Zapewne, gdy niemiecki filozof Georg Hegel dokonywał podziału społeczeństwa na trzy klasy (rolniczą, przemysłową i myślącą), nie zdawał sobie sprawy, że nadejdą czasy, kiedy ludzie sami będą się dzielić. Kiedyś było prościej: albo jesteś panem, albo chłopem; należysz do burżuazji albo proletariatu. O tym, w której grupie wylądujesz decydowało pochodzenie i majątek. Dziś te granice są bardzo płynne, a kryteriów jest dużo więcej. O tym, gdzie cię zakwalifikują decyduje nie tylko wykształcenie, zasobność portfela, ale i poglądy, styl życia, preferencje seksualne. Przeczesaliśmy internet, by wyszukać najpopularniejsze łatki, które przypina się Polakom. Oto one.
Pany i ośmiorniczki
Jarosławowi Kaczyńskiemu, prezesowi PiS, podczas sejmowej dyskusji o odwołaniu marszałka Kuchcińskiego, wymsknęło się: "tak, jesteśmy ludzkimi panami". Oczywiście, padło to w odniesieniu do polityków partii rządzącej. Określenie natychmiast się przyjęło i już rozpoczęły się prześmiewcze dyskusje o "dobrych panach". To przedstawiciele władzy, prawie już absolutnej. Są na samym szczycie drabiny społecznej. "Ludzkimi panami" są osoby, którym można więcej, niż innym: wyciąć pomniki przyrody, polecieć CASĄ do domu, rozmontować Trybunał Konstytucyjny. Przed sądami nie odpowiadają, bo próbują je sobie podporządkować. Przymiotnik "ludzcy" nie jest bez znaczenia: nadmiernie troszczą się przecież np. o prawa kobiet i nawołują do człowieczeństwa. Sami nie dają jednak dobrego przykładu: odmawiają przyjęcia dziesięciorga syryjskich dzieci.
Ośmiorniczki – to również politycy, ale już opozycji. Chociaż etykietkę "ośmiorniczki" przypięto im, gdy u władzy jeszcze byli. Wtedy opływali w luksusy: nosili drogie zegarki, bywali w eleganckich restauracjach, gdzie zajadali się np. rzeczonymi ośmiorniczkami. Swojej władzy nadużywali, choć do metod "dobrych panów" się nie uciekali. Ich słabość obnażyła afera taśmowa. I wyszło szydło z worka: że ustawiają przetargi (choć w imię przyjaźni), zabawiają się w nepotyzm. Teraz, mocno osłabieni, w nowe szaty przebrani, próbują walczyć o lepszą Polskę. Ale nie wszyscy, niektórzy zmuszeni byli emigrować. "Złote dziecko Tuska" np. buduje teraz autostrady u naszych ukraińskich przyjaciół.
KODziarze i przedstawiciele gorszego sortu
KODziarze – należą do Komitetu Obrony Demokracji lub są jego gorącymi zwolennikami, działają pod przykrywką walki o lepszą Polskę. Swoją silną (jeszcze w zeszłym roku) pozycję zbudowali na ustawieniu się w opozycji do opozycji. Trzeba im oddać, że wyciągnęli ludzi z domów na ulice. Przyświecały im piękne idee – "walki o państwo prawa". "Obronimy demokrację" – skandowały tłumy na manifestacjach, marszach, protestach. Ale od początku roku idzie im coraz gorzej.
Przedstawiciele gorszego (lub najgorszego) sortu – to określenie jest bardzo pojemne. Prezes Kaczyński do jednego worka wrzucił po prostu wszystkich mu nieprzychylnych. Szybko przeciwnicy PiS-u zaczęli sami się tak określać. W dużym skrócie w tej grupie są ci, którzy: czują się Polakami, Europejczykami, a w dodatku rozpiera ich z tego powodu duma. Myśleli o emigracji, ale postanowili zostać w kraju i protestować, i wytrwale bronić praw kobiet, i wspierać WOŚP, i walczyć o wolne media publiczne. To także cykliści i weganie. Nie wstydzą się tęczowych flag i swoich orientacji.
