Mocne zarzuty wobec szefa Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich. "To zemsta prokuratora" – broni się Rafał Gaweł
Oskar Maya
09 lutego 2017, 11:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 lutego 2017, 11:59
Podrabianie dokumentów, świadczenie nieprawdy oraz zdefraudowanie pieniędzy fundacyjnych. To są naprawdę poważne zarzuty, które usłyszał Rafał Gaweł, szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych oraz dyrektor teatru "Trzyrzecze". Chodzi o kwotę przynajmniej 100 tys. złotych. – To odwet białostockich prokuratorów, którzy od trzech lat szukają na mnie haków, za to, że ich skompromitowałem – odpiera zarzuty Rafał Gaweł.
Reklama.
6 lutego, do białostockiej siedziby OMZiK wkracza policja. Przeszukają biuro, rekwirują dokumenty oraz zabezpieczają komputery należące do fundacji. Chodzi o nieprawidłowości, na które śledczy natknęli się podczas procesu przeciwko Rafałowi Gawłowi, w którym został nieprawomocnie skazany za oszustwa gospodarcze.
"... Zostaliśmy pozbawieni podstawowych dokumentów niezbędnych do działania. Zabrano nawet dokumenty aut należących do stowarzyszenia oraz dokumentację aktualnie prowadzonych spraw. Jednak najważniejszą rzecz, która naszym zdaniem wyjaśnia całe to zajście, odkryliśmy wczoraj: Podczas przeszukania zniknęły dokumenty związane z aferą swastyki jako symbolu szczęścia."– czytamy na stronie stowarzyszenia.
Udało nam się porozmawiać, z szefem ośrodka, Rafałem Gawłem. Oto, jak przedstawia swoją wersję wydarzeń: – Trzy lata temu ujawniliśmy powiązania białostockich prokuratorów, z politykami skrajnej prawicy o jawnie rasistowskich poglądach. Polegały one na nie podejmowaniu działań prokuratorskich mimo ewidentnych zachowań rasistowskich – mówi.
I podaje przykład: – Ujawniliśmy, jak jeden z polityków skrajnej prawicy pisał na forum jednej z grup że: "trzeba zabić tych żydków". Kiedy zgłosiliśmy ten wpis do prokuratury, prokurator uznał go za "czarny humor" i postanowił oddalić zarzuty – opowiada.
– Ostatecznie prokurator został skompromitowany i zawieszony. Uważam, że teraz odbywa się zemsta na tamte działania, tym bardziej, że minister Zbigniew Ziobro przywrócił go do pracy, kiedy PiS wygrało wybory. To ten sam, który odmówił wszczęcia postępowania w sprawie namalowanej swastyki na jednym z budynków – mówi szef Ośrodka w rozmowie z naTemat.
Zarzuty jednak są bardzo poważne. Gawłowi prokuratura zarzuca też podrobienie kilkudziesięciu dokumentów, jak również sfałszowanie weksla zabezpieczającego wierzytelność na ponad 100 tys. zł w ramach działalności firmowanej nazwiskiem jego matki, oraz puszczenia go w obieg.
– Moja mama była w tym czasie w szpitalu na oddziale onkologicznym po operacji amputacji piersi. Rzeczywiście podpisałem w jej imieniu kilka dokumentów. Ale proszę powiedzieć: czy naprawdę nikomu się nie zdarzyło pokwitować listu w imieniu babci albo skorzystać z karty bankomatowej narzeczonej? To są naprawdę"zarzuty zastępcze". Bo przecież nie można mnie skazać za wytykanie politykom pobłażliwości w wspieraniu poglądów rasistowskich – tłumaczy się w rozmowie z nami.
Gaweł ma obecnie zastosowany dozór policyjny, zarzuty usłyszał także Konrad D., współzałożyciel "Teatru Trzyrzecze". Mimo akcji prokuratury i policji, OMZiK nie zaprzestał swojej działalności: – Zeszliśmy do podziemia, ale nasi wolontariusze wciąż tropią rasistów. Naszą sprawą zainteresowaliśmy Amnesty International, jestem także umówiony z dziennikarzem reprezentującym "Reporterów bez granic". Wolontariusze prowadzą także zbiórkę na adwokata, który będzie bronił nasz ośrodek przed sądem – dodaje Gaweł.