Chyba każdy z nas był w życiu w sytuacji, w której usłyszał szorstkie „słuuucham” w urzędzie i zastanawiał się, jak panią podejść, ująć, oczarować i wyjść z załatwioną sprawą. Podobne dylematy mamy wręcz codziennie u lekarza, w pracy, czasem w sklepie. W takich momentach największym sojusznikiem jest nasz głos, a zwłaszcza emocje, które nim rządzą. Postanowiłam skonsultować się z trenerką emisji głosu i usłyszeć nową, skuteczną siebie.
Siła głosu. Siła robienia pauz. Siła spokoju. To trzy rzeczy, o których zapominamy na co dzień, wyrzucając z siebie potok przypadkowych słów. - Mowa, stała się czynnością tak automatyczną, że przestaliśmy o nią dbać – mówi Izabela Skrypuch, aktorka teatralna i trenerka emisji głosu, z którą spotkałam się, aby nauczyć się odpowiedniego posługiwania żywym słowem.
Spośród wielu ekspertów od emisji głosu wybrałam właśnie tę trenerkę, ponieważ przekonała mnie do tego filmem „Uczę jak mówić”, który znalazłam na kanale YouTube. Po nitce do kłębka dotarłam do strony internetowej, z której dowiedziałam się, że trenerka prowadzi zarówno konsultacje indywidualne, jak i grupowe. Umówiłyśmy się, używając komunikatorów. Jak mówi trenerka, obecnie jest to bardzo popularne, przez co do ostatniej chwili nie wie, z jakiego rodzaju głosem będzie pracować. Ze względu na dzielącą nas odległość (trenerka jest z Krakowa, ja z Warszawy) spotkałyśmy się na Skypie.
Etap 1. Krótka rozmowa o emocjach i trening żuchwy
Ożywcza energia, z jaką trenerka mówiła, okazała się zaraźliwa. Już od pierwszych słów sprawiła, że nabrałam wielkiego apetytu na naukę mówienia w języku polskim. Podobno, uświadomienie sobie faktu, że rodzimego języka też należy się uczyć i pracować nad jakością jego brzmienia, jest podstawą do wyjścia z językowego zaułka.
- Chcąc zjednywać sobie ludzi, trzeba zarażać głosem i emocjami. Jeśli więc mamy w głosie pogodę ducha, optymizm, to najpewniej zarazimy nią słuchaczy. Jeśli powiemy coś tonem przesiąkniętym wiarą, że wszystko się uda, to druga osoba odczuje, że tak – uda się! A gdy pójdziemy do urzędu faktycznie strapieni i z problemem, z tonem, który sygnalizuje, że potrzebujemy pomocy, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że tę pomoc otrzymamy. Emocje się udzielają. To, co dajemy, wraca – tłumaczyła trenerka, która występuje także na co dzień na scenie teatru. - Odbiorcy są jednak inteligentni. Jeśli wyczują fałsz, całe starania spełzną na niczym – wyjaśniała trenerka.
W pierwszej części konsultacji trenerka skupiła się na przygotowaniu mnie do mówienia. Podczas spotkania siedziałyśmy, bo w rozmowie jeden na jeden (lub do kilku osób) komunikacji sprzyja pozycja siedząca. Na początek musiałam rozluźnić szczękę. Służą temu proste ćwiczenia, które mają zmusić człowieka do otworzenia ust. Mówienie z tzw. zaciśniętą szczęką jest bowiem powszechnym błędem, który popełnia na co dzień większość z nas. Tymczasem w momencie, w którym mówimy, praktycznie nie otwierając ust, a zęby są bardzo blisko siebie osadzone, dźwięk nie ma szans się wydobyć i może pojawić się seplenienie.
W kolejnym kroku trenerka przypomniała mi o oddechu, który powinien być regularny, miarowy. Usłyszałam, że w momencie, w którym czuję, że zaczynam tracić kontrolę nad mówieniem, warto korzystać z pauz. – Wiem, że dziś niewiele osób stosuje pauzy w mówieniu, ale one są piękne. Oznaczają, że osoba, która z nami rozmawia, myśli co chce powiedzieć, a nie ot tak wyrzuca z siebie przypadkowe słowa – mówi Izabela Skrypuch.
Prowadząc rozmowę trzeba się skupić, bo to przekłada się chociażby na dykcję i sposób, w jaki będziemy przekazywać myśli. Skupienie pozwala opanować także barwę głosu. Dowiedziałam się, że to, że zdarza mi się w rozmowie z kimś niespodziewanie powiedzieć coś wyższym, wręcz piskliwym głosem, to wynik właśnie braku skupienia. To brak koncentracji odpowiada za nierówne prowadzenie głosu.
Mówieniu, które zaciekawi rozmówcę, pomaga także gestykulacja. - Gestykulując, mówimy bardziej wyraziście, czasem nawet głośniej. Pod żadnym pozorem nie można z tego rezygnować, zwłaszcza że jako naród gestykulujemy dość oszczędnie – mówi trenerka o włoskiej gestykulacji.
