
10 tysięcy brutto – za tyle według prof. Magdaleny Gersdorf człowiek może przeżyć tylko na prowincji. Jej wywiad wywołał burzę, a my sprawdziliśmy, komu tyle pieniędzy potrzeba do szczęścia. Okazuje się, że mało komu – większość z osób, które zapytałem o dobre zarobki, nawet nie zbliżyła się w swoich marzeniach do tej kwoty.
Maria pochodzi z Lubelszczyzny (nie chce podawać miejscowości), pracuje na poczcie, ma 49 lat, męża oraz dorosłego syna, który sam się utrzymuje.
Ja mam brutto około 3600 złotych. To jest moja wypłata. Z tego potrącają mi podarki, zusy, zostaje mi na rękę 2400. To jest wypłata tylko na to, żeby przeżyć, po prostu. Do następnej wypłaty, nic poza tym. Nie ma mowy o odkładaniu pieniędzy na remonty, na wczasy, żeby się dobrze ubrać. Jak na Lubelszczyznę myślę, że dobre byłyby cztery tysiące do ręki.
Michał ma 31 lat. Mieszka i pochodzi z Warszawy, tak jak zresztą jego żona. Mają dwójkę małych dzieci. On pracuje w jednej z większych stacji telewizyjnych w Polsce, ona zajmuje się ich pociechami. Na życie musi im więc wystarczyć to, co do domu przynosi Michał. A to jest około pięciu tysięcy złotych do ręki.
Krzysiek ma 24 lata, pochodzi z Mazur i studiuje w Olsztynie na UWM. Żeby utrzymać się na studiach, pracuje w wypożyczalni aut. I choć ma całe życie przed sobą, Mazury głęboko zakorzeniły się w jego świadomości.
W kwestii Olsztyna i patrząc na Warszawę, bo tam mam znajomych, to nawet jeśli ktoś ma rodzinę, to spokojnie może żyć za te kwotę. To trochę jest wypowiedź z kosmosu. Znam osoby, które żyją za najniższą krajową i potrafią jeszcze odłożyć na swoje przyjemności. Uważam, że to jest kompletna głupota, że za taką kwotę można żyć tylko na prowincji.
Ile tak naprawdę do życia wystarczy na tej słynnej prowincji wyjaśniła mi Zuzanna z Augustowa. Ma 25 lat i pracuje w Warszawie w organizacji pozarządowej. Słowa profesor bardzo ją zaskoczyły.
Myślę, że pani ma troszeczkę nierówno pod sufitem. Chyba nie żyła na prowincji nigdy. Zależy, czy mieszkasz w bloku czy w domu. Jak masz dom, jest drożej, bo dochodzą jakieś podatki, zakup sprzętu do ogródka, a w bloku masz tylko czynsz i rachunki. Ale rodzina przeżyje za połowę tej kwoty.
Barbara mieszka w miejscowości pod Łodzią. Jest już razem z mężem na emeryturze, ale pierwsze o co prosi, to o niepodawanie ani nazwy miasta, ani jej wieku. – Po tylu latach już się o tym nie rozmawia – mówi ze śmiechem.
Chętniejsi do wypowiedzi są internauci, którzy na Facebooku żywo komentują nasz pierwszy artykuł o głośnym wywiadzie. Niektórzy dla prof. Magdaleny Gersdorf są pełni zrozumienia:
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
