Przed nami faza pucharowa mistrzostw Europy, w której nie wystąpi żaden z dwójki gospodarzy. Polska i Ukraina zakończyły swój udział w turnieju po meczach grupowych, podzielając los, który w 2010 roku spotkał drużynę RPA a dwa lata wcześniej reprezentacje Austrii i Szwajcarii.
Jak w tamtych krajach zmieniło się zainteresowanie imprezą po odpadnięciu z rywalizacji zespołu gospodarzy? A jak ta sytuacja będzie wyglądać u nas?
W Polsce zainteresowanie Euro 2012 bije wszelkie rekordy. Wszystkie cztery strefy kibica podczas spotkań kadry Franciszka Smudy pękały w szwach. Stadiony w trakcie prawie każdego meczu są wypełniane do ostatniego miejsca. Temat mistrzostw jest szeroko opisywany w gazetach, króluje on też w ramówce większości kanałów telewizyjnych.
Nawet media, które wcześniej nie poświęcały uwagi piłce nożnej, mistrzostwa traktują bardzo poważnie. Przykładem niech będzie Dziennik Gazeta Prawna, który specjalnie na Euro 2012 nawiązał współpracę z działem sportu gazety Polska the Times.
Trochę inaczej zainteresowana mistrzostwami jest Ukraina. – Wśród kibiców koniunkturę napędzali tu przede wszystkim Szwedzi, których na każdym meczu ich kadry było ponad trzydzieści tysięcy – powiedział nam ekspert TVP na Euro Jacek Zieliński, który w telewizji publicznej komentował spotkania rozgrywane u naszych sąsiadów.
– Nadzieję miejscowych fanów zostały rozbudzone po zwycięstwie Ukrainy w pierwszym meczu mistrzostw. Nawet wtedy jednak największe zainteresowanie widać było w telewizji. Zwykli ludzie mają za dużo własnych problemów, aby w pełni poświęcić się zabawie, jaką daje im Euro – dodał były trener Polonii Warszawa.
Kłopot utrzymania zainteresowania turniejem po odpadnięciu z niego gospodarzy nie jest żadnym novum. Przed podobnym zadaniem stanęli organizatorzy mundialu w 2010 roku oraz mistrzostw Europy w 2008 roku.
– W RPA wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż u nas. Tam nie było ani jednej strefy kibica, ponieważ na ulicach trzeba było dbać przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo, a nie rozglądać się za rozrywką – powiedział mi Michał Pol, dziennikarz portalu sport.pl, który był korespondentem Gazety Wyborczej podczas afrykańskiego turnieju. – Zarówno fani, jak i dziennikarze na mecze dowożeni byli specjalnymi autobusami, które podjeżdżały pod hotel. Samotne wyjście na ulice było niebezpieczne – wyjaśnił Pol.
Potwierdzeniem jego słów niech będzie zuchwały rabunek, którego ofiarą stał się jego redakcyjny kolega, Rafał Stec. "Nie widziałem, jak wybijali szybę. Usłyszałem jedynie dźwięk roztrzaskiwanej szyby i zobaczyłem opadające pokruszone szkło. Dwa typy wrzasnęły, żebym oddał laptopa bez awantur. Przeleciało mi przez głowę wszystko, czego się nasłuchałem [o RPA - przyp. red] – napisał na swoim blogu dziennikarz Gazety Wyborczej, gdy skradziono mu laptopa ze wszystkimi materiałami przygotowanymi podczas turnieju.
Innej natury kłopot mieli gospodarze Euro w 2008 roku. – Piłka nożna nie jest sportem narodowym, ani w Szwajcarii, ani w Austrii. Tam króluje narciarstwo. Atmosferę tworzyli zatem przede wszystkim kibice gości. Najlepszą Holendrzy – wyjaśnia Hubert Zdankiewicz, dziennikarz gazety Polska the Times.
Najwięcej kibiców można było spotkać w Bazylei. Nikt jednak nie mieszkał tu na stałe. Fani przyjeżdżali tu głównie na mecze. – Pamiętam, jak zlecono mi przygotowanie materiału o niemieckich kibicach po meczu ich reprezentacji z zespołem Turcji. Mieszkałem w Bernie, ale po materiał udałem się do Bazylei, gdzie zawsze było dużo ludzi ze wszystkich krajów. Dzień po meczu, przed południem nie spotkałem tam ani jednego Niemca! Wszyscy od razu po spotkaniu wsiedli w pociąg i wrócili do kraju – wyjaśnia.
Jeszcze dziwniejszą historię opowiedział mi Michał Pol. – Dzień po półfinale mistrzostw Europy w 2000 roku, po którym z turniejem pożegnała się reprezentacja Holandii, udałem się do centrum prasowego. Okazało się, że miejsce, w którym przez cały turniej powstawały niezliczone ilości artykułów, gdzie przeprowadzano setki wywiadów zostało... zamknięte. A przecież do rozegrania był jeszcze mecz finałowy! Holandia odpadła, turniej się skończył - tak jednak rozumowali gospodarze – opowiada.
Pod względem kibicowskim nasze Euro do tej chwili było zatem wyjątkowe. Żadna reprezentacja uczestnicząca na polsko-ukraińskim turnieju nie mogła narzekać na brak wsparcia swoich kibiców. Do Polski przybyli nawet fani z pogrążonej w kryzysie społeczno-gospodarczym Grecji. Jeśli na jakiś mecz zostawały bilety, bardzo szybko były kupowane przez polskich kibiców. Także na mecze rozgrywane na ukraińskich stadionach, gdzie kilkakrotnie można było usłyszeć doping "polska, biało-czerwoni".
Doping polskich kibiców spodobał się nawet fanom Irlandii.
Czy w Polsce zainteresowanie turniejem utrzyma się na tym samym poziomie? – Wydaje mi się, że nie osłabnie. Wszędzie widzę jeszcze nasze flagi. Wiele samochodów ma biało-czerwone lusterka – przewiduje Pol. – Może polscy fani będą dopingować inne reprezentacje? Tak robili Szwajcarzy. Podczas Euro 2008 często oglądałem mecze w strefie kibica. Zdziwiłem się, gdy na jednym spotkaniu Hiszpanii ujrzałem tłum ludzi ubranych w hiszpańskie koszulki. Później okazało się, że byli to miejscowi kibice, ściskający kciuki za zespół Luisa Aragonesa – powiedział Zdankiewicz.
Podobna sytuacja miała miejsce w RPA. – Od samego początku turnieju na ulicach widziałem dziesiątki aut z dwoma flagami. Jedna była południowo-afrykańska, druga brazylijska. Po odpadnięciu z turnieju zespołu gospodarzy miejscowi po prostu schowali jedną flagę i zabawa trwała dalej – opowiada Pol.
A jak będzie na Ukrainie? – Trudno przewidzieć. Nie wiem, jak Euro było pokazywane w Polsce, bo dopiero wczoraj wróciłem do kraju. Jednak na Ukrainie jest kanał Futbol24, gdzie przez całą dobę prezentowane są przeróżne materiały związane z turniejem. Są oczywiście transmisje meczów, jest ich wnikliwa analiza, są wreszcie wywiady z ciekawymi ludźmi i byłymi piłkarzami – mówi Zieliński. – Nie wydaje mi się, aby coś miało się zmienić – powiedziała mi Marina Grachova, absolwentka prawa na jednej z polskich uczelni. Szybko dodała: „Realnie ocenialiśmy nasze szanse, więc teraz będziemy oglądać pozostałe mecze. Wśród moich znajomych nikt nie myśli nawet o tym, że Euro się skończyło, bo odpadła Ukraina."