
Sporo głosów zgarnie Emmanuel Macron z nowego, centrolewicowego ruchu En Marche!, oraz Jean-Luc Mélenchon reprezentujący lewicowych eurosceptyków. Swojego kandydata nie wyłoniła jeszcze Partia Socjalistyczna. Niezależnie od tego, czy symbolicznie o reelekcję powalczy François Hollande (którego prezydentura oceniania jest najgorzej w historii...), czy kandydatem będzie obecny premier Manuel Valls lub jeszcze ktoś inny, socjalista również zabierze w pierwszej turze kilkanaście procent głosów dla siebie. Niewykluczone więc, że kiedy 23 kwietnia przyszłego roku ogłoszone zostaną wyniki pierwszej tury, zwycięzcą na tym etapie będzie Marine Le Pen. Wtedy zaczną się jednak jej problemy... Czytaj więcej
Coraz ciekawiej wyglądają bowiem notowania byłego ministra gospodarki, przemysłu i cyfryzacji Emmanuela Macrona, który prezydenturę mógłby sobie wywalczyć jako wyjątkowy prezent na zaledwie 40. urodziny. Młody i popularny polityk nieco ponad rok temu dość niespodziewanie przeciwstawił się układowi, w którym władzą wymieniają się republikanie i socjaliści. Za powołanie do życia ruchu En Marche! szybko przypłacił rozstaniem się z rządową karierą, ale kto wie, czy nie była to jego najlepsza życiowa decyzja.
Najgroźniejsi rywale robią właśnie wszystko, by mu ją ułatwić. Rozczarowanie multikulturalizmem, nasilający się eurosceptycyzm, czy kolejne cięcia w socjalu i ograniczanie przywilejów pracowniczych to tylko część źródeł sprzeciwu wobec obecnych elit politycznych. Kto wie, czy znacznie bardziej przeciętnemu Francuzowi nie działają na nerwy coraz powszechniejsze korupcja i nadużycia finansowe na szczytach władzy.
Jeśli tak dalej pójdzie, to do kwietnia Emmanuel Macron wyprzedzi ich oboje, nie kiwając przy tym palcem. Ale próżnować nie zamierza. Podobnie, jak rosnące grono wspierających go osób. En Marche! zbudowane było na starcie głównie przez działaczy lewicowych, tak samo rozczarowanych Partią Socjalistyczną, jak ich nowy lider. Szybko zaczęli do nich dołączać jednak także ludzie centroprawicy i liberałowie.
Gdyby Francuzi postawili właśnie na niego, byłaby to jednak zła wiadomość nie tylko dla poniżonych wpływem na prezydenturę głównych partii znad Sekwany. Kłopot z takim prezydentem Francji mieliby także przywódcy Zachodu. Ambicje Emmanuela Macrona na prezydenturze się nie kończą. Z pewnością zawalczyłby on z Angelą Merkel o decydujący głos w Europie. A Donald Trump? Jak ułożyłby się relacje Paryża z Waszyngtonem chyba najlepiej prognozuje to, jak Macron mówi o brytyjskiej polityce wobec USA. – Wielka Brytania staje się krajem wasalnym, podmiotem podległym USA – skomentował pierwszą wizytę brytyjskiej premier Theresy May w Białym Domu.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl