
Reklama.
Jej film dotyka spraw, nad którymi jeszcze kilka lat temu mało kto się zastanawiał. Co prawda wiadomo było, że Bronisław Komorowskijest myśliwym i wiele osób bulwersował ten fakt, ale w powszechnej świadomości Polska uchodziła za kraj, w którym dba się o środowisko naturalne. – Cztery lata temu, gdy rozpoczynaliśmy prace nad filmem, ten temat wydawał nam się strasznie niszowy. A stał się politycznym, gdy się okazało, że minister środowiska nie lubi natury – mówiła Agnieszka Holland w wywiadzie z Moniką Olejnik.
– Są politycy którym się wydaje, że można zapanować nad wszystkim. Nawet nad naturą, więcej, nad planetą. Ale ta planeta któregoś dnia kopnie ich w tyłek – stwierdziła Agnieszka Holland, która w ostatni weekend odbierała w Berlinie nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia za swój najnowszy film.
Mimo niewątpliwego sukcesu, reżyser nie doczekała się gratulacji od wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego. – Nie liczyłam na nie jakoś specjalnie – przekonywała Holland. Twierdzi ona, że nowa władza traktuje ją, jak niegdyś Andrzeja Wajdę. Czyli, że minister na pogrzebach stawia się chętnie, ale sukcesów opozycjonistom nie gratuluje.
Prawdopodobnie ma to związek z tym, że reżyser została okrzyknięta wrogiem numer jeden Prawa i Sprawiedliwości. Agnieszka Holland sprzeciwia się polityce rządu, zmierzającej między innymi do ograniczenia praw kobiet. – Władza i Kościół dążą do tego, żeby ograniczyć prawa kobiet. Chcą wepchnąć kobiety do kuchni, kościoła i pokoju dziecinnego – mówiła reżyser. Jej zdaniem dokonuje się próbna wmówienia kobietom, że nie mają praw do własnego życia.
– Ale to się nie da. Nie odwróci się pewnego procesu. Owszem, jest duży procent kobiet, które uważają, że najważniejszym i najszlachetniejszym zajęciem jest pilnowania ogniska domowego. Ale ważne, żeby to był ich wybór – przekonywała Agnieszka Holland.
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
źródło: "Kropka nad i"