Pigułki "dzień po" będą tylko na receptę. Z tego faktu cieszy się na pewno część lekarzy ginekologów, dla których prywatne wizyty zdesperowanych pacjentek są źródłem dodatkowego dochodu, cieszą się też lekarze z tzw. "klauzulą sumienia", bo Polkom utrudniono dostęp do awaryjnej antykoncepcji. Pisowskie Ministerstwo Zdrowia nie zmieni zdania i Polka musi sobie poradzić w tej nowej rzeczywistości.
Antykoncepcja awaryjna to nie są, jak głosi mit rozpowszechniany przez pisowskich działaczy, cukierki dla piętnastolatek lub antykoncepcja dla rozwiązłych singielek. Kobietom, sytuacja w której muszą ją przyjąć, czasami zdarza się raz w życiu, ale ten jeden, jedyny raz bywa im niezbędna.
Sytuacje graniczne
Oczywiście można pójść po receptę do ginekologa, ale w naszej rzeczywistość często jest to niemożliwe. Zwyczajnie, żeby dostać się do lekarza, w ramach ubezpieczenia w NFZ, trzeba czekać czasem tygodniami, a tu lek należy przyjąć w ciągu maksymalnie 120 godzin od stosunku.
Można pójść prywatnie, jednak nie każdego na to stać, biorąc pod uwagę, że trzeba jeszcze słono zapłacić za pigułkę „po”. Inna sprawa, że na wizytę prywatną też już zwykle trzeba poczekać.
Co więc mają zrobić kobiety zgwałcone, chore, które np. muszą przyjmować leki teratogenne lub których partnerzy przyjmują leki uszkadzające nasienie, a u których zawiodła antykoncepcja? Co mają zrobić ci, którzy wiedzą, że każde ich dziecko urodzi się z poważną wadą genetyczną, jeśli się na nie zdecydują?
Przykładowa sytuacja: kobieta choruje na raka, przyjmuje leki przeciwnowotworowe, które mają działanie teratogenne. Nie wiadomo, czy uda jej się wyzdrowieć. Jednak leczenie, ani leki, które bierze nie sprawiają, że jest bezpłodna. Oczywiście powinna się zabezpieczyć, ale wiadomo nie ma 100-procentowych, w swojej skuteczności, środków antykoncepcyjnych.
Jeśli zajdzie w ciążę albo musi przerwać leczenie i narazić się na śmierć, albo z dużym prawdopodobieństwem urodzić dziecko obarczone wadami, które nie wiadomo czy i jak długo nacieszy się matką.
Farmaceuta ma narzędzie
Dlaczego piszę o tak ekstremalnej sytuacji? Trzeba pamiętać, że mamy coś takiego w Polsce jak recepta farmaceutyczna.
Jak podaje resort zdrowia, w przypadku nagłego zagrożenia zdrowia lub życia, kierownik aptekimoże wydać bez recepty lekarskiej produkt leczniczy zastrzeżony do wydawania na receptę w najmniejszym terapeutycznym opakowaniu (z wyłączeniem środków odurzających, substancji psychotropowych i prekursorów grupy I-R).
Sytuacje ekstremalne, jak ta z kobietą chorą na nowotwór lub np. dotycząca kobiety zgwałconej, która wiedząc, że może być w ciąży ze swoim oprawcą np. chce targnąć się na swoje życie, to moim zdaniem właśnie sytuacje, które zagrażają zdrowiu i życiu, czyli spełniają kryteria do wystawienia takiej recepty.
Jednak farmaceuci rzadko wystawiają recepty na jakikolwiek lek. Wszystko przez to, że wielu chorych zwyczajnie próbuje ich naciągać i wymuszać wydanie leku bez lekarskiej recepty.
Jak tłumaczy nam dr Leszek Borkowski, farmaceuta, recepta farmaceutyczna wystawiana jest zazwyczaj tylko w sytuacjach, kiedy w aptece nie ma jednego z wielu leków zapisanych na jednej recepcie. Wtedy farmaceuta wypisuje ten lek na recepcie farmaceutycznej, żeby pacjent mógł go wykupić w innej aptece.
Dr Borkowskiego nie dziwi fakt, że zapadła decyzja o tym, by pigułka "po" była wydawana na receptę.
– Tu była pewna niekonsekwencja z formalnego punktu widzenia. Ta sama substancja czynna, którą zawiera ellaOne, jest wykorzystywana w leku stosowanym w mięśniakach macicy. W pigułce "po" jest 30 mg substancji czynnej, w leku przeciwko mięśniakom 5 mg, a lek przeciwko mięśniakom jest na receptę. Więc właściwie było tak, że lek w niższej dawce był sprzedawany na receptę, a lek w wyższej już bez recepty – tłumaczy dr Borkowski.
Pielęgniarka i położna bardziej dostępna niż lekarz
Farmaceuta mówi, że raczej nie liczyłby na to, że farmaceuci wypiszą kobiecie receptę na pigułkę "po", ale takie uprawnienia mają np. pielęgniarki i położne, które od niedawna mogą wystawiać recepty.
Jest jeszcze jedna możliwość. Tajemnicą poliszynela jest, że w internecie działają tzw. poradnie online. W sumie, to poradniami są tylko z nazwy, bo tak naprawdę są internetowymi aptekami, które zatrudniają lekarzy. Ci z kolei na podstawie wypełnionego przez klienta formularza wystawiają receptę na lek potrzebny zgłaszającemu się. Apteka na tej podstawie sprzedaje lek przez internet. Najczęściej w ten sposób sprzedawane są zwykłe tabletki antykoncepcyjne.
Jednemu z takich portali-poradni online zadaliśmy pytanie, czy będą mieli pigułkę "po" w ofercie. Usłyszeliśmy, że oni akurat nie, dlatego że nie są w stanie zagwarantować szybkiej dostawy, a wiadomo tu liczą się godziny.
Jednak w niektórych poradniach online takie wystawienie recepty z zakupem jest możliwe i już dostępne. Tylko cena tabletki zupełnie inna niż aptece, dwa razy wyższa…
Pigułka "po" na receptę może i zniechęci do nieodpowiedniego jej stosowania, choć już sama cena tego leku zniechęca. Jednak przede wszystkim narobi problemów tym, których spotykają prawdziwe problemy i dramaty, a pigułka "po” jest im potrzebna czasami tylko raz w życiu i w pewnym sensie im to życie ratuje.