W debacie o sprzeciwie rządu PiS wobec pomocy 10 sierotom z Aleppo Mariusz Błaszczak postanowił użyć ulubionego argumentu prawicy na każdą okazję...
W debacie o sprzeciwie rządu PiS wobec pomocy 10 sierotom z Aleppo Mariusz Błaszczak postanowił użyć ulubionego argumentu prawicy na każdą okazję... Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Podczas wystąpienia w Sejmie Mariusz Błaszczak zaczął od twierdzenia, że Sopot wcale nie chciał pomóc dzieciom, tylko stworzyć prowokację wymierzoną w rząd PiS. – Państwo toczycie swoją wojnę. Wojnę z rządem i nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież nazwaliście siebie totalną opozycją, a więc poprzez ulicę i zagranicę tę wojnę toczycie. Ale wykorzystywanie dzieci do waszej politycznej wojny to nikczemność – grzmiał. W tej wojennej retoryce ministra spraw wewnętrznych i administracji znalazło się oczywiście też miejsce na przywołanie Janiny Ochojskiej i jej słynnej opinii o tym, że w "kulturze muzułmańskiej nie ma sierot".
Odpowiedzieć mu postanowiła posłanka Platformy Obywatelskiej i doświadczona działaczka społeczna Joanna Fabisiak. Apelowała do szefa MSWiA, by wykazał odrobinę człowieczeństwa i na te 10 sierot miele widzianych w Sopocie spojrzał po prostu, jak na dzieci. – A nie jak urzędas na nie wiadomo jakie stwory. To dzieci, które potrzebują leczenia – mówiła posłanka.
I przypomniała, że nawet komunistyczny reżim PRL w 1988 roku nie był tak obojętny na losy pokrzywdzonych przez los dzieci i przygarnął na chwilę dzieci z Armenii pokrzywdzone w trzęsieniu ziemi. – Wówczas biedna, głodna Polska zaprosiła tysiąc dzieci na wakacje – mówiła. –To po prostu wstrętne i smutne – dodała, oceniając obecną polityką PiS wobec małych uchodźców.
I wtedy na sejmową mównicę powrócił minister. Zabrakło mu już jednak w miarę racjonalnych argumentów, by odpowiedzieć Joannie Fabisiak i sięgnął po ostatnią deskę ratunku... – To popieranie komunistów przez posłów PO mnie nie dziwi – stwierdził Mariusz Błaszczak.

Napisz do autora: przemyslaw.penconek@natemat.pl