Jarosław Kaczyński coraz brutalniej atakuje swoich przeciwników politycznych. O uczestnikach protestów KOD powiedział kilka słów, których powinien się wstydzić do końca życia. Stwierdził, że patrząc na ich twarze widzi tam byłych SB-ków i "osoby specjalnej troski".
Nawet polityczni przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego przyznają, że szef Prawa i Sprawiedliwości ma nienaganne maniery, choć zdarza się, że puszczają mu nerwy i rzuci do posłanek opozycji "idźcie do diabła". Jednak słowa, które wypowiedział w wywiadzie dla Radia Łódź trudno uznać za rzucone w emocjach.
Rozmawiająca z nim dziennikarka spytała o to, jak znosi protesty członków Komitetu Obrony Demokracji, które towarzyszą jego wizytom w różnych częściach kraju.
– Patrząc na twarze tych osób, to po pierwsze – to jest tylko domysł – myślę, że niektórzy z nich byli współpracownikami dawnych służb bezpieczeństwa. Z kolei widać tam też troszkę twarzy osób specjalnej troski. Tak, że nie wygląda to specjalnie groźnie – powiedział. Dziennikarka poprosiła o doprecyzowanie, ale Kaczyński nie miał na to ochoty. – Nie, nie będę tego doprecyzowywał, bo wszyscy wiedzą, co to znaczy – uciął temat.
Kaczyński uznał, że najlepszym sposobem na zdyskredytowanie politycznych przeciwników będzie nazwanie ich osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Taki poziom politycznej dyskusji jest nie do obrony i nie przystoi żadnemu politykowi. Nawet temu, przed którym na baczność stają premier i prezydent. Szczególnie jemu.
Aktualizacja
W obronie Kaczyńskiego stanął jego zastępca, wiceprezes PiS Joachim Brudziński. I przebił szefa w poziomie pogardy. Więcej o tym piszemy tutaj.