
Internet zalewają zdjęcia wycinanych drzew. Co istotne, wycinanych masowo na mocy prawa, zatwierdzonego przez Jana Szyszkę. Minister środowiska niewiele sobie robi z zarzutów, że niszczy przyrodę, którą powinien chronić. W tym przekonaniu utwierdza go publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha.
REKLAMA
– Na szczęście to absurdalne, fatalne prawo, które gwałciło również prawo własności, zniknęło – komentuje Warzecha. – Jak jak często zdarza mi się krytykować PiS za różnego rodzaju działania godzące w obywatelską wolność czy w wolność gospodarczą, to w tym wypadku zdecydowanie muszę PiS pochwalić – podkreśla w nagraniu dla "Do Rzeczy".
Przypomnijmy - Jan Szyszko podczas ostatniej konferencji prasowej przekonywał, że jeśli drzewo komuś przeszkadza, może się go ot tak pozbyć. Wystarczy, że jest właścicielem terenu, na którym się ono znajduje. Ekolodzy mają poważne zastrzeżenia do nowych przepisów. "Miasto jest nasze" przekonuje, że Szyszko nowymi przepisami robi przysługę deweloperom.
Warzecha uważa przedstawicieli tej i innych organizacji za "ekooszołomów", które się "zabulgotały". Co z internautami, którzy kipią ze złości i nazywają ministra "szyszkodnikiem" i piszą, że zostawi "Polskę w trocinach"? – To prawo jest robione pod zdrowy rozsądek – przekonuje. Publicysta zwraca się też bezpośrednio do Szyszki. – Bardzo dobrze panie ministrze, dobrze pan zrobił – mówi. – (...) A ekooszołomami proszę się po prostu nie przejmować – kwituje.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
