Najbardziej nietrafiony i niegustowny prezent pod choinkę? Skarpetki – dla wielu wręcz symbol gwiazdkowych ''wpadek''. Drobna poprawka – mamy powody tak myśleć, jeśli mówimy o standardowych skarpetkach. Bo to, co ma do zaproponowania marka Many Mornings, której konto śledzi ponad 20 tys. Facebookowiczów i 10 tys. Instragramowiczów, ma szanse wreszcie odkleić od tego pospolitego elementu garderoby łatkę nieudanego prezentu. Zwłaszcza gdy ich skarpetka ma wzór, jest tworzona lokalnie i nie wygląda jak jej druga połówka.
Skarpeta na piedestale
"Redefiniujemy rolę skarpetki w życiu codziennym" – brzmi credo duetu z Aleksandrowa Łódzkiego, Adriana Morawiaka i Macieja Butkowskiego. Ich miasto to skarpetkowe zagłębie. W naturalny sposób poddali się ponad 100-letniemu dziedzictwu, które z powodzeniem modyfikują. Ich skarpetki noszą hipsterzy, młodzi muzycy na fali czy Kuba Wojewódzki. Para kosztuje 25 zł, dziecięca wersja - 15.
Długie i krótkie. Czerwone, żółte i niebieskie. W buraki, pszczoły, gwiazdy, ananasy i statek kosmiczny. Na wiosnę, lato, jesień i zimę. W każdym rozmiarze. Dla dziecka, nastolatka i dorosłego.
"Wzbogaceni rzemieślniczą tradycją, tworzymy nową jakość. Wspieramy lokalność – produkujemy nasze skarpety w rodzinnym przedsiębiorstwie z 25 letnim doświadczeniem. Pragnienie ekscytujących wzorów i najświeższych kolorów to fundamenty Many Mornings" – czytamy na skarpetkowej stronie. Wyczuwa się w tym trochę podkręconą PR-owo prawdę, ściągającą uwagę klientów od 2014 r.
Adrian, psycholog, który przejął manufakturę od rodziców, robi za "mózg" biznesu - był pierwszym ambasadorem swoich skarpetek. Widząc jak działają na ludzi, doszedł do wniosku, że nie zostaje nic innego, jak im je sprzedawać. A żeby coś sprzedać, trzeba to najpierw dobrze pokazać. Maciej, po fotografii na łódzkiej filmówce, potrafi uchwycić podstawowy element garderoby tak, że chce się go mieć. Bo to przyjemne dla oka, a zarazem modne.
Swojski przedmiot pożądania
Trzy lata temu koleżanka pokazała mi na Facebooku zdjęcie skarpet z reprodukcją obrazu Vincenta van Gogha. Dziś, kiedy wpisuję w Google frazy "van gogh socks", mam do czynienia z 500 tys. trafieniami. Pierwszy lepszy link kieruje mnie na stronę z "artystycznymi" skarpetami. Mogę wybierać między wspomnianym artystą, a Fridą Kahlo czy Leonardo da Vincim. A jeśli nic mnie do nich nie ciągnie, znajdę coś innego. Słowa "Colourful socks" dają natomiast 752 tys. wyników. W 0,69 sekundy.
Nie przypominam sobie, by znajomi, których uważałam za ludzi znających się na trendach, trzy lata temu gadali jak najęci o skarpetach "made in Poland". W 2014 r. te kolorowe wracały do łask, ale nie wydaje mi się, że Morawiak i Butkowski byli ostatnimi, którzy dostrzegli w nich żyłę złota. Z jakiegoś powodu "Many Mornings" daje sobie jednak radę z konkurencją.
Profesjonalne lookbooki niosą jasny przekaz: "skarpetki zawsze były i zawsze będą, noś te fajne". – Skarpety są drobnym elementem ubioru, który urozmaica, dopełnia, twistuje stylizację. Noszenie odważnych, kolorowych skarpet pokazuje, że mamy dystans do siebie i potrafimy bawić się modą – mówili założyciele marki w jednym z wywiadów, podkreślając znaczenie "małej ojczyzny", gdzie tworzą. Aleksandrów Łódzki stoi skarpetkami.