Krok 2. Moje dobre i słabe strony
Po wstępie nadszedł moment na ocenę mojego głosu i sposobu mówienia. - Zwykle w połowie spotkania proponuję rozmowę przy włączonej kamerze, aby potem razem obejrzeć i przeanalizować nagranie. Już to proste ćwiczenie pozwala wyeliminować 30 proc. popełnianych błędów. Ludzie nie przepadają za oglądaniem siebie na filmach, ale jak już się przełamią, to uaktywnia się tendencja do samokrytyki. Kiedy dostrzegą coś rażącego w nagraniu, bardzo szybko chcą to poprawić. Świadomość popełniania danego błędu ma wielką moc – tłumaczy trenerka.
Ma rację. Kilka lat temu, podczas zajęć na studiach, przechodziłam treningi przed kamerą. Nagranie oglądała i analizowała cała grupa. Podczas dyskusji nad pierwszym filmem z moim udziałem, w trakcie którego miałam przeczytać fragment prasowego artykułu, okazało się, że znacznie przechylam głowę w lewo. Wyglądało to bardzo źle i przeszkadzało w skupieniu na przekazie. Ten widok tak zapadł mi w pamięć, że do dziś – choć minęły już lata – pamiętam o trzymaniu prosto głowy.
Niestety nie pamiętam o tym, aby zwłaszcza w momentach radości, zadowolenia, działania, obniżyć barwę głosu. Trenerka momentalnie to wychwyciła. I tak na liście moich słabszych stron znalazła się nieco za wysoka barwa, która do tego mogłaby być mocniejsza i bardziej pewna siebie. Na liście dobrych stron znalazł się ładny tembr głosu oraz dbałość o poprawność mówienia i dykcję.
Krok. 3. Trening, czyli nauka sprawczości
Wiedząc już jakie błędy popełniam i mając świadomość dobrych stron, przeszłyśmy do treningu. Wybór krótkich komunikatów nie był przypadkowy. To właśnie w codziennym życiu, wypowiadając krótkie zdania, popełniamy najwięcej błędów. Niewiarygodne, że to samo, można zakomunikować w tak odmienny sposób.
W autobusie
Jesteśmy w autobusie i musimy przejść do drzwi, które ktoś jak to zwykle bywa, blokuje.
Komentarz trenerki: W głosie słychać zniecierpliwienie, a to tego ten wyrzut i westchnienie. To dobry wstęp do awantury w autobusie.
Komentarz trenerki: Głos musi przejść pewną drogę, być falą, która pokona wszelkie hałasy i dotrze do odbiorcy. Musi energetyzować i zachęcać do działania. Musiałby ktoś być bardzo nieuprzejmy, gdyby się nie odsunął od drzwi.
Przy kasie pierwszeństwa
Komunikat do osoby, która blokuje kasę pierwszeństwa dla osób starszych, kobiet w ciąży i z małymi dziećmi.
Komentarz trenerki: Zdanie wypowiedziane jest zbyt monotonnie, za cicho i bez wyraźnego wyartykułowania oczekiwań. Nie motywuje osoby stojącej przy niewłaściwej kasie, żeby nawet drgnąć z miejsca.
Komentarz trenerki: W sklepie istotna jest pewnego rodzaju stanowczość, ale i uprzejmość. Pamiętajmy o mówieniu głośno.
W urzędzie
W poszukiwaniu pokoju, w którym znajduje się osoba pomagająca rozliczać Pit-y trafiamy do innego. Co wtedy?
Komentarz trenerki: Na dzień dobry przekazujemy urzędniczce komunikat, że jesteśmy zdenerwowani, źli i mamy dość urzędów. Przekazanie tych emocji nie skończy się dobrze.
Komentarz trenerki: Przeszkadzamy, więc przeprośmy i z życzliwością w tonie poprośmy o pomoc. Roszczeniowość w głosie zostawmy na boku. Niektórzy stosują ją widząc, że np. osoba, z którą rozmawiają jest mniej pewna siebie, ale jest to niemoralne i działa na krótką metę. W końcu trafi się mocniejszy przeciwnik.
U lekarza
Podchodzimy do przychodni. Poszukujemy informacji na temat godzin przyjmowania specjalisty i wolnych terminów .
Komentarz trenerki: Zdecydowanie za głośno, zbyt agresywnie. To rozmowa jeden na jeden, więc niewymagana jest aż taka ekspresja.
Komentarz trenerki: Możemy mówić ciszej, spokojniej. W głosie może być słyszalna pewność siebie, połączona z uprzejmością.
Kiedy nagrywałyśmy z trenerką te krótkie zdania miałam świadomość, że moc każdego z nich jest inna, jednak dopiero po ich odsłuchaniu zdałam sobie sprawę, że to tak mówimy może wpłynąć nie tylko na naszą sprawczość, ale też dzień innych ludzi. Czego się nauczyłam? Obiecałam sobie, że popracuję nad stanowczością w głosie, popracuję nad zniwelowaniem posępności i piskliwości, i za radą trenerki będę załatwiać ważne sprawy tylko w wystarczająco dobrym nastroju.