Tak zapowiadają się rządy Donalda Trumpa. Koncert przed zaprzysiężeniem to była organizacyjna katastrofa

Gwiazdami koncertu byli tacy artyści jak Toby Keith, Lee Greenwood, The Piano Guys i 3 Doors Down. Dla porównania, podczas analogicznej imprezy organizowanej przez zaplecze Baracka Obamy, wystąpili między innymi Stevie Wonder, Usher, James Taylor, Shakira, U2, Bruce Springsteen i wielu innych. Ubogi line-up podczas koncertu Trumpa jest o tyle zaskakujący, że prezydent-elekt podczas kampanii starał się przekonać wszystkich o posiadaniu cudownej mocy do załatwiania różnych spraw. Cóż, dogadać się ze Springsteenem mu się nie udało.

Jakby tego było mało, cierpliwość Amerykanów na widowni i przed telewizorami była niejednokrotnie wystawiana na próbę, i to nie tylko za sprawą notorycznie opóźniających się występów kolejnych wykonawców. Prowadzący galę Jon Voight wydawał się nie bardzo wiedzieć, gdzie się znajduje. Dało się to słyszeć w jego bardziej pytających niż stwierdzających zapowiedziach: "Le… Greenwood?”, "DJ… Ravidrums? Mam nadzieję, że nie przekręciłem jego imienia”.

Dziś czeka nas jeszcze jedna, ważniejsza impreza z udziałem Donalda Trumpa. Po południu polskiego czasu miliarder zostanie zaprzysiężony jako 45. prezydent Stanów Zjednoczonych.