
Reklama.
– Skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim, nie jest magistrem – odpowiedział polityk Prawa i Sprawiedliwości przyparty do muru pytaniami o swojego syna i partyjnego kolegę w jednym. Wcześniej Ryszard Czarnecki od dziennikarza Macieja Kluczki usłyszał równie kłopotliwe pytania. Na przykład o to, dlaczego rzadko bywa w biurze poselskim, gdzie powinien spotykać się z wyborcami z regionu, w którym wywalczył mandat do zasiadania w Parlamencie Europejskim.
I wydawałoby się, że ludzi mediów za takie nieustępliwe traktowanie władzy powinny spotykać same pochlebstwa. Innego zdania w przypadku pytań Macieja Kluczki byli jednak szefowie Radia Merkury. Na czele z byłym kandydatem PiS w wyborach do Sejmu, a dziś prezesem poznańskiej rozgłośni Filipem Rdesińskim. Kluczka został przez szefostwo odsunięty od rozmów z politykami i tworzenia innych materiałów politycznych.
Sprawę pierwszy nagłośnił branżowy serwis Press.pl. W rozmowie z którym prezes Radia Merkury stwierdził, iż decyzja w sprawie Macieja Kluczki jest wewnętrzną sprawą jego redakcji. Dodał też, że Ryszard Czarnecki nie kontaktował się z nim w sprawie trudnego wywiadu. Niedługo po wyjściu z rozgłośni poirytowany europoseł PiS miał jednak dzwonić do samego dziennikarza. – Miał pretensję, że pytałem go o rodzinę – relacjonuje Kluczka.
Historia ta przypomina nieco głośną przed laty sprawę Piotra Gembarowskiego, który rozstaniem z karierą w telewizji publicznej przypłacił w 2000 roku nieustępliwy wywiad z ówczesnym kandydatem na prezydenta i przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Marianem Krzaklewskim. Gembarowski został zawieszony, później przesunięto go do porannego pasma, aż wreszcie stracił pracę w TVP. Dopiero po kilkunastu latach wrócił do rozmów z politykami. Wygląda na to, że w polskich mediach przez wszystkie te lata wiele się nie zmieniło...
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
źródło: Press.pl