Słoiki, lemingi
Słoiki – to wszyscy, którzy przyjechali do dużych miast, najczęściej z tych mniejszych. Cele mają jasno określone: chcą się kształcić, rozwijać i pracować na lepszą przyszłość. Ale na razie: muszą oszczędzać, więc targają od mam, babć, ciotek torby wypchane słoikami.
Lemingi, to z kolei osoby, które mocno identyfikują się z poglądami Platformy Obywatelskiej (PO) i Nowoczesnej. Chętnie sięgają po sprzyjające tej partii media: "Gazetę Wyborczą" czy TVN, gardzą zaś tymi bardziej prawicowymi: Telewizją Republiką czy "W sieci". To grupa, która zatyka uszy słysząc wypowiedzi Tomasza Terlikowskiego, bulwersuje ją Krystyna Pawłowicz i nie wierzy w katastrofę smoleńską.
Przez prawicowych publicystów nazywana "osobami łatwo sterowalnymi, przyswajającymi bezrefleksyjnie podsuwane im przez media schematy". Ale to także osoby, które uśmiechają się na widok (a także na myśl o gestach i słowach) papieża Franciszka, który złośliwie nazywany jest "papieżem lewaków".
"Rodzina 500+"
To bardzo duża i bardzo zróżnicowana grupa. Do rządowego programu "Rodzina 500 plus" zakwalifikowali się ci najbiedniejsi, ale także bogatsze rodziny. Niewątpliwie najwięcej zyskują na rządach PiS.
Program "Rodzina 500 plus" miał zwiększyć liczbę rodzących się dzieci i poprawić sytuację rodzin w Polsce. Dzięki comiesięcznym wypłatom 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko, niektórzy po raz pierwszy zobaczyli góry czy morze. Ale coraz częściej mówi się także o efektach ubocznych programu: kobiety rzucają mało płatne prace. Choć pieniądze miały być głównie przeznaczane na potrzeby dzieci, korzystają same mamy: zmieniają fryzury, doczepiają rzęsy. Co niewątpliwie zasila gospodarkę, ale dzieciom nie zawsze pomaga.
Grażyny, Janusze, Sebastiany
Sebastian (Seba) to łysy dresiarz z podciągniętymi pod same kolana skarpetami. To chłopak z blokowiska, który nadmiernie angażuje się w kibicowanie polskim drużynom (nie tylko piłkarskim). Uważa się za specjalistę w każdej dziedzinie, swoim emocjom daje upust w internetowych dyskusjach. Jest patriotą (z kijem bejsbolowym z namalowanym znakiem Polski Walczącej) i nacjonalistą. Wakacje spędza nad polskim morzem lub na ławce przed blokiem.
Janusze - przyjęło się, że to dojrzalszy Seba, typowy polski mężczyzna. Trampki zamienił na sandały, ale skarpety zostawił. Zdążył założyć już rodzinę. Na wakacje jeździ nad polskie morze, gdzie uprawia "parawaning". Nieco bogatszy Janusz wybiera się na wczasy all inclusive np. do Chorwacji czy Egiptu. To zapewne Janusze korzystają z oferty jednego z biur podróży i rezerwują wczasy w "polskich strefach", gdzie na obiad serwuje się np. schabowego.
Żony Januszów nazwane zostały Grażynami. To matki Polki, na ich głowie jest cały dom i dzieci. Najczęściej mają tyle do zrobienia (w końcu: pranie, sprzątanie, gotowanie), że nie starcza im czasu na pracę. Biegają po marketach, wyszukują okazje, albo biją się o markowe produkty w dyskontach. To Grażyny gotują smaczne obiadki, upychają je dzieciom wyjeżdżającym do szkół, a na wakacjach ciężko im się rozstać ze schabowym.