Rząd PiS właśnie przyjął projekt o sieci szpitali. Dzięki niemu ma być podobno lepiej i szybciej. To oczywiście polityczne obietnice dla pacjentów. Tyle że ten pomysł to żadna nowość. Wyciągnięto go ze starej, zakurzonej i wydawałoby się zapomnianej teczki. Za poprzednich rządów PiS proponował go prof. Zbigniew Religa. Dziś entuzjastą tego pomysłu jest obecny PiSowski minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł.
– Likwidacja może dotyczyć nawet ponad 200 szpitali, ale to jest wstępna kalkulacja. Decyzje nie będą zapadały w Ministerstwie Zdrowia, będą je podejmowały władze samorządowe regionu – przyznawał prof. Zbigniew Religa, podkreślając, że z mapy znikną placówki mające poniżej 150 łóżek. Opozycja krytykowała, ale władza się ekscytowała, że Religa ma odwagę przeprowadzić coś, co nikomu się nie udało.
Dwa lata później, rząd PiS był wspomnieniem, a pomysł trafił do kosza. Ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz argumentowała, że nie zamierza z perspektywy Warszawy projektować mapy szpitali w całym kraju.
Wielki powrót sieci szpitali
I co? I pomysł wrócił w błysku fleszy. Rząd go właśnie z dumą przyklepał i teraz trafi dokument do parlamentu. Przewiduje, że do sieci trafią szpitale, które od co najmniej dwóch lat mają umowę z NFZ i w których funkcjonuje izba przyjęć albo szpitalny oddział ratunkowy. Takie placówki będą miały gwarantowaną umowę z NFZ. Zgodnie z obietnicami ministra Konstantego Radziwiłła, sieć szpitali sprawi, że zniknął kolejki, a my wszyscy uzyskamy w końcu dostęp do takiej opieki, jaka nam się należy.
– Dzięki sieci wkraczamy na drogę porządkowania całego systemu opieki zdrowotnej. To koniec z podziałem pacjentów na lepszych i gorszych. Zjawiskiem bardzo wstydliwym dla systemu, ale często spotykanym, było poszukiwanie lepszych pacjentów, bardziej atrakcyjnych, na których można zarobić i unikanie takich, którzy byli mniej atrakcyjni, których choroby, czy procedury niezbędne do wykonania, nie przynosiły zysku. To jest zjawisko haniebne, które nie może być kontynuowane – zapewniał minister zaraz po przyjęciu projektu przez rząd.
Krytykuje nie tylko opozycja
– Sieć szpitali w kształcie, jaki proponuje obecne kierownictwo resortu zdrowia, doprowadzi do chaosu w służbie zdrowia, co bezpośrednio przełoży się na bezpieczeństwo pacjentów. Finansowanie przez ryczałt będzie skutkować tym, iż pacjenci będą odsyłani od drzwi do drzwi w poszukiwaniu pomocy przekonuje były szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz.
– Profesor Religa tym różnił się od ministra Radziwiłła, że miał odwagę przyznać publicznie, że sieć szpitali doprowadzi do zamknięcia kilkuset placówek. Dzisiejsza komisja zdrowia pokazała, że ministerstwo zdrowia samo do końca nie wie, jakie będą skutki planowanej reformy – dodaje Arłukowicz – Żaden szpital, który funkcjonuje w powiecie, szczególnie tam, gdzie jest pojedynczy szpital, nie zostanie zlikwidowany – przekonuje tymczasem Radziwiłł.
Były szef NFZ Andrzej Sośnierz na pomyśle sieci szpitali nie zostawia suchej nitki i mówi wprost: – Ustawa powinna trafić do kosza – przekonuje poseł klubu PiS. Jego zdaniem na pewno nie poprawi ona sytuacji pacjentów. Jednak rząd projekt przyjął. Prawie jednogłośnie, bo okoniem stanął wicepremier Jarosław Gowin. Złożył w tej sprawie zdanie odrębne.
Zgodnie z projektem, do sieci szpitali z gwarantowanym ryczałtowym finansowaniem, wejdą tylko większe szpitale w dużych miastach. Te w mniejszych otrzymają środki finansowe w zależności od tego, ile pieniędzy zostanie. W 2006 roku zakładano praktycznie to samo.
Okrutna krytyka Religi
Ówczesny prezes Naczelnej Rady Lekarskiej w Naczelnej Izbie Lekarskiej nie zostawiał na planach prof. Religi suchej nitki. Na łamach branżowego periodyku "Menedżer Zdrowia" z 3 maja 2007 roku nazwał ten pomysł Centralnym Komitetem Zdrowia. "Pomysł tworzenia sieci obejmującej wszystkie rodzaje szpitali jest po prostu nie do zrealizowania", to "niebezpieczna utopia", "mam nadzieję, że nigdy nie wejdzie w życie, w przeciwnym wypadku grozi nam centralizm i etatyzm na skalę niespotykaną w żadnym nowoczesnym kraju". Prezesem NRL był wtedy Konstanty Radziwiłł. Ten sam, który dziś jest ministrem zdrowia.