
Reklama.
"Nie jest prawdą, że samochód, którym jechał minister obrony spowodował wypadek pod Toruniem, przeciwnie - był on w tym wypadku poszkodowany przez inne samochody" – tłumaczy dalej Bartłomiej Misiewicz.
Rzecznik MON wyjaśniał także niejasną przeszłość kierowcy, o którym pisała "Gazeta Wyborcza". Według niego, "nie jest prawdą, że kierujący samochodem kapitan Kazimierz Bartosik był funkcjonariuszem WSW, BOR przed 1989 r. i Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych". "Kpt. Kazimierz Bartosik jako żołnierz zawodowy – kierowca samochodowy przez 4 miesiące służył w Mińsku Mazowieckim, a następnie do roku 1990 pełnił służbę jako kierowca w jednostce samochodowej przy ul. Dolnej w Warszawie. Służbę w BOR podjął w 1990 r. w momencie, gdy została ona przeniesiona do MSW i tam od 1991 r. zajmował się ochroną ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza" – czytamy w oświadczeniu.
Przy okazji wyjaśniania wydarzeń spod Torunia wrócił temat niedawno zakupionych przez MON trzydziestu luksusowych samochodów. Jak wyliczył Onet, auta kupione bez przetargu kosztowały resort 35 milionów złotych. Jak ujawnia w swym materiale Edyta Żemła, dwie z tych nowiutkich i "wypasionych" limuzyn zostały zniszczone w ostatnim karambolu, a jedna posłużyła Bartłomiejowi Misiewiczowi do białostockiej eskapady na tańce.
Napisz do autora: oskar.maya@natemat.pl