Poseł Marek Suski potwierdza, że jest absolutnie najlepszym twórcą politycznych memów-dialogów. Wszyscy pamiętamy jeszcze jego geniusz z historii o "Carycy", a tymczasem polityk Prawa i Sprawiedliwości postarał się już o zupełnie nowe dzieło. Tym razem na warsztat wziął antykoncepcję.
W piątkowy poranek radomski baron Prawa i Sprawiedliwości był gościem Beaty Lubeckiej w programie "Graffiti" w Polsat News. Jednym z podejmowanych w studio tematów były bulwersujące Polki zmiany w dostępie do antykoncepcji. Jak informowaliśmy w naTemat, we wtorek rząd przyjął projekt ustawy utrudniającej możliwość skorzystania przez kobiety z tzw. tabletek "dzień po". Marek Suski chciał bronić tej decyzji partyjnych kolegów. Problem miał tylko taki, że... nie wiedział w jaki sposób. I stworzył kolejny zapadający w pamięć dialog...
Dlaczego pigułka "dzień po" jest taka zła?
A co ta pigułka leczy?
Nie leczy, ale też nie szkodzi.
A co powoduje?
No jak to, co powoduje?
Nie wiem, bo nie zażywam. A co powoduje?
No trudno, żeby pan zażywał. Jest pan mężczyzną. Ale są kobiety, które zażywają...
Ale co powoduje ta pigułka?
Powiem panu, co. Hamuje owulację, jeśli została przyjęta przed jajeczkowaniem lub utrudnia zagnieżdżenie się zarodka w macicy.
Czyli co robi?
Coś, co pozwoliło mu odnaleźć się w tej rozmowie Marek Suski usłyszał dopiero, gdy Beata Lubecka sięgnęła po skrót myślowy i stwierdziła, że to "jest forma antykoncepcji". – Co robi? Przerywa ciążę! – oznajmił poseł PiS. Dziennikarka prze chwilę próbowała przytaczać dowody naukowe na to, iż Suski się myli. Jednak tak zaprawionego w politycznych bojach człowieka nic już nie mogło wytrącić z równowagi, którą odzyskał on, gdy zrozumiał, że po prostu musi krytykować antykoncepcję. – Krótko mówiąc, to taka tabletka, która niczego nie leczy – podsumował zadowolony. – To nie pigułka zdrowia, tylko raczej pigułka śmierci – dodał po chwili.
Ten dialog ma szansę stać się równie popularny, jak słynna rozmowa o "Carycy", którą Marek Suski odbył z sędzią Ryszardem Milewskim podczas jednego z posiedzeń sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold. Przypomnijmy, iż polityk PiS zapytał wówczas uwikłanego w aferę prawnika o to, czy zna rzekomo bardzo wpływową w wymiarze sprawiedliwości osobę o pseudonimie "Caryca". Milewski bez namysłu odparł, iż nikogo takiego nie zna. I dodał, że jedyna znana mu caryca to Katarzyna.
Każdy, kto uważał na lekcjach historii w podstawówce powinien zrozumieć, iż było to ironiczne odniesienie do legendarnej XVIII-wiecznej władczyni Rosji. Polityk PiS tej wiedzy nie miał i poruszony tym, że już wyciągnął od przesłuchiwanego imię, zaczął dopytywać także o nazwisko. Kiedy Milewski karnie podał, że chodzi o Katarzynę Wielką, przed śmiechem nie mogli pohamować się nawet partyjni koledzy Suskiego. – Co w tym śmiesznego? – pytał zaskoczony poseł.