Na wyobraźnię działają słowa-klucze: "rodzinnie", "lokalnie", "tradycyjnie". W czasach sieciówek i wzajemnego kopiowania Many Mornings jest niczym ostoja "naszego". Można kupić prawie identyczne skarpetki za 10 zł, ale można też dać 15 więcej i czuć, że wsparło się panią szwaczkę z łódzkiego.
Praktyka (z sercem) czyni mistrza
To moment, w którym możecie spytać, ile panowie od skarpet mi zapłacili. Odpowiedź brzmi: nic. Mało tego, ja zapłaciłam im. Spotkałam ich raz podczas modowych targów w Warszawie. Wzięłam wtedy jedną parę skarpetek. Jedna była niebieska, pokryta pszczołami, drugą - żółtą, przecinały czarne paski. Moja mama do dziś dziwi się, kiedy je zakładam. Druga para z Many Mornings, wywołuje u niej jeszcze większe zdziwienie. – Przecież są różne! – słyszę. To prawda, ale w asortymencie firmy znajdują się też jednokolorowe klasyki i pary w ten sam wzór.
Adrian i Maciej wymyślili to bez wsparcia marketingowców czy PR-owców. Otworzyli się na ludzi, biorąc udział w targach i własnymi siłami tworząc prężnie działające kanały społecznościowe. W trzy lata przyciągnęli uwagę kilkudziesięciu tysięcy osób.
Odpowiadają na komentarze, chwalą i udostępniają zdjęcia autorstwa klientów, wyglądając i zachowując się całkiem zwyczajnie. Z poczuciem humoru i wiedzą, co "w trawie piszczy" budują pozycję na rynku. Ostatnio zostali na przykład dystrybutorami skarpet... z San Escobar.
Bywa śmiesznie, bywa też poważnie. Panowie z Many Mornings prowadzą akcję dzielenia się skarpetkami pod nazwą "Share a pair". Polega ona na przekazywaniu części zysków domom dziecka, bezdomnym i osobom, których zwyczajnie nie stać na skarpetki. Oznacza to, że każda sprzedana para skarpet równa się przekazaniu kolejnej pary potrzebującym. Adrian i Maciej rozdali ich już ponad 25 tysięcy. "Każdy może podsyłać nam informacje o miejscach, gdzie są potrzebne skarpety, a na pewno tam dotrzemy. Niedługo przed nami kolejna wysyłka kilku tysięcy par" – wyjaśnia duet.
Co mówią klienci Many Mornings? Między innymi to: "Fantastyczne skarpetki, błyskawiczna wysyłka i serdeczni ludzie. Polecam z całego serca", "Bardzo dziękuję za expresową przesyłkę i fajne, dobrej jakości i odlotowe skarpetki. Cieszą małego, młodego i ... dojrzałego:) dobra robota Panowie! No i jestem pełna szacunku i podziwu dla jakości produktu, opakowania i obsługi". Sprzedaż skarpet odbywa się przez internet i stacjonarnie - w Łodzi, Warszawie, Krakowie i w Gdyni. Many Mornings funkcjonuje też za granicą - w Amsterdamie, Rotterdamie, Sttutgarcie, Brugii, Ferrarze i Sandrigo. Czy warto? O tym trzeba przekonać się na własnej stopie.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
Skarpety Many Mornings to fuzja dziesięcioletnich doświadczeń łódzkiego włókiennictwa, regionalnych pasji i unikalnego podejścia do designu. Doceniamy wysoką jakość, dlatego korzystamy w produkcji z najlepszych surowców. Inspiracje do tworzenia naszych skarpet czerpiemy ze wszystkiego, co nas otacza. Spotkań z przyjaciółmi, nowych doznań, licznych podróży… Tworzymy skarpetki takie, jakie sami chcemy nosić. Jest to dla nas przede wszystkim frajda, którą chętnie się dzielimy.
Adrian i Maciej o początkach Many Mornings
fragment wywiadu dla boska.pl
(...)Nigdy wcześniej nie wprowadzaliśmy własnej marki na rynek i musieliśmy, i nadal musimy, wiele się nauczyć, ale to bardzo przyjemna nauka. Tworząc własną firmę musisz stać się specjalistą na wielu polach. Od produkcji, logistyki, księgowości, przez marketing, social media, CRM, po negocjacje handlowe i sprzedaż.