
- Na początku 2008 r okazało się, że moja mama choruje na nowotwór trzustki, który został bardzo późno zdiagnozowany, mówi Kornelia. Jedyne co mogłam dla niej zrobić, to poprawić jakość życia. Od lekarzy usłyszałam, że mogę to uczynić poprzez ‘dietę dogadzającą ’, bo ważne jest by pacjent w trakcie choroby w ogóle cokolwiek jadł. A mama niekoniecznie chciała jeść, o rzeczach zdrowych nie wspominając. Tak po raz pierwszy zetknęłam się z makrobiotyką.
"Jesteśmy tym, co jemy!"
Nasz organizm codziennie wymienia część komórek w naszym organizmie i potrzebuje do tego dobrej jakości budulca:
- okres życia komórek wyścielających wewnętrzną powierzchnię jelit wynosi tylko pięć dni,
- komórki naskórka odnawiają się co mniej więcej dwa tygodnie,
- krwinki czerwone krwi żyją zaledwie 4 miesiące,
- komórki wątroby, odpowiedzialnej za odtruwanie organizmu,
ludzkiego, są dość krótkotrwałe - żyją od 300 do 500 dni,
- komórki kostne żyją ponad 10 lat, a długość życia komórek w mięśniach żeber wynosi średnio 15,1 lat.
Próbując się podnieść, Kornelia zaczęła od wychodzenia ‘do ludzi’. Ponieważ podczas choroby mamy zetknęła się z makrobiotyką, a tematy związane ze zdrowiem zawsze ją interesowały (studiowała biotechnologię – red.), zdecydowała się na kilka kursów - między innymi z makrobiotyki i dietetyki w medycynie chińskiej.
Na początek Kornelia zadbała o stronę internetową, niewielką kampanię reklamową, wyremontowała pokoje i przygotowała dom na przyjazd letników. Tak powstał mały pensjonacik Gościniec Bocianowo pod Węgorzewem, do którego latem 2009 roku przyjechali pierwsi goście. Jak sama mówi, letnicy jeszcze nie do końca wiedzieli gdzie przyjeżdżają (przynajmniej w jej przekonaniu), dlatego starała się im wynagrodzić ewentualne rozczarowania kuchnią, w której od początku przemycała zdrowe jedzenie.
Jak Bóg zamyka przed nosem drzwi, to otwiera okno. Albo nawet dwa. Pierwszym był dla Kornelii jej dom na Mazurach, a drugim mąż, którego poznała pod koniec roku. - To dość zabawna historia, wspomina Kornelia. Poznaliśmy się przez Internet, dokładnie w Halloween, gdzieś pomiędzy Opolem, do którego przyjechałam na groby rodziców, a Kopenhagą, do której wyjechał mój przyszły mąż. Po miesiącu spotkaliśmy się po raz pierwszy, w styczniu zamieszkaliśmy razem i właściwie od razu zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. Wesele odbyło się pół roku później. I jego i moi znajomi pytali, czy jesteśmy pewni tej decyzji, wspomina Kornelia. - Ale tak to chyba jest, kiedy spotyka się dwoje dojrzałych ludzi, którzy wiedzą czego chcą od życia i od siebie. W tym wieku jesteśmy już dość ukształtowani i nadzieja, że zmienimy partnera według swoich upodobań jest zupełnie nierealistyczna, dlatego widząc jak bardzo sobie odpowiadamy, po prostu nie odkładaliśmy tej decyzji.
To był czas, kiedy goście zaczęli sugerować Kornelii i mocno wspierać ją w idei gotowania do innych. Tym bardziej, że gościniec był hobbystycznym zajęciem. - Sezon jest krótki, pokoi mamy niewiele a wszystko co zarobimy, inwestujemy w rozwój pensjonatu i jego remonty. Ponad stuletni dom jest skarbonką bez dna, mówi Kornelia.
