ale to większa ostentacja przy tych wizytach chyba najbardziej razi mieszkańców Krakowa. – To dość niestandardowa sytuacja, że przyjeżdża do Krakowa poseł i zamyka się część Wawelu. Pojawiają się barierki, turyści nie mogą podejść do bramy, wszędzie widać policję. Budzi to zdziwienie wśród mieszkańców, że te miesięcznice obchodzone są tak ostentacyjnie i są tak widoczne. Choć, oczywiście, nikt nie podważa prawa prezesa do odwiedzin grobu brata – mówi naTemat Tomasz Daros, przewodniczący rady krakowskiej dzielnicy Stare Miasto, gdzie znajduje się Wzgórze Wawelskie.
Robi się polityczny spektakl
Wawel to dla Krakowa... – Miejsce królów, jądro ojczyzny i tradycji. Może brzmi patetycznie, ale dla krakowian to świętość. Dotychczas symbol pamięci, potęgi królów i państwa polskiego, symbol wielkiej historii. A od niedawna symbol polityczny – wymienia szybko jeden z krakowskich polityków. On to widzi coraz bardziej i widzi też, że wielu mieszkańcom właśnie to upolitycznienie zaczyna ciążyć.
Zawłaszczenie Wawelu? – Trochę tak. Nikt nie kwestionuje prawa Jarosława Kaczyńskiego do odwiedzania grobu brata. Ale cała otoczka jego wizyt powoduje, że w oczach ludzi przestają one być prywatne. Bo nagle zapomina się o wielkich Polakach, którzy spoczywają na Wawelu. Ważny stał się tylko ten jeden grób i tylko on się liczy. W Krakowie robi się z tego polityczny spektakl i to zaczyna wielu boleć – mówi.
Na Wawelu podkreślają jednak, że są to wyłącznie wizyty prywatne. Te słowa są podkreślone mocno i wyraźnie. – Prezes wjeżdża na Wawel prywatnie – słyszę. Mówią, że do niedawna żadnych emocji przy wizytach Jarosława Kaczyńskiego nie było. Jeszcze w 2010 roku przed bramą czekali na niego dziennikarze, a potem przestali przychodzić. Nigdy nie było żadnych komplikacji, dopiero miesiąc temu. No i teraz.
"I to się teraz mści"
Ale wcześniej jakby też tej otoczki nie było. – Może nie trzeba tak epatować tego, że się przyjeżdża, żeby odwiedzić grób. Może potrzeba więcej wrażliwości społecznej – mówi Tomasz Daros.
Bo emocje, oczywiście, ciągną się od 2010 roku. Wywołała je juz sama decyzja o pochowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tym miejscu. – Nie powinno się wykorzystywać symboli narodowych do antagonizowania jednych przeciwko drugim. A z tym mamy teraz do czynienia. Myślę, że większość krakowian wolałaby unikać takich sytuacji konfliktowych. Nie podoba im się szum wokół tego. To, że Jarosław Kaczyński eksploatuje katastrofę smoleńską do celów politycznych. I to się mści, bo sam, z tego powodu, nie może teraz spokojnie przyjechać na grób brata – mówi nam krakowski radny Aleksander Miszalski.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl