Minister Macierewicz zapowiada przetarg na śmigłowce. Te, które już dawno powinny latać w polskiej armii

Pierwszy kontrakt na dostawę 50 śmigłowców typu Caracal negocjował jeszcze poprzedni rząd PO/PSL. Oferta francuska została uznana za najlepszą ze wszystkich, jakie spłynęły do komisji przetargowej, a żołnierze już się cieszyli na myśl o nowych helikopterach, które zastąpią wysłużone rosyjskie maszyny Mi-14. Nie cieszyli się natomiast związkowcy z Mielca i Świdnika, gdzie znajdują się montownie amerykańskich firm. Nie cieszyli się też posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy jeszcze w trakcie wyborów parlamentarnych zapowiadali konieczność zerwania negocjacji z Francuzami.

Jak powiedzieli, tak zrobili – oferta ostatecznie została odrzucona, a dalsze rozmowy o zakupie sprzętu i związanym z tym offsetem uznano za bezpodmiotowe. Wojsko pozostało bez nowych śmigłowców, złożono jedynie obietnicę, że już wkrótce nowe śmigłowce Blackhawk montowane w Mielcu trafią do jednostek. Pierwsze dwa miały zostać oddane do użytku jeszcze w grudniu zeszłego roku. Tak przynajmniej zapowiadał na spotkaniu ze związkowcami z Mielca minister Antoni Macierewicz.

Dziś znów obiecuje. Ale nie konkretne helikoptery, tak potrzebne wojsku i marynarce wojennej. Szef MON zapowiada, że już w poniedziałek zostanie uruchomiony przetarg na dostawę nowoczesnego sprzętu. Choć poprzednia umowa obejmowała o 50 Caracali, teraz minister mówi o tylko 16 śmigłowcach, po osiem dla sił specjalnych i marynarki. A były szef MON, Tomasz Siemoniak ocenia, że „śmigłowców nie ma. Obawiam się, że w poniedziałek znowu dowiemy się czegoś dziwnego i nadal będzie to sprawa niezałatwiona”.