Karob
Czyli chleb świętojański. To zdrowy zamiennik czekolady, bo nie zawiera stymulantów takich jak kofeina i jej pochodna teobromina, które znajdują się w prawdziwej czekoladzie. Nie zawiera rónież kwasu szczawiowego zmniejszającego wchłanianie nieorganicznych związków wapnia i cynku korzystnych dla naszej skóry. Dlatego karob w przeciwieństwie do czekolady można podawać również dzieciom. Jest naturalnie słodki, zawiera dużo białka, witamin oraz wapnia, fosforu, potasu oraz magnezu i żelaza. Karob poprawia trawienie, obniża poziom cholesterolu we krwi, nie zawiera "złego"cholesterolu, jest polecany w niedokrwistości, ma działanie przeciwbólowe, antyalergiczne i antybakteryjne, jest przeciwutleniaczem, działa przeciwwirusowo i antyseptycznie. Do tego ma o połowę mniej kalorii niż kakao
- Makrobiotyka, najbliższy mojemu sercu, to sposób odżywiania maksymalnie w zgodzie z naturą, mówi Kornelia. Jest praktykowany od tysięcy lat. W słowniku medycznym pod hasłem "makrobiotyka" można przeczytać, że to nauka o przedłużaniu życia (z greckiego "macros" znaczy wielki, długi, a "bios" - życie). Zwolennicy tego kierunku dietetycznego twierdzą, że chodzi o życie w zgodzie z porządkiem wszechświata. By zostać makrobiotykiem nie wystarczy tylko spożywać odpowiednich potraw, lecz dążyć do poznania procesów toczących się we własnym organizmie, a poprzez zrozumienie swojego środowiska wewnętrznego, uzyskać zgodność z otaczającym światem. Innymi słowy, stajemy się tym, co jemy i przetwarzamy, co utrzymuje nas przy życiu, ale także wywiera wpływ na stan naszego zdrowia i dobrego samopoczucia. Na tej zasadzie, sformułowanej przed pięcioma tysiącami lat, opiera się dieta makrobiotyczna, a właściwie cały system filozoficzny.
Od Kornelii wychodzimy nieśpiesznie. Żal zostawiać tę pachnącą i pyszną kuchnię. Dookoła zima. I cisza. Kolejny dzień zaczęliśmy od wprowadzenia drobnych zmian, w tym co jemy na co dzień.
Karobowe naleśniki gryczane z 'nutellą' z domowego wyrobu - bezglutenowe i pyszne!
Składniki na naleśniki - ok. 6-8 szt.:
- 200 g maki gryczanej - najlepiej kupić niepaloną kaszę
- gryczaną i zmielić ją na świeżo w młynku do kawy
- 2 łyżki karobu (chleba świętojańskiego) lub kakao
- 600 ml wody
- szczypta soli
- oliwa z oliwek lub inny dobrej jakości olej do smażenia
Składniki na "nutellę" lub inaczej krem orzechowo-czekoladowy:
- 100 g komosy ryżowej lub kaszy jaglanej
- 100 g orzechów laskowych
- 100 g migdałów
- 25 g orzechów włoskich
- 3 łyżki karobu lub kakao
- 1 laska wanilii
- 1 łyżka słodu daktylowego lub 1/2 łyżki miodu
- mleko kokosowe - do konsytencji
- trochę startego świeżego imbiru
Wykonanie - naleśniki:
W misce mieszamy mąkę gryczaną, karob, sól i powoli wlewamy wodę mieszając trzepaczką. Gdy powstanie gładka masa odstawiamy na min. 20 minut, aż ciasto nabierze konsystencji gęstej śmietany.
Przy bezglutenowych naleśnikach ważna jest jakość patelni - najlepiej jeśli będzie miała dobrej jakości powłokę ceramiczną.
Rozgrzewamy patelnię, pędzelkujemy oliwą z oliwek i wlewamy naleśniki na patelnię od środka ku brzegom, obracając patelnię ruchem kołowym tak, aby ciasto rozlało się po patelni szybko i cienko - powstanie wtedy "koronkowy" naleśnikowy ornament. Ważne, aby patelnia była dobrze nagrzana, ale nie paliła tłuszczu do smażenia, dlatego szybki ruch przy rozlewaniu ciasta jest bardzo istotny.
Wykonanie - krem:
Komosę zalewamy wrzątkiem w proporcji 1:2, czyli 200 ml wody, przykrywamy garnek pokrywką i gotujemy do wchłonięcia wody ok. 10 min. Skręcamy gaz i trzymamy pod przykryciem aż komosa będzie w pełni miękka.
Ważne - nie mieszamy, bo komosa zacznie się przypalać. Orzechy mielimy na drobno w młynku do kawy. Do miski przekładamy ugotowaną komosę ryżową, zmielone orzechy i migdały, karob, drobno pokrojoną laskę wanilii, słód daktylowy lub miód oraz świeży imbir. Wszystko miksujemy blenderem na gładka masę. Dodajemy trochę mleka kokosowego do uzyskania właściwej konsystencji kremu.
Usmażone naleśniki smarujemy kremem orzechowo-czekoladowym, składamy na 4 i dekorujemy np. rajskim jabłuszkiem z kompotu lub musem z owoców sezonowych.
Napisz do autorki: katarzyna.soltysik@natemat.pl