Prezes PiS często używa słów i zwrotów które wywołują polityczne burze. W trakcie debaty nad wnioskiem o odwołanie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego stwierdził, że opozycja może się zwracać do PiS "ludzcy Panowie", bo nie została siłą usunięta z Sejmu podczas grudniowego kryzysu. Jak interpretować taki przywodzący na myśl różne konotacje język Jarosława Kaczyńskiego? – Ten kłamliwy język, którego używa prezes i te zabiegi, których on na języku dokonuje, żywcem przypominają najgorsze momenty Polski komunistycznej – ocenia w rozmowie z naTemat prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog.
W trakcie debaty nad wnioskiem o odwołanie marszałka Kuchcińskiego, prezes PiS zwracając się do opozycji stwierdził, że może nazywać PiS „ludzkimi Panami” i że mówi to bez przekąsu. Czy taki język przystoi liderowi dużej, rządzącej partii; inteligentowi z Żoliborza?
– Najwyraźniej przystoi. Oceniam, że to niby miała być taka dowcipna odpowiedź na zarzuty, które wykrzykiwali posłowie opozycji. Ale tak naprawdę, te słowa oddają prawdziwą istotę tego, czym jest Polska PiS-owska. To jest Polska, która niszczy demokrację, wolności obywatelskie. Mamy kolejną aferę związaną z Teatrem Powszechnym, zdjęcie plakatu wystawy w Wiedniu, co się nie zdarzało nawet za czasów stanu wojennego.
To wszystko dowodzi tego kierunku myślenia, że rządzą nami „dobre pany” z PiS wspierane przez Kościół katolicki w Polsce. To jest zaplecze ideowe tych dobrych panów. „Dobre pany, które rządzą przyszły i teraz urządzą świat”, tym wszystkim, którzy za mało zarabiali, którzy uważali, że powinni dostać wyższe stanowiska, bo "też im się należy"...Mamy więc znowu władzę, która "wie lepiej czego Narodowi potrzeba"! Ciekawy jestem, w którym momencie obdarowywanie się skończy - zabieraniem i brakami, a wydaje mi się, że ten moment jest już blisko.
Wróćmy do języka lidera partii rządzącej...
Bardzo ciekawe jest to, co jeszcze mówił przy tej okazji Kaczyński. Stwierdził coś, co dla mnie jest naprawdę wstrząsające. Zdaniem prezesa PiS, Marek Kuchciński „pracował nad likwidacją w Polsce zespołu patologii społecznej, która nazywa się postkomunizmem”. Nie wiem, jak 10 mln. ludzi związanych z dawnym ruchem „Solidarności” może spokojnie te słowa przyjmować. Z tych słów wynika, że PO jest postkomunistyczna, że ja też jestem postkomunistą. Że ta ogromna rzesza ludzi, dzięki którym zbudowano polską demokrację, a która nie należy do PiS - to są wszystko postkomuniści, czy tak naprawdę komuniści których powinno się wyeliminować. Przecież nie traktuje się ich jako przeciwników, ale jako wrogów. Wstrząsające jest to, że prezes PiS może wypowiadać takie słowa bezkarnie i właściwie nic się nie dzieje.
Nastroje społeczne są niezmienne.
Tak. Z badan opinii publicznej wynika, że zdecydowana większość Polaków nie zgadza się z decyzjami polityczno-społecznymi PiS, ale jeśli spojrzymy na procenty poparcia w badaniach dotyczących preferencji partyjnych, to słupki są właściwie na tym samym poziomie jak z dnia wyborów. Zastanawiam się, dlaczego dostatecznie wielu Polaków, zwłaszcza tych z prowincji, znosi tego rodzaju teksty, tego rodzaju sposób definiowania rzeczywistości, w której żyjemy już prawie 30 lat.
Rzeczywistości, która mnie socjologowi wydawała się po tym czasie już sprawnie działającą demokracją. Okazuje się jednak, że tą demokrację można w łatwy sposób zdemontować właściwie kpiąc - nawiązując do języka którego używa prezes - z tego wielkiego dzieła, które zostało w Polsce dokonane i które stało się przedmiotem podziwu całej Europy, a nawet Świata.
Słowa o „ludzkich panach” zostały wypowiedziane w kontekście tego że PiS nie użyło i nie użyje siły wobec opozycji. Może - jeżeli chodzi o język - tu chodzi o zwykłą arogancję władzy?
Właśnie z taką władzą mamy do czynienia. Ta władza uważa, że ma prawo rządzić całością, że zawsze ma rację i ma się to stać obyczajem. Ten kłamliwy język, którego używa prezes i te zabiegi, których on na języku dokonuje, żywcem przypominają najgorsze momenty Polski komunistycznej.
Chodzi mi po głowie, żeby zacząć analizować te zabiegi językowe. Mam nadzieję, że profesor Głowiński, mimo swojego wieku, znowu pokaże nam ten język pisowskiej propagandy, jak przedtem komunistycznej władzy. W praktyce to, co nazywa się braniem ludzi za mordę, określa się środkiem do budowania większej swobody, albo większej wolności, a to „co ogranicza” jest nazywane tworzeniem nowych możliwości!. Przecież to jest dokładnie „język gomułkowski”.
Dlatego, to Jarosław Kaczyński jest prawdziwym postkomunistą, a nawet komunistą. Buduje system, który jest monopartyjnym systemem pod jego władzą, władzą niezaprzeczalnego wodza. Tak, jak było z pierwszym sekretarzem, który też nie pełnił funkcji państwowych, ale i tak był dla wszystkich najważniejszą osobą. To jest tak głęboko niedemokratyczna postawa, że nic dziwnego, iż ten język jest po prostu kpiną z demokratycznego języka. Nie można przecież dyskutować, kiedy moralnie dyskredytuje się słowami przeciwników. Ale język Kaczyńskiego nie definiuje w gruncie rzeczy przeciwników w poglądach, przekonaniach czy opiniach. On wszystkich, którzy myślą inaczej, definiuje jako wrogów. A przy tej okazji w Polsce uwierzytelniane jest politycznie i językiem samego prezesa, zwykłe chamstwo.
A może takie słynne już wyrażenia prezesa jak „elementy animalne”, „ludzie specjalnej troski”, czy takie passusy jak ten że „imigranci roznoszą zarazki i choroby”, to jest zwykła prowokacja obliczona na reakcję?
Sądzę, że w każdym społeczeństwie występuje takie najprostsze, czy wręcz prostackie ujmowanie rzeczywistości. I do takiego pojmowania rzeczywistości odwołuje się prezes PiS. To jest język spod budki z piwem. Ale to jest język niebezpieczny, bo też mocno zideologizowany jak choćby w sprawie tych uchodźców. To jest język jakiego używały hitlerowskie Niemcy w stosunku do Żydów, ale też w stosunku do Słowian.
Język używany w stosunku do „ludzi gorszych”. Dziś jeszcze jedną rzecz powiedział prezes (tfu, sekretarz) Kaczyński – mianowicie, że zarzuty PO wobec marszałka Kuchcińskiego należy zbadać z punktu widzenia "co najmniej psychologii". Panie Prezesie, a co z Pańską co najmniej psychologią, a także co najmniej psychologią Pana trzody, na czele z ministrem Macierewiczem? Nie wiem, czy to nie jest ciekawszy przedmiot do zbadania przez specjalistów.